Zakwaszony czy skwaszony
Kiedyś bałem się pić kawę, którą bardzo lubię, ... bojąc się "zakwaszenia
organizmu".
Zacząłem badać ten temat i w wyniku powstał artykuł
Zakwaszenie.
Tam wstępnie poddałem w wątpliwość istnienie tego zjawiska.
Od tamtego czasu znalazłem o tym dużo więcej informacji.
Nie przesądzając do końca w jakich proporcjach należy uznać przeciwstawne
przekonania, pozwolę sobie dodać jeszcze więcej dziegciu do tego 'miodu' jaki
serwują różne pisemka (zwłaszcza kolorowe) z poradami medycznymi.
Ma to i szersze znaczenie, ponieważ ilustruje powszechne zjawisko mijania się
faktami.
Jestem tym zjawiskiem co najmniej skwaszony :)
Posłużę się głównie znowu fragmentami z biuletynów Mapy Zdrowia w
redakcji Łukasza D. Kinga (www.BiuletynZdrowia.pl).
Czasem są to mocne zdania, czasem nie do końca się zgadzam, ale warto znać to
stanowisko ...
Te cytaty zabarwiłem innym odcieniem, wytłuszczenia
moje; niektóre wypowiedzi powtarzają to, co już było w powołanym na wstępie
artykule).
Będzie długi tekst - ostrzegam :)
Uwaga ex post - zauważyłem w 2020 r., że linki do
zamieszczonych ilustracji już nie działają a obecnie nie potrafię ich
znaleźć - przepraszam.
W normalnym świecie tworzy się produkty, aby
rozwiązywać problemy konsumentów. Dzisiejszy świat odbiega więc od normalności,
bo jest na odwrót: dzisiaj tworzy się
PROBLEMY, aby sprzedawać produkty.
Działa tu zasada: „Dajcie mi lek, a choroba się
znajdzie”.
Tak jest z, tfu, zakwaszeniem organizmu.
Zakwaszenie organizmu jest SFABRYKOWANĄ przypadłością,
której twórcami są tak zwani kreatorzy chorób. Wpoili nam – poprzez sprytne
reklamy – że zła dieta obniża pH krwi, a to pociąga za sobą wszystkie plagi
egipskie i nie odpowiada tylko za trzęsienia ziemi i tornada.
Rezultat? Cały Internet aż huczy od tekstów poświęconym,
tfu, zakwaszeniu organizmu. Ludzie czytają, zaczynają się martwić, zaczynają się
bać . . . i zaczynają kupować preparaty na odkwaszanie.
Tylko, drodzy Czytelnicy . . . powtarzam:
zakwaszenie organizmu nie istnieje. Wyjaśnię w wielkim skrócie:
Otóż ktoś kiedyś zauważył, że pewne pokarmy i napoje
wpływają na pH moczu. Farmabiznes to podchwycił i postanowił wykorzystać.
Zaczęto nam wmawiać, że obniżone pH moczu („zakwaszenie”) świadczy o obniżonym
pH krwi.
Tak nie jest! U zwykłego człowieka mocz nie ma wpływu
na pH krwi.
Prawdą jest, że obniżone pH krwi – czyli kwasica
metaboliczna – jest poważną sprawą, potencjalnie nawet śmiertelną, jeśli
nieleczoną.
Ale WIERUTNYM KŁAMSTWEM jest, że obniżone pH moczu (albo,
co gorsza, śliny) to powód do obaw i przyczyna wszelkiego zła. Bzdura.
Prawda jest taka, że lekko obniżone pH moczu jest
KORZYSTNE dla zdrowia! Świadczy bowiem o lekko podniesionej ilości ciał
ketonowych we krwi (nie mylić z ketozą).
Dlaczego to korzystny stan?
Ponieważ, jak twierdzi czołowy biochemik z Uniwersytetu
Stanforda, pan Lubert Stryer – autor najlepszego podręcznika biochemii na
świecie – ciała ketonowe to doskonałe źródło energii, szczególnie dla serca,
wątroby i mięśni szkieletowych.
Czyli w uproszczeniu znaczy to, że organizm LEPIEJ
funkcjonuje, kiedy pH moczu jest lekko kwaśne, a nie zasadowe!
I podkreślam: fakt, że pH moczu jest lekko kwaśne . . .
nie świadczy o tym, że masz zakwaszoną krew. Zakwaszenie krwi, czyli ketoza,
która potem skutkuje kwasicą, jest NIEMOŻLIWA u przeciętnego człowieka!
NIE…MOŻ…LI…WA.
