Startowa Do nadrzędnej Nowości English Komunikaty Pro Anty English articles O nas Współpraca Linki Polecamy Ściągnij sobie Zastrzeżenie
| |
Nie jestem wegetarianinem
Od lat trwa wielki spór, czasem wręcz wojna, pomiędzy zwolennikami wegetarianizmu
i jego jeszcze ostrzejszych odmian,
z pozostałymi upodobaniami i poglądami
żywieniowymi.
To już nie tylko sprawa diet i zdrowia, ale kwestia ideologiczna a czasem nawet
polityczna. Filozofia wegetariańska zasadza
się na paru głównych tezach:
1. Człowiek nie jest przystosowany biologicznie do jedzenia mięsa
2. Mięso jest niezdrowe, a w radykalniejszym ujęciu - także wszystko, co
pochodzi od zwierząt
3. Tłuszcze, zwłaszcza zwierzęce, są niezdrowe
4. Zdrowe są węglowodany, wszystko co zielone, potrawy surowe
5. Zabijanie zwierząt jest nieetyczne, a także wszystko co je
wykorzystuje
6. Zwierzęta mają takie same prawa co ludzie
...
Ten szerszy aspekt jest równie ciekawy, ale tutaj będzie tylko krótko dotknięty.
Niektóre z ww. punktów tracą obecnie swą siłę nawet u wegetarian.
Skupimy się na zdrowiu, a sprawy ideologiczne ujmuję w artykule
wprowadzającym (bo
będzie o tym więcej) - Ideologia zieleni.
Omawiam tam takie zagadnienia jak:
-
swoje wcześniejsze artykuły o ekologii
-
"globalne ocieplenie" i emisja dwutlenku węgla
-
związek ze współczesną energetyką i "BigOil"
-
ekolodzy i wegetarianie przeciwko hodowli zwierząt
-
ochrona zwierząt, hipokryzja w sprawie hodowli, o przemyśle futrzarskim
-
czy uprawy nie zabijają zwierząt
...
W tym artykule omówimy zaś:
-
Czy człowiek nie jest przystosowany biologicznie do jedzenia mięsa?
-
Ocena niektórych argumentów i badań ze środowiska wegetarian
-
Czy, kiedy i dlaczego mięso może być niezdrowe
-
Diety low carb (niskowęglowodanowe)
...
Oba artykuły sa dość obszerne, a mimo to oczywiście nie
wyczerpują tematu.
A więc - do spraw zdrowia...
Na początek - zastrzeżenie.
Nie jest moim zamiarem odwodzić kogokolwiek
od wegetarianizmu ani przekonywać do diety mięsnej. Celem tego artykułu jest
pokazać, że nie należy zbyt łatwo poddawać się żadnej ze stron dyskusji i że nie
jest tak, że wegetarianie są lepsi, bo mają rację. Nawet -
jeśli okaże się, że
mają rację, to nie są 'lepsi'.
Jednak ten artykuł ma też na celu dać przeciwwagę zmasowanej propagandzie
wegetarianizmu, tezom o szkodliwości tłuszczów zwierzęcych i paru innych mitów.
Tak dla symetrii, bo na ogół to, co tu napiszę, jest znacznie mniej znane
społeczeństwu (właśnie z powodu wymienionej propagandy drugiej strony).
Lubię dania wegetariańskie (np. takie, jak na tytułowym
obrazku), często wplatam je w swoje menu.
Przyznam, że sam przez wiele lat skłaniałem
się ku wegetarianizmowi, początkowo
z pobudek ideologicznych (dobrostan zwierząt), potem zdrowotnych - mam jeszcze
dotąd duży zbiór czasopism na ten temat i małą biblioteczkę tematyczną. Jedną z
książek przedstawiałem tutaj.
Dyskutowałem w cztery oczy z Marią Grodecką (polska guru wegetarianizmu), korespondowałem z paroma innymi
autorami.
Potem, zajmując się coraz głębiej zdrowiem dostrzegłem, że to jednostronny, a
nawet tendencyjny kierunek.
Na dziś moje podejście jest zatem inne. Piszę "na dziś", bo sprawa być może nie
jest zamknięta i nie wiem co przyniesie przyszłość.
Nasz temat jest składową tematu szerszego - SEKRETÓW ŻYWIENIA.
. . . Wegetarianin namawia Cię na żywność roślinną.
. . . Mięsożerca namawia Cię na mięso i tłuszcze nasycone.
. . . Weganin namawia Cię na owoce i warzywa, kasze i zboża.
No i mamy dziesiątki diet, a każda inna. Kto ma rację? Kogo słuchać? Komu ufać?
Nikt,
nikogo,
nikomu. Kierować się nauką (fizjologią
i biochemią), bo one znają prawdę o człowieku – i tym, czym winien się żywić.
Takiego podejścia do żywienia – czysto naukowego, a więc właściwego – w
Polsce prawie nie uświadczysz. Ludzie doradzają na podstawie własnych opinii i
przekonań.
„Wszelkie zło pochodzi z poglądów” (H.
Kołłątaj).
Trzeba zacząć od tematu pierwszego (1) w
powiązaniu z (2), bo on jest jakby kamieniem węgielnym wegetarian.
Posłużę się wybranymi fragmentami z BiuletynZdrowia.pl i jeszcze
paroma innymi źródłami, które podam w tekście.
Zatem:
Czy człowiek z natury jest
wegetarianinem?
Podejdźmy do sprawy najpierw historycznie: Od kogo pochodzi człowiek współczesny?
Wg współczesnej wiedzy rodzina człowiekowatych (hominidów), do których należy człowiek, wykształciła
się z wielkich małp około 9 milionów lat temu. Najbardziej zbliżony do człowieka
wśród naczelnych jest szympans - szympans karłowaty
oraz szympans zwyczajny.
Badacze mają dostęp do zapisów kopalnych sięgających siedem milionów lat
wstecz. Analizy izotopów tak wczesnych skamieniałości gatunków ssaka
człekokształtnego pozwoliły ocenić, że człowiek istnieje na Ziemi jako
spożywający mięso od ok. dwóch i pół miliona lat.
W rezultacie ewolucji nastąpiło genetyczne przystosowanie do jadłospisu
zawierającego mięso i produkty zwierzęce.
A wcześniej? Czym człowiek żywił się
wcześniej? Badacze oceniają, że głównie owocami i zieleniną. Więc nawet jeśli
pierwszy człowiek był weganinem — a ocenia się, że tak było — to nie zapominajmy,
że człowiek ewoluował. Kiedy żywił się pokarmem roślinnym, był zupełnie innym
gatunkiem niż Homo sapiens. A więc neandertalczyk, najbliższy przedstawiciel
współczesnego człowieka, żywił się mięsem, ponieważ istniał na Ziemi po tym, jak
wcześniejsze gatunki ssaka człekokształtnego ewoluowały (genetycznie dopasowały
się do spożywania pokarmu mięsnego).
Na bazie tego stwierdzenia, wiele stron internetowych utrzymuje mocno, że jesteśmy owocożerni. Aby to potwierdzić, prezentują różne tablice
anatomiczne porównujące mięsożernych, roślinożernych, małpy i człowieka. Można z
nich na przykład wyczytać, że długość naszego jelita czy nasze uzębienie są
porównywalne do małpich, a więc musimy jeść to, co one, czyli wyłącznie warzywa,
owoce i niektóre orzechy. Ale gdy sięgniemy do poważnych źródeł tych stwierdzeń
w książkach naukowych, nie można znaleźć na to dowodów!
W 1996, grupa badaczy z American Society of Mammalogists,
największej instytucji na świecie zajmującej się badaniami ssaków, opublikowała
książkę poświęconą badaniom szympansa zwyczajnego.
Można w niej przeczytać o uzębieniu tych zwierząt: Kły są wyraźne, w
szczególności u samców. A kły mają bardzo konkretną funkcję, czyli
rozrywanie zwierzęcego mięsa. Roślinożercy nie mają kłów. W przeciwieństwie do
powszechnej opinii, szympans nie jest weganinem, ale jest wszystkożerny.
Naukowcy wyjaśniają, że gdy szympans żyje wolno w naturze, to w dorosłym
życiu spożywa średnio 65 g mięsa dziennie, pozyskiwanego głównie poprzez
polowanie (na małe małpy, termity).
Po wydzieleniu się od wielkich małp około 9 milionów lat temu, naszym stylem
odżywiania była wszystkożerność, z tym że ilości produktów zwierzęcych były
niewielkie. Z czasem, nasze pożywienie stało się bardziej mięsne, z oczywistych
powodów adaptacyjnych.
Gdy zaczęliśmy się oddalać od Afryki i jej sprzyjającego klimatu, jedliśmy
coraz więcej produktów zwierzęcych, zwłaszcza zimą, a im dalej na północ, tym
dostępność produktów roślinnych była ograniczona. Ta ilość osiągnęła skrajne
wartości w niektórych częściach świata, takich jak najbardziej nordyckie tereny,
o czym świadczy odżywianie tradycyjnych Eskimosów Inuitów składające się z ponad
90% produktów zwierzęcych.
Dzięki pracom opublikowanym w 2003 przez grupę badaczy południowoafrykańskich,
szacuje się, że ten wzrost spożycia mięsa rozpoczął się około 2,5 miliona lat
temu. Naukowcy opisują tego naszego przodka jako „wysoce oportunistycznego” i „w
swych zwyczajach żywieniowych przystosowującego się”.
W tym samym czasie i w różnych miejscach pojawiają się pierwsze narzędzia z
kamienia, używane do oddzielania kości od mięsa i do krojenia tusz
zwierzęcych.
Dieta wegańska, jaką proponuje Dean Ornish, T. Colin Campbell i inni,
jest sposobem żywienia, który pewna część ludzi na świecie stosuje . . .
najwyżej od kilkudziesięciu lat.
Natomiast przez całą ewolucję żywiliśmy się inaczej – po prostu nie było weganów, ani nawet wegetarianów.
Dlaczego człowiek jest wszystkożerny?
Dopóki nie znamy prawdziwej odpowiedzi na to pytanie, dopóty nie wiemy, jak
się optymalnie żywić.
Jeśli chodzi o kota, wszystko jasne jak Słońce. To mięsożerca. Musi żywić się
mięsem, jeśli ma być zdrów. Inny pokarm go zniszczy. A człowiek? Kim jest? Trwają odwieczne spory.
Tymczasem — odpowiedź już istnieje. I to NAUKOWA odpowiedź: prawdziwa i
niepodważalna. Kto chce żyć zdrów, musi ją znać.
Zwolennicy wegetarianizmu przytaczają na swoją korzyść przede wszystkim budowę układu pokarmowego człowieka i zwierząt.
Że człowiek wykazuje cechy roślinożercy.
Ten argument mnie nie przekonuje, bo czy tylko takie cechy?
Zobacz poniższe zestawienie na podstawie
The Stone Age Diet
autorstwa Waltera Voegtlina, 1975, s. 44-45 (opr. Łukasza Kinga).
Mam nadzieję, że łatwo zinterpretujesz tę tabelę, która
pokazuje wyraźnie że człowiek jest wszystkożercą.
Przystosowanie człowieka do produktów zwierzęcych można również dostrzec na
podstawie danych z genetyki i biochemii:
- Człowiek potrzebuje kwasów tłuszczowych omega-3 o długich łańcuchach
(EPA i DHA), które znajdują się tylko w tłuszczach zwierzęcych. W
szczególności DHA jest konieczny, aby w czasie ciąży prawidłowo rozwijał się
mózg dziecka, a także, aby jego oczy były zdrowe.
Człowiek jest w stanie syntetyzować EPA i DHA na bazie ALA, obecnego w
roślinach kwasu tłuszczowego omega-3 o krótszym łańcuchu, jednak tylko w
bardzo małych ilościach (około 5%). Pod tym względem
jesteśmy podobni do zwierząt mięsożernych, takich jak koty.
- Człowiek wytwarza tylko niewielkie ilości tauryny, aminokwasu zwanego
warunkowo-niezbędnym, który w produktach zwierzęcych
występuje w znacznych ilościach. W tym zakresie jesteśmy naprawdę
wszystkożercami, w odróżnieniu do roślinożerców, którzy nie potrzebują
dostarczania tego składnika z pożywieniem, oraz od mięsożerców takich jak
koty, które w całości muszą go pozyskać z pożywienia.
Badania prowadzone na ludności wegańskiej wykazują anormalnie niski poziom
tauryny, co może przyspieszać proces starzenia i wpływać na
układ sercowo-naczyniowy, a w szczególności spowalniać
adaptację mięśni do aktywności fizycznej.
- Podobnie jak w przypadku tauryny, spożywanie produktów zwierzęcych
zmniejsza u człowieka zapotrzebowanie na kwas moczowy – substancję w dużych
ilościach obecną w produktach zwierzęcych, a szkodliwą, jeśli występuje w
nadmiarze w organizmie.
Oksydaza ksantynowa – enzym katalizujący reakcję powstawania kwasu moczowego
w organizmie – z biegiem czasu stała się mniej aktywna. Obecnie
jest 12 razy mniej czynna niż u roślinożerców takich jak krowa.
- Człowiek jest zależny również od dostarczania witaminy B12 wraz z
pożywieniem, podczas gdy organizmy osobników roślinożernych, takich jak owce,
mogą ją syntetyzować z udziałem kobaltu.
- Człowiek może syntetyzować w organizmie kreatynę, substancję niezbędną,
aby dostarczać mięśniom energię w czasie krótkiego i jednocześnie
intensywnego wysiłku. Szacuje się jednak, że obecnie ta substancja również
jest warunkowo niezbędna, ponieważ, aby pokryć w pełni nasze zapotrzebowanie,
50% kreatyny musi zostać dostarczona z pożywieniem.
U wegetarian (a u wegan tym bardziej), poziom kreatyny we krwi jest
anormalnie niski. Co więcej, kiedy niewegetarianie i
wegetarianie przyjmują w suplementach niewielkie dawki kreatyny, u wegetarian poprawia się sprawność intelektualna, a konkretniej pamięć
robocza (mózg do funkcjonowania używa również kreatyny), podczas gdy takich
efektów nie ma u niewegetarian, którzy mają normalny poziom kreatyny.
Podsumowując, określenie „wszystkożerny” dobrze pasuje do człowieka, ponieważ
żadne zwierzę nie może się pochwalić taką zdolnością adaptacyjną do środowiska.
Nasze pożywienie zawsze składało się zarówno z pokarmów pochodzenia zwierzęcego,
jak i roślinnego. Skoro rozumiemy, iż człowiek nigdy nie był wegetarianinem, jak
to się dzieje, że regularnie słyszymy, że dieta wegetariańska jest lepsza dla
zdrowia? I czy tak jest naprawdę?
Najlepsza dieta?
Temat wegetarianizmu jest tak delikatny, że
wiele osób woli obecnie nie
poruszać go w żadnej debacie...
Kiedy „wszystkożerca” mówi wegetarianinowi, że chce zjeść mięso, w odpowiedzi
może usłyszeć, że jest potworem bez empatii dla zwierząt. Z drugiej strony,
kiedy wegetarianin opisuje w szczegółach swoją dietę, jego wszystkożerny
rozmówca spieszy z odpowiedzią w tonie dramatycznym, że niedobory go zabiją w
dość krótkim czasie…
W ciągu ostatnich 10 lat można jednak stwierdzić prawdziwą ewolucję w
podejściu do tej sprawy. Na niektórych stronach internetowych, a dokładniej na
tych o surowym jedzeniu, można już obecnie przeczytać, że człowiek jest z natury
wegetarianinem.
To interesujący punkt, ponieważ gdyby był prawdziwy, oznaczałby,
że, aby osiągnąć optymalny stan zdrowia, wszyscy musieliby być wegetarianami.
Jeśli jednak ten punkt jest nieprawdziwy, to oznacza, że są kluczowe kwestie,
które trzeba koniecznie znać, aby żyć na diecie wegetariańskiej i jednocześnie
zachować zdrowie.
Wegetarianizm ma swych ideowych guru - są wśród nich także lekarze i
naukowcy z dużym dorobkiem jak:
Dr Neal D. Barnard
(founding president of the Physicians Committee for Responsible Medicine - PCRM),
John Alexander McDougall – amerykański
lekarz internista propagujący niskotłuszczową dietę roślinną (Od ponad 30 lat
publikuje i przeprowadza wykłady o zdrowym odżywianiu - np.
http://www.dietdoctor.com/dr-mcdougall-in-shocking-vegan-interview),
dr Michaela Klaper
http://doctorklaper.com, …
Jak widzisz, nie chowam tych prominentnych
wegetarian i weganów. Nawet przedstawię ich poglądy jako pierwsze (na przykładzie T.
Collina Campbella), a dopiero potem rozwinę swe wątpliwości i podam
konkluzję.
Jednak, mam do nich ograniczone zaufanie. Np. McDougall za ważny
argument swej postawy
bierze kwestię cholesterolu.
W świetle chociażby najlepszego badania w tej
sprawie, „Framingham Heart Study”, wiadomo, że ta linia argumentacji jest
spalona. O micie cholesterolowym pisałem tu parokrotnie -
Cholesterol,
Mity sercowe,
...
I wiele, wiele innych, jakimi posługują się weganie i wegetarianie, także sławny
Ornish i inni.
Dla przykładu weźmiemy na warsztat wpływ na wegetarian jaki wywarły prace prof. T. Colina Campbella, amerykańskiego biochemika.
Omówmy to obszerniej.
Badanie Campbella
Środowisko wegetarian często odwołuje się
do książki wydanej w USA pod tytułem The China Study. Książka ta opisuje pracę prof. T. Colina Campbella, który kierował badaniem nad odżywianiem i zdrowiem, prowadzonym w
latach osiemdziesiątych wśród około 6500 Chińczyków zamieszkujących prowincje
chińskie.
Główny przekaz tej książki jest następujący: Ci, którzy jedzą najwięcej
produktów pochodzenia zwierzęcego, najczęściej chorują na choroby przewlekłe. W
szczególności mięso i nabiał wywołują raka.
Profesor Campbell sam jest weganinem, czyli nie je mięsa, ryb ani żadnych
produktów pochodzenia zwierzęcego (jaj, miodu, produktów mlecznych). Prof.
Campbell nigdy nie opublikował szczegółów swojego badania w czasopiśmie naukowym.
Znajdziemy tam tylko krótkie streszczenie cząstkowe [Campbell TC, Junshi C. Diet and chronic degenerative diseases:
perspectives from China. Am J Clin Nutr. 1994 May;59(5 Suppl):1153S-1161S].
To oznacza, że uniknął naukowej analizy swojej pracy, publikując zwykłą
książkę skierowaną bezpośrednio do szerokiej publiczności. Taka droga jest
finansowo dużo bardziej korzystna, jednak mało użyteczna dla dobra ludzkości.
Aby jakieś pojęcie weszło do dziedziny żywienia, przede wszystkim potrzeba, aby
zostało uznane przez całe środowisko naukowe.
Jest jednak prawdopodobne, że gdyby poszedł taką drogą (naukową), jego
badanie nigdy nie zostałoby opublikowane. Zawiera bowiem następujące punkty, co
do których byłyby duże zastrzeżenia:
- Prof. Campbell twierdzi, że im więcej badani Chińczycy spożywali białka
zwierzęcego, tym wyższe było u nich ryzyko zachorowania na raka. Ale
oficjalnie prezentowane statystyki dotyczące tych miast pokazują zupełnie
odwrotne wyniki.
- Aby stwierdzić taką zależność między białkiem zwierzęcym a rakiem, prof.
Campbell nie sprawdzał składników dostarczanych wraz z pożywieniem na
przestrzeni wielu lat, ale sprawdzał poziom wskaźników we krwi, które uznał
za powiązane ze spożyciem mięsa (poziomy: miedzi, mocznika, estradiolu,
prolaktyny, testosteronu i SHGB).
Jednak badania naukowe nie wskazują, aby te wskaźniki były reprezentatywne
dla spożywania mięsa.