Dokładnie te słowa znajdziemy w podręczniku nauk
medycznych, The Textbook of Medical Physiology,
wydanie 11, na stronie 844, akapit 9.
Co to wszystko oznacza
w PRAKTYCE?
#1—Kupowanie pasków do mierzenia pH to strata pieniędzy.
#2—Spędzanie czasu na nauce o dietach alkalizujących to
strata czasu.
#3—Unikanie mięsa i produktów, które rzekomo „prowadzą
do zakwaszenia”, to strata zdrowia.
#4—A więc możesz pić tę przeklętą kawę. Jest, jest,
jest!
#5—A więc możesz jeść to przeklęte mięso. Juhuuu!
Oraz: #6—Teksty publikowane w Internecie często piszą
zwykli pisarze, a nie osoby ze znajomością nauk medycznych, takich jak
fizjologia czy biochemia, która przedstawia prawdę o człowieku.
Krótko mówiąc: strony, które piszą o zakwaszeniu jako o
poważnym problemie, reprezentują podobny poziom wiedzy, co „Mydełko Fa” w
historii polskiej muzyki rozrywkowej.
Nie twierdzę, że wiem wszystko, bo tak nie jest, nie
mam licencji na wiedzę. Ale wiem dość dużo, aby nie dać złapać się w szpony
gigantycznych teorii spiskowych farmabiznesu.
...
Przejdźmy do kilku konkretów. Jest presja ze
strony naturoterapeutów, by pH moczu było raczej zasadowe niż kwaśne.
Takie myślenie nadaje się na śmietnik.
Dlaczego?
Przede wszystkim dlatego, że normalne pH moczu jest
lekko kwaśne. Wynosi około 6 – wiadomo z fizjologii.
Ale w gruncie rzeczy nie to jest najważniejsze…
Wiadomo, że nerki uczestniczą w utrzymywaniu równowagi
kwasowo-zasadowej.
Po pierwsze, usuwają nadmiar kwaśnych składników krwi z
przemian metabolicznych.
A po drugie, usuwają też nadmiar zasadowych składników,
by krew nie była zbyt alkaliczna.
I ponieważ skład diety bywa różny, to raz mamy pH moczu
5, a raz mamy 8. Te skoki są NORMALNE. Ściśle biorąc, fizjologia lekarska Halla
i Guytona informuje, że normalne pH moczu waha się między 4,5 a 8.
Skąd więc twierdzenia, że kwaśne pH moczu jest złe?
Co więcej, warto zauważyć, że w drogach moczowych żyją
bakterie. Jeśli alkaliczne pH moczu utrzymuje się zbyt długo, to następuje
przerost tych bakterii.
Skutki? Zakażenie E.coli, pałeczką ropy błękitnej i
innymi bakteriami. Zakażenia te częściej rozpoznaje się w praktyce klinicznej u
osób z przewlekle zasadowym moczem.
Więc uważajmy, jak ktoś pisze, że trzeba jeść tak, by
mocz był alkaliczny. Idąc za taką radą krzywdę sobie wyrządzimy.
Trzeba się stosować tylko do tych rad o zdrowiu, które
są udowodnione – oparte na fizjologii i biochemii człowieka.
Ktoś zapytał: "Ale co z wapniem? Czy organizm nie
broni się przed kwasami poprzez ‘kradzież’ wapnia z kości i zębów?
I czy nie stąd bierze się osteoporoza lub próchnica? Podobnie mówi Jerzy Zięba,
którego wiedzę Ty też sobie cenisz”.
Pan Jerzy przedstawia najwyższy poziom wiedzy o zdrowiu.
Podpisuję się prawie pod wszystkim, co mówi.
Owo ‘prawie’ – to właśnie zakwaszenie, od którego już
ucho cierpliwości mi się urywa. :-(
Żeby nie zadzierać nosa, skupię się na tym, co mówi
nauka.
„Textbook of Medical Physiology” —
ceniony na świecie podręcznik
o fizjologii człowieka — stwierdza . . .
„Jeśli osoba wolno [chodzi o ok. dwa tygodnie]
przechodzi z diety, gdzie przeważają węglowodany na dietę, gdzie przeważają
niemal tylko tłuszcze, organizm adaptuje się do używania większej ilości kwasu
acetylooctowego [jedno z ciał ketonowych] niż zwykle. Normalnie w sytuacji
takiej nie dochodzi do ketozy. Na przykład u Inuitów (Eskimosów), którzy czasem
żyją prawie tylko na diecie wysokotłuszczowej, nie rozwija się ketoza”. [A.C.