Jak to wyjaśnić? Odpowiedzi udziela nam sam Campbell w wywiadzie z 1999 roku:
Jeden z największych błędów analitycznych tego badania wynika z doboru
korelacji jednoczynnikowych (na przykład porównanie wyłącznie powiązania między
spożyciem tłuszczów a ryzykiem zachorowania na raka piersi) w bardzo obszernej
bazie danych, w której siłą rzeczy istnieją czynniki modyfikujące tę korelację w
górę lub w dół.
Inaczej mówiąc, sam prof. Campbell przyznaje, że jego badanie ustanawia
związki między zmiennymi, które być może nie mają ze sobą nic wspólnego.
Przykład: amerykańscy badacze opublikowali, w rubryce z humorem,
badanie wykazujące, że kraje o najwyższej konsumpcji czekolady, to zarazem te
same kraje, które otrzymały najwięcej nagród Nobla.
Z tego jednak
nie można wysunąć wniosku, że czekolada produkuje nagrody Nobla.
Oczywiście są i
inne głosy na temat prac Campbella, np.
http://www.pepsieliot.com/czajna-stadi-czesc-iii-moj-punkt-widzenia/, co w
świetle powyższego i dalszych wywodów
raczej mnie nie przekonuje.
To takze wcale nie dziwi, podobnie jak bronienie się innych aktywistów wege,
ponieważ bronią całego swego wieloletniego dorobku i sławy. Ale czyż podobnie
nie broniono przez dziesięciolecia piramidy żywieniowej postawionej na zbożach,
aż w końcu przyznano oficjalnie, że jest błędna i ją zmieniono? (o tym jeszcze
dalej).
Do zagadnienia diety niskowęglanowej przejdziemy
też
nieco dalej.
-----
Przypis - poglądy Gary Taubesa
dotyczące piramidy żywieniowej, tłuszczów i zbóż są znane zwłaszcza z
jego książek
Dlaczego tyjemy i jak sobie z tym poradzić
Good Calories, Bad Calories: Fats, Carbs, and the Controversial Science of Diet
and Health
The Case Against Sugar
oraz artykułów, w Polsce w Nowej Debacie (będę je jeszcze parę razy przywoływał, np.
http://nowadebata.pl/2012/02/18/wspolczesne-nauki-o-zywieniu-nie-maja-wiele-wspolnego-z-nauka-wywiad-z-gary-taubesem-czesc-1/
http://nowadebata.pl/2012/02/24/tlusta-dieta-jest-najzdrowsza-wywiad-z-gary-taubesem-czesc-2/ .
Wegetarianizm naukowo
Badania ukierunkowane na obserwację zdrowia wegetarian odbywają się według
pewnego schematu. Na początku naukowcy zapraszają bardzo dużą grupę ludzi „wszystkożernych”
i wegetarian (tysiące lub dziesiątki tysięcy osób). Następnie przez wiele lat
regularnie pytają ich o to, co jedzą, jaki mają styl życia, a także obserwują,
jak zmienia się ich stan zdrowia.
Po wielu latach analizują wyniki z pomocą potężnych komputerów i starają się
wyeliminować czynniki zwane „mylącymi”, które mogłyby zafałszować rezultaty.
Przykład takiego czynnika: uczestnik badania mieszkający w regionie
słonecznym otrzymuje więcej witaminy D niż osoba mieszkająca w północnej części
świata, co w sposób naturalny wpływa korzystnie na zdrowie jego kości. Inny
przykład: u osób palących, stopień ryzyka zachorowania na raka jest wyraźnie
wyższy, co więc niekoniecznie wynika z wadliwego odżywiania itd. Warto
mieć na uwadze jednak kilka następujących ważnych elementów:
- Wegetarianie to osoby szczególnie świadome swego zdrowia. Przeciętnie,
zwracają większą uwagę na styl życia, mniej palą i częściej uprawiają sport.
NIe uwzględnienie tego, to bardzo poważny błąd badawczy, niemal niemożliwy do wyeliminowania w
czasie analizy statystycznej, ponieważ jest nieodłączny z wyborem
uczestników badania.
- Podobnego typu jest kolejny błąd, również bardzo trudny do
wyeliminowania. Chodzi o to, że wegetarianie jedząc mniej produktów
zwierzęcych, jedzą więcej produktów roślinnych, o których wiadomo, że są
korzystne dla zdrowia.
- Innym wytłumaczeniem może być dużo lepsze u
wegetarian dostarczanie wody poprzez warzywa i owoce – na rzecz retencji
wody w komórkach, tak jak to opisywał dr Howard Murad w swej książce „Tajemnica
wody – sekret młodości” (skądinąd ciekawej ze względu na dość
szerokie spojrzenie jako lekarza na zdrowie, chociaż książka była pisana
jeszcze w czasie hołubienia mitu cholesterolu i podobnych).
- Mięso spożywane przez niewegetarian jest często mięsem przetworzonym (wędliny,
dania gotowe), zawierają więc dużo więcej konserwantów, soli i produktów szkodliwych (np.
dodatki toksyczne).
- Mięso spożywane przez osoby wszystkożerne pochodzi głównie z tzw.
hodowli intensywnych, w których zwierzęta są faszerowane antybiotykami i
karmione zbożami bogatymi w sprzyjające zapaleniom kwasy tłuszczowe omega-6,
takie jak kwas arachidonowy, który wyraźnie zwiększa ryzyko zachorowania na
raka i choroby krążenia. Jest to przeciwieństwem normalnego pokarmu bydła
domowego skubiącego trawę oraz pokarmu spożywanego przez ptactwo domowe,
wydziobującego z ziemi robaki, ślimaki i rośliny, zwłaszcza w formie liści,
korzeni i ziaren, za to zboża wcale lub mało. Podobnie mięso ze zwierząt
dzikich (dziczyzna) jest zdrowsze, bo nie nasycone toksynami. Dlatego kurczak „wyhodowany na
zbożach” jest nonsensem.
Zwróć uwagę, że przed początkiem rolnictwa, w epoce kamienia łupanego (paleolitu),
czyli w okresie między 3 milionami lat a 12000 lat p.n.e., człowiek nigdy nie
jadł wędlin, nigdy nie jadł soli (w formie jak dziś) i nigdy nie jadł chorych zwierząt hodowlanych.
Wiemy obecnie, że nadmiar soli połączony z niskim spożyciem
produktów roślinnych może być przyczyną nadciśnienia tętniczego,
które z kolei bardzo znacząco podnosi ryzyko zawału serca oraz
udaru mózgu.
Dlatego można się spodziewać, nawet przed przeczytaniem jakiegokolwiek
badania, że dieta wegetariańska bez współczesnego mięsa oraz z większą ilością
owoców i warzyw jest lepsza dla zdrowia. To właśnie stwierdzają badania na
wegetarianach i na weganach.
Jednak te korzyści z diety wegetariańskiej nie opierają się na samym braku
mięsa, ale na braku ogólnie składników szkodliwych powiązanych z mięsem, a także
na złej jakości mięsa spożywanego w obecnych czasach.
Więcej o współczesnej jakości mięsa przeczytaj
w Wędliny,
Fałszerze jedzenia,
Uwaga żywność,...
W szczególności
chodzi o mięso, które jest niskiej jakości, często fałszowane i o
znikomej ilości właśnie mięsa, różnorako przetworzone, zatrute na etapie hodowli
i przechowywania, potraktowane konserwantami, wędzone, grillowane,
smażone w wysokich temperaturach.
Dla porównania, wyobraź sobie miasto, w którym ruch samochodowy i
zanieczyszczenie są tak duże, że osoby chodzące pieszo szybciej umierają niż
osoby pozostające w domach. Czy to dowodzi, że chodzenie pieszo jest szkodliwe
dla zdrowia? Oczywiście, że nie.
Chodzenie pieszo nadal jest aktywnością bardzo korzystną dla człowieka.
Trzeba jednak jeszcze, aby odbywało się w naturalnym otoczeniu…
Przyjrzyj się teraz jeszcze bliżej skutkom diety wegetariańskiej. Jak
zobaczysz - ma ona swoje zalety i wady.
Skutki diety wegetariańskiej
W 1999 r. naukowcy amerykańscy, angielscy, niemieccy i nowozelandzcy
nawiązali współpracę i zajęli się drobiazgowo wszystkimi znanymi badaniami na
temat powiązania wegetarianizmu ze zdrowiem.
Po zgrupowaniu 5 badań, mogli stwierdzić, że w porównaniu do klasycznej diety
(„wszystkożercy”), bycie wegetarianinem zmniejsza śmiertelność z powodu chorób
sercowo-naczyniowych o 34%, a u wegan o 26%. Niższy wskaźnik u wegan
w stosunku do wegetarian tłumaczy
się częstym niedoborem witaminy B12 i cynku, ale także
prawdopodobnie niedoborem kwasów tłuszczowych omega-3 o długich łańcuchach,
które można znaleźć wyłącznie w tłuszczach zwierzęcych (np. w jajach).
Logicznie analizując, naukowcy stwierdzają również, że u osób, które
spożywają mięso sporadycznie, ryzyko śmierci z powodu chorób
sercowo-naczyniowych jest niższe o 20%.
A jedzenie ryb? U osób regularnie spożywających ryby, ale
niejedzących mięsa, naukowcy stwierdzili ten wskaźnik śmiertelności niższy o
34%, czyli dokładnie tyle samo, ile u wegetarian. To oznacza więc,
że nie wszystkie białka zwierzęce same w sobie są szkodliwe, ale tylko niektóre
z nich [w aspekcie samego zdrowia na niektóre ryby jednak też trzeba
uważać - patrz późniejszy artykuł Ryby... oraz poniżej].
Co do innych przyczyn zgonów, naukowcy konkludują:
Nie ma żadnych
znaczących różnic między wegetarianami a niewegetarianami w zakresie
umieralności z powodu udaru mózgu, raka żołądka, raka jelita grubego, raka płuc,
raka piersi, raka prostaty czy wszystkich innych przyczyn mieszanych.
Co do umieralności z powodu zdarzeń sercowo-naczyniowych, większość badań
wskazuje więc, że korzyści z diety wegetariańskiej wynikają po prostu z lepszej
higieny życia wegetarian. Jednak w tych wszystkich badaniach mówi się tylko o
dwóch chorobach, czyli chorobach układu krążenia i raku, ponieważ wiadomym jest,
że są one podstawowym powodem śmierci w krajach rozwiniętych.
A jak wygląda ryzyko zachorowania na choroby, które nie są śmiertelne, takie
jak choroby autoimmunologiczne? Bardzo mało badań zajęło się tą kwestią, jednak
najnowsze z nich wykazuje, że wegetarianie są bardziej narażeni na choroby
autoimmunologiczne tarczycy. I jest to jak najbardziej logiczne!
Ponieważ wegetarianie i weganie mają tendencję do jedzenia dużo większej ilości
zbóż bogatych w gluten, który robi z jelit sito i ma rolę „wyzwalacza” chorób
autoimmunologicznych. Te choroby nie zabijają, jednak utrudniają codzienne życie
i zmuszają do zażywania leków, często do końca życia.
Ryby – lepsze dla zdrowia niż mięso?
Ostatnim punktem analiz jest wyjaśnienie, dlaczego badania na
wegetarianach wykazują, że białka ryb nie są szkodliwe dla zdrowia, a białka
mięsa są? Przecież w obu przypadkach chodzi o produkty mięsne.
Najprostszym i najbardziej racjonalnym wyjaśnieniem jest to, że ryby jeszcze
do niedawna pochodziły z połowów w naturalnych zbiornikach, jadły to co im
natura dała i nie były modyfikowane przez człowieka. Jeśli śmiertelność wśród
osób jedzących ryby nie wzrastała, to dlatego, że niebezpieczne dla zdrowia nie
są białka zwierzęce, ale ich jakość i źródło pochodzenia.
Jednakże te badania są sprzed kilku lub kilkudziesięciu lat. Od tamtej pory
zanieczyszczenie oceanów wzrosło. Wzrosło też spożycie ryb hodowlanych,
faszerowanych antybiotykami, stłoczonych w zbiornikach bez możliwości pływania,
karmionych mąką. Można się więc domyślić wyników przyszłych badań na temat
wegetarianizmu.
Dlatego dieta wegetariańska będzie się
wydawała coraz zdrowsza według badań naukowych
w miarę upływu lat. Nie dlatego, że jest bardziej dopasowana do człowieka, ale
dlatego, że my jesteśmy niedostosowani do współczesnego mięsa i współczesnych
ryb, które są chemicznymi produktami przemysłowymi.
Aby utrzymać dobre zdrowie, trzeba więc koniecznie wybierać spożycie dziko
żyjących ryb, unikać mięsa pochodzącego z hodowli intensywnych, za to wybierać
mięso pochodzące z gospodarstw ekologicznych, w których jakość pokarmu daje
możliwość uzyskania produktów o prawidłowej jakości.
O jakości i spożywaniu ryb
czytaj jeszcze tutaj.
Jeśli brakuje pieniędzy na jedzenie ekologiczne…
Bądźmy szczerzy, nie wszystkich stać na to, aby jeść ekologiczne mięso. Jeśli
tak jest w Twoim przypadku, możesz zmniejszyć ilość spożywanego
mięsa na rzecz mięsa lepszej jakości spożywanego sporadycznie. Pomyśl o
kupowaniu ekologicznych jaj. Możesz też kupić
kury, jeśli masz swój mały ogródek.
Jeśli masz naprawdę spore trudności finansowe, przejście na dietę
wegetariańską jest dobrym rozwiązaniem, pod warunkiem, że mocno ograniczysz
spożycie zbóż zawierających gluten oraz spożycie nabiału, aby uchronić się przed
chorobami, które nie są śmiertelne, ale przewlekłe, takimi jak choroby
autoimmunologiczne, zwyrodnienie stawów i wiele innych.
A dobro zwierząt?
Nie uważam, że osoby „wszystkożerne” to okrutnicy bez serca. Któż może
popierać współczesny system hodowli świń, krów i kur w warunkach
nieakceptowalnych, a także ubój w warunkach nieetycznych? Któż może popierać ten
system, który nie respektuje życia i daje nam do spożycia toksyczne mięso?
Niezależnie od tego, jaką mamy dietę, powinno nas to oburzać.
Piszę o tym obszerniej w powiązanym artykule
Ideologia zieleni.
W Stanach Zjednoczonych jest prężnie działający ruch konsumentów, którzy
kupują wyłącznie mięso zwierząt hodowanych w warunkach naturalnych, czyli na
łąkach w przypadku bydła, na wolnym wybiegu w przypadku drobiu, a także dziko
żyjące ryby. W Europie ten ruch jest niemal nieobecny.
Jak już opisałem powyżej, to zmusza, czasem dość mocno, do przedkładania
jakości nad ilością. Jednak w taki sposób możemy wspólnie zatrzymać ten
barbarzyński system hodowli przemysłowej.
Źródła do tej części znajdziesz
zwłaszcza w biuletynach Poczty Zdrowia.
Jeszcze o dietach wege
British Dietetic Association (BDA) ogłosiło jak
co roku listę pięciu diet, o których jest głośno w mediach za sprawą celebrytów,
a których z uwagi na zdrowie należy unikać.
Co znajduję się na tej liście? Między
innymi:
Raw Vegan Diet –
dieta polegająca na jedzeniu po wegańsku i na dodatek na surowo. Jest więc to
dieta jeszcze ostrzejsza od standardowego, już restrykcyjnego weganizmu. Oznacza
to przede wszystkim eliminację z jadłospisu produktów, których nie spożywamy na
surowo – przykładowo odpadają więc odżywcze ziemniaki. Dieta słynna za sprawą
takich nazwisk jak Sting, Megan Fox czy Gwyneth Paltrow.
Dieta alkaliczna – zapewne już o niej słyszeliście, bo nie jest to już
nowinka. Polega na spożywaniu mniejszej ilości produktów, które mają zwiększać
kwasowość organizmu – jak mięsa, ryby, kofeina. Więcej na temat tego stylu
odżywiania napisaliśmy tutaj.
Dla nie lubiących czytać przypomnijmy – w skrócie: nasza dieta wpływa głównie na
pH moczu, zdrowy organizm sobie radzi bez niej. Celebryci stosujący tę dietę to
(znowu) Gwyneth Paltrow oraz Tom Brady.
Kwestia zakwaszenia organizmu jest kontrowersyjna - pisałem o tym
tutaj, ale z pewnych nowych
źródeł dowiaduję się, że sprawa może być bardziej subtelna, więc niech ten
dylemat pozostanie otwarty.
Ale sprawa przecież nie jest nowa. W Polsce krytykiem diet wegetariańskich
był od lat dr Jan
Kwaśniewski. Odsądzony 'od czci i wiary' ma jednak swych wyznawców - zwłaszcza w
zrzeszeniu Optymalni, którzy dokumentują przez praktykę, że taka dieta pomaga w
wielu przypadkach. Obecnie poglądy Kwaśniewskiego powracają do łask, zwłaszcza
gdy nawet oficjalna nauka zmieniła konfigurację piramidy żywieniowej i
pokazała mit cholesterolowy. O Optymalnych i doktorze Kwaśniewskim dodaję
informację na końcu tego artykułu).
Ten zwrot w piramidzie żywieniowej i traktowaniu tłuszczów
opisano parę lat temu w naszych portalach spoza mainstreamu medycznego
jak np.:
http://nowadebata.pl/2012/02/18/wspolczesne-nauki-o-zywieniu-nie-maja-wiele-wspolnego-z-nauka-wywiad-z-gary-taubesem-czesc-1/
http://nowadebata.pl/2012/02/24/tlusta-dieta-jest-najzdrowsza-wywiad-z-gary-taubesem-czesc-2/
http://nowadebata.pl/2011/02/21/tluszcze-nasycone-a-choroby-serca-wczesne-badania-nad-hipoteza/
http://nowadebata.pl/2011/03/06/nauka-w-komisjach-czyli-polityczne-korzenie-hipotezy-tluszczowo-cholesterolowej/
)
Tamże były dyskusje nt. cholesterolu -
http://nowadebata.pl/2011/06/30/5-powodow-zeby-nie-martwic-sie-poziomem-cholesterolu/
Zatem, kolejnym kontrapunktem do diet wegańskich jest ich błędne
uprzedzenie
do tłuszczów zwierzęcych.
Temat ten był parokrotnie poruszany w naszym serwisie, np. w art.:
Olej czy smalec,
O tłuszczach raz jeszcze.,
11 kłamstw,
Cholesterol (także zakładka w
Mity sercowe), ...,
ale by to jakoś podsumować i częściowo uzupełnić posłużę się poniższymi fragmentami artykułów.
Czy diety tłuszczowe i białkowe szkodzą?
Z ww. art. "11 kłamstw" czyli mitów
(literatura podana jest w oryginale, tutaj podaję wybrane linki):
...
(zwróć uwagę że tytuły wskazują na owe kłamstwa czyli prawdą jest
przeciwieństwo - podaję tę uwagę, bo ktoś nieuważny cytował same nagłówki jako
coś, co twierdzę...)
2. Tłuszcze nasycone są złe dla
Ciebie
Kilka lat temu postanowiono, że epidemia chorób serca spowodowana była jedzeniem
zbyt dużej ilości tłuszczu, w szczególności tłuszczów nasyconych. [wdrażanie
tego mitu rozpoczęło się już przed wojną i miało powiązania polityczno-przemysłowo-ideologiczne, np. lobbing przemysłu zbożowego].
To opiera się na bardzo wadliwie
wykonanych badaniach i decyzjach
politycznych, które już okazały się całkowicie błędne.
W
dużym artykule przeglądowym opublikowanym w 2010 spojrzano na 21 badań
epidemiologicznych wykonanych w sumie na 347,747 osób. Ich wyniki: nie
ma absolutnie żadnego związku pomiędzy tłuszczami nasyconymi i chorobami serca (6).
Pomysł, że tłuszcze nasycone zwiększają ryzyko chorób serca był niesprawdzoną
teorią, która stała się jakoś obiegową „mądrością” (7).
[ten temat szeroko omawia książka Why
We Get Fat, (Dlaczego
Tyjemy), a
także nasze rodzime źródła jak np. niektóre artykuły (powtarzam) na http://www.bioslone.pl, http://nowadebata.pl ,
w szczególności http://nowadebata.pl/2012/02/18/wspolczesne-nauki-o-zywieniu-nie-maja-wiele-wspolnego-z-nauka-wywiad-z-gary-taubesem-czesc-1/ i
http://nowadebata.pl/2012/02/24/tlusta-dieta-jest-najzdrowsza-wywiad-z-gary-taubesem-czesc-2/]
Jedzenie tłuszczów nasyconych podnosi ilość HDL ( "dobrego") cholesterolu we
krwi i zmiany stężenia LDL od małego, gęstego LDL (bardzo złego) do dużych
wartości LDL, który jest łagodny (8, 9).
Mięso, olej
kokosowy, ser, masło ... nie ma absolutnie żadnego powodu, aby obawiać tych
pokarmów.
Główny wniosek:
Nowsze badania wykazały, że tłuszcze nasycone nie powodują chorób serca.
Naturalne pokarmy, które są bogate w tłuszcze nasycone są dla ciebie dobre.
[dalej dodałem jeszcze apendyks do tego punktu i dalszych traktujących o
cholesterolu pod tytułem co z
tym cholesterolem? -
z jednego z biuletynów Ł. Kinga].
5. Pożywienie niskotłuszczowe jest dobre dla ciebie
Czy wiesz, jak smakują codzienne potrawy, gdy pozbawisz je wszystkich tłuszczów?
Cóż - smakują jak tektura. Nikt nie chce go jeść.
Producenci żywności o tym wiedzą i dlatego dodają inne
rzeczy do kompensowania braku
tłuszczu.
Zazwyczaj są to substancje słodzące - cukier, syrop kukurydziany o wysokiej
zawartości fruktozy lub sztuczne słodziki, takie jak aspartam.
Dojdziemy do cukru za chwilę,
ale chcę podkreślić, że choć sztuczne słodziki nie mają kalorii, dowody nie
wskazują, że są one dla was lepsze niż cukier.
W rzeczywistości, wiele badań obserwacyjnych wskazują spójny, bardzo istotny
związek aspartamu z różnymi chorobami, takich jak otyłość, zespół metaboliczny,
cukrzyca, choroby serca, porodu przedwczesnego i depresji (24, 25, 26).
[ http://lepszezdrowie.info/aspartam.htm, http://lepszezdrowie.info/Gorzka_prrawda.htm,...]
W tych produktach niskotłuszczowych, zdrowe
naturalne tłuszcze są zastępowane
przez substancje, które są bardzo szkodliwe.
Główny wniosek:
niskotłuszczowe produkty to zazwyczaj wysoko przetworzone produkty zawierające
dużo cukru, syrop kukurydziany lub sztuczne słodziki. Są one bardzo niezdrowe.
7. Węglowodany powinny być
Twoim największym źródłem kalorii
Pogląd głównego nurtu to, że każdy powinien jeść pokarmy
niskotłuszczowe, a z węglowodanów pozyskiwać około 50-60% wszystkich kalorii.
Ten rodzaj diety zawiera wiele ziaren i cukrów, z bardzo małą ilością tłustych
pokarmów, takich jak mięso i jajka.
Taka dieta może być dobra dla niektórych osób, zwłaszcza tych, które są
naturalnie chude.
Ale dla tych, którzy są otyli, mają zespół
metaboliczny i cukrzycę, taka
ilość węglowodanów jest wręcz niebezpieczna.
To aktualnie gruntownie przebadana zależność. Niskotłuszczowa i wysokowęglanowa
dieta została porównana do niskowęglowodanowej, o wysokiej zawartości tłuszczu
diety w wielu
badaniach z randomizacją.
Wyniki konsekwentnie opowiadają się za dietą z niską zawartością węglowodanów o
wysokiej zawartości tłuszczu (34, 35, 36).
[temat szeroko omówiony w http://nowadebata.pl/2012/02/24/tlusta-dieta-jest-najzdrowsza-wywiad-z-gary-taubesem-czesc-2/,
patrz też Mit
cukrów wolnych].
Główny wniosek:
dieta niskotłuszczowa z dużą ilością węglowodanów jest nieudanym zaleceniem, co
udowodniono wielokrotnie.
9. Diety Low Carb (niskowęglowodanowe)
są niebezpieczne.
Osobiście wierzę, że diety
o niskiej zawartości węglowodanów, mogą być potencjalnym lekarstwem na wiele
najczęstszych problemów zdrowotnych w krajach zachodnich.
Dieta niskotłuszczowa rozpowszechniana na całym świecie jest dość bezużyteczna
wobec wielu z tych chorób. To po prostu nie działa.
Jednak diety niskowęglowodanowe (demonizowane przez dietetyków i media)
wielokrotnie pokazywały, że prowadzą do znacznie lepszych wyników.
Ta wiedza naszych babć i matek zawierała się w popularnym powiedzeniu: kluchy
tuczą.
Każde badanie z randomizacją wykonane na diecie niskowęglowodanowej pokazuje, że
uzyskujemy:
1. Większą redukcję tkanki
tłuszczowej niż
w diecie o niskiej zawartości tłuszczu, choć na niskowęglowodanowej diecie
ludzie mogą jeść tyle, ile chcą (41, 42).
2. Znacząco niższe ciśnienie
krwi (43, 44).
3. Niższy poziom
cukru we krwi i
redukcję objawów cukrzycy - znacznie większą niż dla diety o niskiej zawartości
tłuszczu (45, 46, 47, 48).
4. Zwiększenie HDL (dobry
cholesterol) (49, 50).
5. Niższy poziom trójglicerydów -
znacznie więcej niż dla diety o niskiej zawartości tłuszczu (51, 52, 53).
6. Zmianę wzorca LDL (złego
cholesterolu) z małych, gęstych (bardzo złych) struktur do struktur dużych LDL,
które są łagodne (54, 55).
7. Diety z niską zawartością węglowodanów są także łatwiejsze do utrzymania,
prawdopodobnie dlatego, że nie wymagają one ograniczenia kalorii i bycia głodnym
przez cały czas. Więcej ludzi w grupach diety niskowęglowodanowej utrzymało ją
do końca badań (56, 57).
Wielu pracowników służby zdrowia, którzy powinni mieć na uwadze nasze dobro, ma
czelność twierdzić, że te diety są niebezpieczne,
by nadal handlować swoim nieudanym dogmatem niskotłuszczowym, mimo że wpływa on
na pogorszenie zdrowia większej ilości ludzi, niż tych, którym pomaga.
Główny wniosek:
niskowęglowodanowe diety są najzdrowsze, to najprostszy i najbardziej skuteczny
sposób, aby schudnąć i wyeliminować choroby metaboliczne. To jest fakt naukowy.
11. Diety wysokotłuszczowe
tuczą
Wydaje się, jakby intuicyjnie, że jedzenie tłuszczu sprawi, że przytyjesz.
Substancje, które zbierają się pod naszą skórę i czynią że wyglądamy „okrągło”
to tłuszcz. Więc ... jedzenie tłuszczu powinno dać naszym ciałom jeszcze więcej
tłuszczu...
Ale to nie jest takie proste.
Pomimo, że tłuszcze mają więcej kalorii na gram niż węglowodany lub białka,
diety o wysokiej zawartości tłuszczu nie czynią ludzi tłustymi.
Jak w wielu przypadkach, to zależy od kontekstu. Dieta, która jest bogata w
tłuszcz i bogata w węglowodany tuczy, ale nie ze względu na tłuszcz.
W rzeczywistości, diety, które są bogate w tłuszcze (i mają mało węglowodanów)
powodują znacznie większą utratę tłuszczu niż diety, które mają niską zawartość
tłuszczu (62, 63, 64).
Czyli - pomagają w odchudzaniu!
...
------------
Z artykułu "Witaminy i EBM"
Wegetarianie i weganie też zresztą powinni uważać. W jednym z ostatnich badań
dotyczących wegetarian niedostateczny poziom B12 stwierdzono u 62% kobiet w ciąży z tej
grupy, u 25% do 86% dzieci na diecie wegetariańskiej, wśród 21 do 41% młodzieży
i aż u 11-90% osób w podeszłym wieku [3].
W miarę upływu lat
mocno rośnie ryzyko niedoborów B12 (bo i choroby i leki ...). Znane są opisy
pacjentów z depresją, których stan nie ulegał poprawie po leczeniu
konwencjonalnym, ale dopiero po podaniu witaminy B12 [131]. Typowo, niedobór
witaminy B12 objawia się niedokrwistością makrocytarną (za niska hemoglobina, za
duża krwinka czerwona) i jeśli tak jest, to dobrze, bo doprowadza do śledztwa i
wykrycia braków. Gorzej, jeśli uszkodzenia układu nerwowego pojawiają się
wcześniej podstępnie. Najpierw są to drętwienia i parestezje w stopach. Później - jeśli nie uzupełni się niedoborów -
mogą to być przeróżne zaburzenia psychiczne [132,133]. Zaburzenia funkcji mózgu
i nerwów mogą być poważne i niestety, trwałe.
Źródła do tej części - klikaj powyżej
w niebieskie przypisy - są linkami,
oraz:
[3] Pawlak R, Parrott SJ, Raj S, Cullum-Dugan D, Lucus D., How prevalent is
vitamin B(12) deficiency among vegetarians? Nutr Rev. 2013 Feb;71(2):110-7. doi:
10.1111/nure.12001. Epub 2013 Jan 2.
[131] Susan Hanna, Leonard Lachover, R. P. Rajarethinam, Vitamin B12 Deficiency
and Depression in the Elderly: Review and Case Report Prim Care Companion J Clin
Psychiatry. 2009; 11(5): 269–270.
[132] Herrmann W, Lorenzl S, Obeid R, Review of the role of hyperhomocysteinemia
and B-vitamin deficiency in neurological and psychiatric disorders--current
evidence and preliminary recommendations], Fortschr Neurol Psychiatr. 2007 Sep;
75(9):515-27.
[133] Durand C, Mary S, Brazo P, Dollfus S , Psychiatric manifestations of
vitamin B12 deficiency: a case report, Encephale. 2003 Nov-Dec; 29(6):560-5.
Apendyks do p. 2 - co z tym cholesterolem?
(chociaż o cholesterolu znajdziesz dużo więcej informacji, np.w
Mity sercowe, to dokładam jeszcze
poniższe).
Straszenie, że diety niskoweglowodanowe wywołają
podniesienie cholesterolu a z tego powodu arteriosklerozę lub zawał ... mija się
z prawdą.
1 — Hipercholesterolemia wykształca się TYLKO na skutek nieprawidłowości
genetycznych w komórkach.
Nieprawidłowości te polegają na uszkodzeniu receptora dla frakcji LDL.
Polega to na tym, że komórki nie mogą pobrać z krwi właściwej ilości
cholesterolu, który się im dostarcza.
Skoro komórki nie pobierają cholesterolu (którego potrzebują), a wątroba
wciąż go wytwarza, z roku na rok jego ilość we krwi rośnie – do poziomu 400, a
nawet 1000 mg/dL.
Tymczasem „eksperci” od weganizmu wkładają słuchaczom do głowy oświadczenia
pędem mijające się z prawdą.
Zaznaczę, że nie odradzam weganizmu. Każdy sam decyduje o tym, co kładzie na
talerz.
Tylko krew się w żyłach burzy, jak się słyszy uzasadnienia niektórych
miłośników czystego weganizmu. Czuję się zobowiązany, aby przegonić chmury
nieprawdy znad pewnych tematów dotyczących zdrowia, co też czynię.
Wiadomo, wszystko ma swoje plusy i minusy, tak samo żywienie doktora
Kwaśniewskiego (bogate w tłuszcz i produkty zwierzęce), jak i doktor Dąbrowskiej
(ubogie w tłuszcz i produkty zwierzęce).
Lecz obie strony w jednym MUSZĄ się zgadzać: muszą opierać swoje uzasadnienia
na prawdzie – faktach.
Dzięki temu mamy szansę ŚWIADOMIE podjąć decyzję o tym, którą drogę w
żywieniu obieramy.
2 — Miażdżyca nie zaczyna się od podwyższonego poziomu cholesterolu.
Cholesterol zaczyna się odkładać w naczyniach dopiero w końcowym stadium choroby
naczyniowej!
Więc oczywistym absurdem jest myśleć o cholesterolu jako przyczynie chorób
serca . . .
Prawie tylko cholesterol się obwinia za zawały. A czy ktoś wie, że czynników
ryzyka dla zawału serca . . . jest około 370?
Czynnikiem większym od cholesterolu jest palenie papierosów, nadużywanie
alkoholu, dna moczanowa, cukrzyca, ciągły stres, brak aktywności ruchowej,
otyłość (spowodowana nadmiarem węglowodanów w jadłospisie) – i wiele innych.
A cholesterol? Tylko 1% cholesterolu znajduje się w blaszce miażdżycowej.
3 — Nauki medyczne od dziesiątek lat tłumaczą, że żywienie ma znikomy wpływ
na całkowity poziom cholesterolu we krwi, to znaczy nie większy niż 5-10%.
W dodatku, jeśli pożywienie rzeczywiście wpłynie na poziom cholesterolu, to
tylko na krótki czas (dzień, dwa, trzy).
Dodać tu trzeba, że mówimy o prawdziwym pożywieniu.
Prawdziwe oznacza nie margarynę, tylko masło, nie olej rafinowany, tylko olej tłoczony na zimno – i
trzymany w zimnych warunkach (lodówce), nie chipsy z paczki, tylko plastry ziemniaka osobiście
skrojone, podsmażone na smalcu, także tłuszcz zwierzęcy (np. z mięsa), tłuszcz roślinny
(np. z orzechów), i inne.
Innymi słowy, prawdziwe jedzenie – nieprzetworzone jedzenie – nie wybije
nikomu cholesterolu pod niebo.
Podobnie też cukru we krwi, lecz to inna historia...
Krytyka diety wysokowęglowodanowej
Powyżej mieliśmy już sporo przyczynków do
tej krytyki, ale dalej podam obszerne fragmenty z jeszcze obszerniejszego
materiału opublikowanego w
Biuletynach Zdrowia..
Amatorskie artykuły o zdrowiu (a do
niedawna i 'naukowe') wmawiają nam, że nasycone tłuszcze zwierzęce są szkodliwe
dla serca. Tymczasem nauka jednoznacznie wyjaśnia, że nic dalszego od prawdy —
że tłuszcze to właśnie najlepsze, co może być dla serca. W książce Życie bez
chleba doktor Lutz i jego współautor piszą:
„Węglowodany mają bardzo niewielki udział w procesach energetycznych pod
trzymujących czynności serca, a preferowanym przez nie źródłem energii jest
tłuszcz nasycony. Tak więc odżywiając się pokarmem wysokowęglowodanowym,
odmawiamy sercu właśnie tego, co jest mu najbardziej potrzebne”.
[C.B. Allen, W. Lutz, Życie bez chleba, Jak dieta uboga w węglowodany może
uratować życie, wyd. 1, s. 76]
Kolejny ciekawy przykład:
„Wartość energetyczna związków organicznych nie jest jednakowa. Najmniej
energii dostarcza utlenianie węglowodanów [podkr. moje] (średnio 17 kJ z 1
g), ale są to związki ‘wygodne w użyciu’, bo łatwo reagują. Tłuszcze dostarczają
największych ilości energii [podkr. moje] (średnio 38 kJ z całkowitego
utleniania 1 g) i są związkami najlepiej nadającymi się na materiały zapasowe”.
[W. Lewiński, Anatomia i fizjologia człowieka, wyd. 2, s. 190]
Geneza teorii o szkodliwości tłuszczów jest komiczna.
Naukowcy, oczywiście pod wpływem i naciskiem ze strony dwóch największych
przemysłów świata (farmaceutyczny i spożywczy) zrobili eksperyment na królikach
i wykryli, że spożycie tłuszczów zwiększa u nich między innymi ryzyko chorób
serca. Zabawna sprawa, bo królik to stuprocentowy roślinożerca. Dla jego układu
pokarmowego cholesterol to trucizna.
Człowiek natomiast to typowy wszystkożerca, ... I pytam się: jak można zalecenia
dla ludzi, wszystkożerców, opracowywać na podstawie badań na królikach,
roślinożercach?
Zatem nauka jest jednomyślna: węglowodany nie są najlepszym, ani nawet
preferencyjnym źródłem energii dla człowieka. Są nim tłuszcze. Co znaczy, że
węglowodany nie mogą być głównym składnikiem właściwego jadłospisu!
Potwierdzenie nauki znajdujemy na każdym kroku w prawdziwym życiu . . .
Nadmiar węglowodanów zapowiada cukrzycę. Człowiek, aby optymalnie funkcjonował,
musi mieć zdrowy poziom glukozy (cukru) we krwi. Przy obecnym jedzeniu, a jest
ono na ogół wysokowęglowodanowe, nietrudno doprowadzić do tego, że tej glukozy
mamy we krwi za dużo. Jeśli jest jej za dużo, sieje spustoszenie w organizmie
niczym potężne tornado w małym miasteczku. Uszkadza np. układ nerwowy. Dlatego
właśnie osoby z cukrzycą łatwo rozdrażnić i stają się nieznośne, czasem nawet
wykazują nieracjonalne zachowanie.
Lecz to nie wina umysłu, a układu nerwowego podrażnionego przez nadmiar glukozy,
której przyczyną jest nadmiar zjadanych węglowodanów. Ponadto nadmiar glukozy
skutkuje uszkodzeniem, zaburzeniem czynności i niewydolnością różnych narządów,
szczególnie oczu, nerek, nerwów, serca i naczyń krwionośnych.
Jeśli systematycznie spożywamy dużo węglowodanów (a często w jednym posiłku
przekraczamy 100 gramów — więcej niż zdrowa, całodniowa ilość!), powstaje tzw.
insulinooporność. Organizm przestaje radzić sobie z obniżaniem glukozy. Efekt:
cukrzyca typu II.
Szczególnie na śniadanie organizm nie lubi i nie chce
węglowodanów, zwłaszcza węglowodanów przetworzonych, takich jak wyroby
cukiernicze; oraz węglowodanów bardzo skupionych procentowo, takich jak wyroby
piekarnicze.
Wynika to z tego, że rano u każdego człowieka występuje lekko zwiększona
oporność na insulinę. Po zakończeniu procesu trawienia końcowym wynikiem
spożycia posiłku bogatego w węglowodany jest wzrost stężenia glukozy we krwi.
Wiadomo, że krew nie może być słodka (glukoza to cukier). Dlatego organizm czym
prędzej musi wysłać glukozę z krwi do komórek lub, jeśli komórki, magazyn
wątrobowy i mięśniowy są przepełnione, przetworzyć na kwasy tłuszczowe i odłożyć
w tkance tłuszczowej. Jeśli wzrasta stężenie glukozy, natychmiast wzrasta
stężenie insuliny, której zadaniem jest przemieścić glukozę do komórek. Jednak
wczesnym rankiem komórki stawiają opór. Więc trzustka musi wyrzucić więcej
insuliny niż normalnie, aby zmusić komórki do wpuszczenia glukozy do środka.
Trzustka jest więc zmuszona do cięższej pracy.
Organizm człowieka nie został przystosowany do tego, aby funkcjonować na
węglowodanach. Jeśli przyrównamy człowieka do samochodu, to węglowodany nie są
paliwem, który go napędza. Owszem, człowiek jest na tyle cudownym dziełem
stworzenia, że pojechać — pojedzie. Tyle tylko, że jazda ta nie obędzie się bez
uszkodzeń. A to dlatego, że silnik pojazdu zwanym człowiekiem najlepiej pracuje
na niewielkiej ilości węglowodanów, a więc na dużej ilości naturalnych tłuszczów
i białek. Bo widzisz, dużo węglowodanów przeciąża delikatną trzustkę, tak jak
słabej jakości paliwo przeciąża silnik w samochodzie. Zaznaczam: nie jest to
niczyja opinia, lecz fakt.
Naukowy podręcznik medyczny pt. Scientific Foundations of Biochemistry in
Clinical Practice (w wolnym tłumaczeniu: Naukowe podstawy biochemii w
praktyce klinicznej) wyjaśnia:
tylko 1% trzustki jest zdolny do przetwarzania węglowodanów. To nie pomyłka — to
jeden procent. Pozostałe 99%, prawie cała aktywność biologiczna trzustki,
powinna przetwarzać pożywienie tłuszczowe i białkowe. Zawsze tak było.
Węglowodany (nie tłuszcze) powodują otyłość. W książce Textbook of Medical
Physiology czytamy, że insulina (odpowiedź na węglowodany) prowadzi do
odkładania tłuszczu w istniejącej już tkance tłuszczowej . . . czytamy też, że
przy nieobecności insuliny odkładanie się tłuszczu jest zablokowane . . . a co
najlepsze, czytamy też, że efektem końcowym ograniczenia węglowodanów jest
spalanie własnego tłuszczu na energię!
Sądzimy, że tyjemy od jedzenia tłuszczu. Nie, tłuszcz z pożywienia nie odkłada
się w tkance tłuszczowej organizmu. Nie ma szlaku metabolicznego, który na to
pozwala. Co więcej: właśnie kiedy jemy tłuste produkty . . . przestajemy tyć.
Biochemia Harpera na stronie 171 stwierdza, że tak jest:
„Duże spożycie tłuszczu hamuje lipogenezę [tworzenie i odkładanie się
tłuszczu] w tkance tłuszczowej”.
„Nie ma związku między ustalonym indeksem glikemicznym pożywienia a indeksem
insulinowym [ilością wyprodukowanej insuliny jako
odpowiedź na węglowo dany zawarte w posiłku]”.
...
Nie daj się oszukać, że węglowodany złożone są zdrowsze i nie zagrażają zdrowiu.
W nadmiarze — powyżej 70 gram na dobę — owszem, zagrażają tak samo, jak proste.
Organizm człowieka sam potrafi wytwarzać glukozę wedle zapotrzebowania — z
tłuszczu i białek, tym samym utrzymując glukozę we krwi na perfekcyjnym
poziomie. Ponadto podręczniki fizjologii stwierdzają, że nawet po pięciu
tygodniach kompletnej głodówki (pijąc tylko wodę), u przeciętnego człowieka
poziom glukozy we krwi pozostaje stabilny! Już samo to sugeruje, jak niewiele
potrzebujemy węglowodanów na dobę.
W Textbook of Medical Physiology w sekcji o metabolizmie i termoregulacji
maluje obraz prawdy, a wygląda ona tak:
„Węglowodany spowalniają metabolizm w przeciwieństwie do tego, co się dzieje
poprzez konsumpcję naturalnych źródeł tłuszczów i białek”.
„Cukier w przebraniu” mam na myśli żywność: pieczywo, owoce, ziemniaki, ryż i
inne, głównie skrobiowe produkty. To wszystko są źródła węglowodanów, a
pamiętajmy, że węglowodany to inna — bardziej ogólna — nazwa dla cukrów!
Wszystkie one kończą we krwi jako glukoza.
Biedna trzustka, która w jednym tylko procencie ma możliwość przerabiania
cukrów, jest zmuszona się z tym uporać.
Zatem widać zalecenia dla diety
niskowęglowodanowej (low carb) albo po prostu żywienia ubogiego w
węglowodany.
To twoja przepustką do zdrowia.
Piękno takiego żywienia polega na tym, że — przeciwnie do zmyślnych i głupich
diet — jest proste, najprostsze pod słońcem. Wystarczy bowiem zapamiętać
jego istotę:
Ogranicz ilość spożywanych węglowodanów do 70 gram na dzień.
Inne pokarmy możesz spożywać wedle apetytu. To najważniejsza informacja,
jaką trzeba znać przy żywieniu ubogim w węglowodany. Tylko tyle! Nie przekraczać
70 gram węglowodanów na dobę. Dieta uboga w węglowodany to najlepszy sposób
żywienia dla człowieka — jedyny słuszny; jedyny, który zapewnia doskonałe
zdrowie.
[Przypominam - to radykalne stwierdzenie cytuję za podanym źródłem, ale - moje
zdanie,
nie tak radykalnie - zgadza się z nim. Czytaj dalej]
70 gram na dobę — skąd się wzięła ta liczba wzięła? Z doświadczenia jednego z
najbardziej znanych rzeczników diety ubogiej w węglowodany: doktora Wolfganga
Lutza. Zasadność takiego żywienia i liczbę 70 gram na dobę doktor Lutz
weryfikował przez czterdzieści lat praktyki medycznej. Tyle gramów było
potrzeba, aby samą tylko zmianą żywienia ulżyć chorym pacjentom w tym, co im
dolega.
Historia piramidy żywieniowej jest iście ciekawa i ma mocne powiązanie z
przemysłem zbożowym . . . oraz farmaceutycznym.
Więc podobnie, jak wiele popularnych i utartych teorii, tak też piramida jest
politycznie poprawna, a naukowo — błędna....
Narzucane przez WHO zalecenia, a klęka przed nimi świat, to kompletna
porażka. Wystarczy przyjrzeć się rzeczywistości.
Czy powstrzymały inwazję chorób zwyrodnieniowych lub metabolicznych? Czy spada
odsetek chorych na nadciśnienie, cukrzycę, nadwagę, serce? Żywienie bogate w
węglowodany i ubogie w tłuszcze niepodzielnie panuje od dekad. Gdyby było
właściwe człowiekowi, to tak — odsetek ten by spadał. Lecz jest na odwrót. Z
dekady na dekadę stan zdrowia społeczeństwa się pogarsza. Bo piramida żywieniowa
stoi na głowie.
To, czego każe nam się jeść najwięcej
(węglowodany), powinniśmy jeść najmniej. A to, czego nam się zabrania (naturalne
tłuszcze i białka), powinno być głównym składnikiem jadłospisu. Lecz takie
zalecenia w ogóle mnie nie dziwią. Jak wyjaśniłem, tworzenie piramidy zostało
przyćmione przez powiązania finansowe dwóch gigantycznych przemysłów:
farmaceutyczny i zbożowy. Trzeba zauważyć, że WHO nie jest twórcą piramid. WHO
je zatwierdza, a tworzy między innymi Departament Rolnictwa USA, odpowiednik
polskiego Ministerstwa rolnictwa i rozwoju wsi. Wytyczne są rozważane przez
europejskie oddziały kilku organizacji oraz wdrażane w życie w Unii
Europejskiej. Opisuję to ogólnikowo, aby nie wdawać się w nudne szczegóły.
Istnieje bowiem wiele form upowszechniania wytycznych. Globalizacja i wspólna
polityka zdrowotna Unii Europejskiej skutkuje ustaleniem zbliżonych zaleceń
żywieniowych we wszystkich jej krajach.
Natomiast na co trzeba zwrócić uwagę, to fakt, że Departament Rolnictwa USA
(twórca piramidy) nie jest organizacją zdrowia publicznego. Jeśli zgłębimy się w
historię jego powstania, to odkryjemy coś, co powinno dać do myślenia. Otóż
departament ten utworzył ówczesny prezydent Abraham Lincoln. Pierwotnym
założeniem było, aby wspomóc rolników. „Wspomóc” w tym wypadku znaczy „wspomóc
sprzedaż produktów rolnictwa”. Dlatego wszelkie wytyczne żywieniowe tworzone
przez tę organizację służą rozwojowi ekonomicznemu — promocji i sprzedaży
produktów rolnych społeczeństwu Stanów Zjednoczonych oraz krajom reszty świata.
Prościej mówiąc, celem jest sprawić, aby jak najwięcej ludzi jadło produkty
wytwarzane przez rolników, a nie — jak się sądzi — aby społeczeństwo mniej
chorowało i żyło dłużej.
Trzeba być ostatnim lemingiem, aby powierzać swoje zdrowie organizacjom
rządowym.
Przykre to, ale prawdziwe.
Wszyscy farmerzy wiedzą, że aby pogrubić dowolne zwierzę, wystarczy zwiększyć im
podaż węglowodanów. Byłoby to świadectwem braku rozsądku, gdyby się nie
zastanowić, czy podobnie nie jest u ludzi? Ano jest.
Nie chodzi o to, aby węglowodany całkowicie wykreślić z jadłospisu.
Spokojnie, to nie Atkins. Dieta Atkinsa wprawdzie jest bliska nauce, lecz
zawiera lukę: jej twórca za bardzo demonizuje węglowodany. Trzeba rozumieć, że
są to związki człowiekowi potrzebne, tylko we właściwej ilości: nie za dużo, nie
za mało. Ile dokładnie — do 70 gram na dobę.
Wracając do podziału na „lepsze” i „gorsze” węglowodany. Lepsze to owoce i
warzywa: kapustne, cebulowe, większość liściowych i dyniowate. Gorsze to
wszystko, co nie jest owocem i warzywem. Głównie produkty skrobiowe i zbożowe —
i oczywiście wyroby cukiernicze, ale o tym wspominać nie muszę.
Doktor Lutz odkrył, że jeśli trzymamy się ograniczenia węglowodanów do 70 gram
na dobę, dla zdrowia niewielka jest różnica, czy to będą węglowodany lepsze
(owoce i warzywa) czy gorsze (produkty skrobiowe i zbożowe).
Basic Medical Biochemistry:
„Kwasy tłuszczowe [naturalne tłuszcze] są głównym paliwem [źródłem energii]
dla człowieka, ponieważ organizm utlenia [spala] więcej tłuszczów niż innych
substancji. Z tłuszczów zużywanych jest 540 kalorii w okresie 12 godzin w stanie
spoczynku w porównaniu do 280 kalorii z glukozy [węglowodanów] lub 80 kalorii z
aminokwasów [białek]”. [M. Lieberman, A.D. Marks, Basic Medical
Biochemistry, A Clinical Approach, wyd. 4, sekcja 4, rozdział 19]
A oto, co znajdziemy zakopane w Textbook of Medical Physiology na stronie
821:
„[…] Prawie całe zapotrzebowanie organizmu na energię może być zapewnione
przez utlenianie [spalanie] przetransportowanych wolnych kwasów tłuszczowych
[naturalne tłuszcze] – bez zużywania węglowodanów lub białek jako źródło energii”.
[A.C. Guyton, J.E. Hall, Textbook of Medical Physiology, wyd. 12, s. 821]
Kolejne naukowe potwierdzenie, że węglowodany nie są najlepszym źródłem energii,
tym razem z Biochemia, Krótki kurs — najlepszego podręcznika biochemii na
świecie:
„Tłuszcze dobrze nadają się do pełnienia funkcji paliwa komórkowego, ponieważ
są bardziej zredukowane niż węglowodany, tj. atomy węgla są połączone z atomami
wodoru i innymi atomami węgla, a nie z atomami tlenu jak w węglowodanach”.
[J.L. Tymoczko, J.M. Berg, L. Stryer, Biochemia, Krótki kurs, wyd. 2, s. 194]
Ten sam podręcznik na stronie 273 stwierdza:
„Tłuszcze są bardziej wydajnym źródłem energii niż cukry takie jak glukoza [z
węglowodanów]”.
„Utlenianie kwasów tłuszczowych [spalanie tłuszczów] to podstawowe źródło
energii dla wielu tkanek za wyjątkiem ośrodkowego układu nerwowego i krwinek
czerwonych”.
[N. V. Bhagavan, Chung-Eun Ha, Essentials of Medical Biochemistry, With Clinical
Cases, wyd. 1, s. 191]
Co ciekawe, również Twoje serce preferuje
tłuszcze jako źródło energii, nie węglowodany. Wiedziałeś o tym? Tymczasem co
nam się wmawia? Żeby unikać tłuszczów, bo szkodą na serce. Parodia.
„Jako źródło energii serce zużywa przede wszystkim kwasy tłuszczowe
[tłuszcze] – w około 60 do 80%. Resztę energii pobiera z glukozy [węglowodany] i
mlecza nu”.
[M. Lieberman, A.D. Marks, Basic Medical Biochemistry, wyd. 4, s. 891]
Wiadomo, że nasze zdrowie jest kontolowane przez stopień
naszej odporności. Żywienie bogate w węglowodany hamuje czynność neutrofili -
komórek układu odpornościowego, które wychwytują bakterie i inne patogeny, a
potem je niszczą.
Itd. itd. Co do tematu węglowodany a serce - patrz jeszcze dodatek na
końcu.
Najkrótsze podsumowanie:
Węglowodany = cukry. To jest najważniejsze, co trzeba zapamiętać. Nie teorie o
indeksie glikemicznym, nie podział na proste i złożone. Każdy węglowodan działa
tak samo w organizmie: zamienia się w glukozę.
Nadmiar węglowodanów = infekcje grzybicze.
Węglowodany to ich ulubiona substancja macierzysta — najlepszy materiał
budulcowy, na którym mogą się szybko rozwijać.
Węglowodany nie są niezbędne. Organizm sam je wytwarza — z białek i tłuszczów —
i to w idealnej ilości, bo wedle zapotrzebowania.
Węglowodany (w nadwyżce) są przyczyną różnych chorób i zmęczenia!
Trzustka . . . została stworzona tak, aby wydzielać insulinę raz lub maksymalnie
dwa razy dziennie jako odpowiedź na węglowodany!
Dlatego popularna rada: „Jedz kilka posiłków węglowodanowych dziennie” nie ma
naukowego sensu. Dla jak najlepszego zdrowia, powinniśmy jeść maksymalnie dwa
posiłki węglowodanowe, w których łącznie na dobę dostarczamy nie więcej niż 70
gram węglowodanów.
Należy zwracać uwagę na to, aby w jednym posiłku nie
dominowały węglowodany i tłuszcze jednocześnie.
Energia z węglowodanów niezużyta natychmiast po ich konsumpcji przekształcana
jest w tkankę tłuszczową.
Nie bójmy się zdrowych tłuszczów!
[tj. zwierzęcych z dobrej hodowli lub z dziczyzny,
nieprzetworzonych przemysłowo, do smażenia - wszelkich nasyconych lub jednonienasyconych (mało podatnych na utlenienie), niektórych roślinnych z zimnego
pierwszego tłoczenia, nie rafinowanych i nie odbarwianych sztucznie,
jakościowego masła a nie margaryn, itp.
To szeroki osobny temat częściowo ujęty w artykułach:
Olej czy smalec, O
tłuszczach raz jeszcze (cz.1),
O tłuszczach omega, ...)
Dodatek:
Informacja o 'Optymalnych' i doktorze J. Kwaśniewskim - polskim lekarzu
znanym z tak zwanej Diety Optymalnej, autorem wielu książek:
Żywienie optymalne: zasady i przepisy kulinarne, 1990
Tłuste życie, 1997
Ksia̜żka kucharska: 700 przepisów kulinarnych, 1998
Dieta optymalna, dieta idealna, 2004
Jak nie chorować?, 2017
Optymalizm to pojecie związane z
ruchem optymalnych, czyli ludzi hołdujących stylowi życia i diecie opracowanej
przez dr Jana Kwaśniewskiego. Piotr Kraus próbuje w swojej książce „Optymalizm”
przekroczyć dualizm naszego świata i zaproponować drogę do zmian cywilizacyjnych
na świecie. >
http://niezaleznatelewizja.pl/otwarte-forum-tematyczne-14-06-2017/
Są cyklicznie organizowane przez Celinę Chacińską, autorkę książki
„Świadome Odżywienie, świadome życie”, turnusy żywienia optymalnego.
Niezależna Telewizja NTV zarejestrowała rozmowy z uczestnikami tych spotkań.
Opowiadają oni o swoich doświadczeniach i przebytych problemach zdrowotnych,
które pokonali, także dzięki żywieniu optymalnemu – diecie doktora
Kwaśniewskiego. >
http://niezaleznatelewizja.pl/otwarte-forum-tematyczne-22-04-2016/
NTV gościło też Optymalnych z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Optymalnych:
Prezesa Stowarzyszenia – Bogdana Tkocza oraz panią Celinę Chacińską (doradcę
żywienia optymalnego) i Marka Konopkę (doradca żywienia optymalnego). Rozmowa
dotyczy żywienia optymalnego i diety optymalnej w oparciu o prace dr Jana
Kwaśniewskiego. Poznajemy także historię pana Marka Konopki i etapy stosowania
żywienia optymalnego u niego oraz uzyskane rezultaty co dokumentuje króciutkim
klipem filmowym. >
http://niezaleznatelewizja.pl/nauka-i-technologia-nowej-ery-13-05-2014/
To że dieta Kwaśniewskiego nie zawsze się sprawdzała wynika zarówno z
faktu, że nie ma diety równie dobrej dla każdego, jak z paru przeoczeń.
Można do nich zaliczyć:
- doktor Kwaśniewski zaleca 50 do 55 gramów węglowodanów na dobę. To może być
zbyt mało, wstosunku do ilosci zalecanych przez dra Lutza (do 70 g)
- za dużo różnych źródeł białka; zalecać należy co najwyżej dwa pokarmowe źródła
białek na dobę, jedno pochodzenia roślinnego, drugie pochodzenia zwierzęcego.
Węglowodany a serce
Doktor Jan Kwaśniewski, dał krótko uchwytny i
obrazowy zarys zagadnienia w swojej książce Tłuste życie; napisał:
„Czy zdrowe serce potrafi wykorzystywać, tzn. spalać, węglowodany? Nie! Nie
potrafi. W komórkach zdrowego serca nie ma enzymów (maszyn) do spalania
węglowodanów, ani enzymów do przetwarzania węglowodanów w inny sposób. Jeśli w
piekarni nie ma pieca, to zawsze znaczy, że tam się chleba nie wypieka. Jeżeli w
komórkach mięśnia sercowego nie ma enzymów (maszyn) do spalania węglowodanów, to
tak samo oznacza, że w tych komórkach, w tym sercu, żadne węglowodany spalane
być nie mogą. Jeżeli w sercu nie ma enzymów, które zdolne są zamieniać kwas
pirogronowy w kwas mlekowy, to bezspornie oznacza, że i w ten sposób serce nie
może wytwarzać energii.
Co się dzieje, gdy serce musi korzystać z węglowodanów, tj. mniej wydajnego
źródła energii? A musi to czynić wówczas, gdy organizm nie może dostarczyć mu
paliw lepszych? Takie serce z konieczności buduje bardzo liczne enzymy do
spalania tego gorszego paliwa. Enzymy te zajmują dużą objętość i serce musi
przerastać, musi stać się chore. A więc przyczyną wyższą prawie wszystkich
chorób serca jest niekorzystne odżywianie, zmuszające serce do spalania tego,
czego spalać nie powinno”.
[Jan Kwaśniewski, Tłuste życie, Warszawa 1997]
Książka
Dieta Dobrych Produktów Ewy Bednarczyk-Witoszek
(http://www.dietaoptymalna.com, nie należy mylić z dietą dra J.
Kwaśniewskiego, chociaż miała w niej swoje początki), opisuje
podobne podejście, które poprzez swoje rewelacyjne rezultaty pokazuje zalety włączania tłuszczów i
ograniczania węglowodanów.
Opr. Leszek Korolkiewicz
Podziękowania dla Ł. Kinga za szereg myśli, które tutaj inkorporowałem
| |
Wyszukiwarka
lokalna
na dole strony
Także w Komunikaty
_______________
Zapisz się na
▼Biuletyn▼
Zobacz informację
wstępną
(Twoje dane są całkowicie bezpieczne;
za zapis - upominek >
Informacja wstępna)
_______
Twoja
Super Ochrona Medyczna
|