Guyton, J.E. Hall, Textbook of Medical Physiology, wyd. 11, s. 844]
Wniosek z tego?
Jest taki, że nawet na żywieniu bez owoców i warzyw (nie
polecam), a niemal tylko mięsie i tłuszczu zwierzęcym, nie następuje zbytnie
nagromadzenie kwasów.
A kwasy powstałe ze spalania tłuszczu organizm zużywa
na paliwo komórkowe.
. . . i jest to dobre paliwo!
Zatem – jeśli ktoś straszy „zakwaszeniem”, robi z muchy
słonia. Prawie nikomu ono nie grozi.
A CO
Z WAPNIEM? Czy organizm
kradnie go z kości, by zobojętnić kwasy?
Na jednym z wykładów pana Jerzego usłyszałem, że tak.
. . . że organizm kradnie wapń z kości i zębów, jeśli
jest zbyt dużo kwasów. A gdzie tam, wcale nie.
Jeśli nie ma się kłopotów z nerkami i innych zaburzeń
związanych z przemianą materii, nie dojdzie ani do „zakwaszenia”, ani do
kradzieży wapnia.
Zajrzyjmy do książki ukazanej na zdjęciu:
FRANCISZEK KOKOT —
polski lekarz, nefrolog, endokrynolog,
profesor nauk medycznych — o kradzieży
wapnia z kości mówi tak . . .
„Mobilizacja zasad kostnych [fosfor i wapń] występuje
jedynie w przebiegu długotrwałych, łagodnie przebiegających kwasic nerkowych lub
też w przebiegu niecałkowicie wyrównywanej cukrzycy. Ostre kwasice nieoddechowe
nie doprowadzają do uchwytnych zmian w układzie kostnym”. [źródło: F. Kokot, „Gospodarka
wodno-elektrolitowa i kwasowo-zasadowa, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich,
s. 140]
Zatem mówiąc o zakwaszeniu, wchodzimy na bezdroża
wiedzy, na bagna wiedzy, na śmietnik wiedzy.
Dobre książki naukowe bez certolenia tłumaczą, że:
PO PIERWSZE — zakwaszenie organizmu to tylko chwyt
marketingowy. Człowiek potrzebuje odkwaszania tak, jak ryba ręcznika.
PO DRUGIE — obecność kwasów z przemiany materii to
sprawa normalna. Organizm w 99% przypadków radzi sobie z nimi poprzez układy
buforowe i wydalnicze.
PO TRZECIE — skoro układy buforowe i wydalnicze mają
wszystko pod kontrolą, organizm nie uwolni wapnia i fosforu z kości. Szkielet
jest bowiem zbyt cenny, by go niszczyć.
...
Oto jeszcze dalej idące konstatacje.
Żeby mieć zdrowie — trzeba się zakwaszać!
Proszę nie mrużyć oczu.
W tytule paragrafu nie ma błędu.
Istotnie, jest tam napisane: żeby mieć zdrowie, trzeba się zakwaszać. NIE
ODKWASZAĆ!
Proszę czytać dalej, a wszystko państwu wyjaśnię.
I będzie zaskoczenie.
Otóż „zakwaszenie” to zdaniem wielu zdrowotna apokalipsa, tyle się teraz o tym
mówi.
„Zasadowość” z kolei (alkalizacja) to arka wybawienia dla człowieka rozłożonego
przez choroby, mówią nam.
Tymczasem . . .
. . . Okazuje się, że nijak ma się to do rzeczywistości.
Wyjaśnię. Od paru miesięcy, już jakieś pół roku, robię coś dziwnego. Otóż
zbieram wyniki badań gazometrycznych od rodziny, znajomych i przyjaciół, którzy
takowe robili.
Po co? Po to, żeby zobaczyć, jak NAPRAWDĘ jest z tym pH krwi. Czy rzeczywiście
jest taka kwaśna, jak się mówi.
Dodam wpierw, że gazometria to badanie diagnostyczne, które daje obraz równowagi
kwasowo-zasadowej. Rzetelne badanie robi się na podstawie krwi pobranej z
tętnicy promieniowej, która biegnie w przedramieniu.
To jest to miejsce, w którym sprawdzamy czasem tętno:
(Robi to lekarz, nie pielęgniarka; pielęgniarka może pobrać krew tylko np. z
ucha albo z palca po nakłuciu).
Potem zestawia się z normą między innymi pH krwi.
A norma dla pH krwi wynosi od 7,35 do 7,45.
I co się okazało z 35 badań gazometrycznych, które zebrałem?
Otóż tylko dwie osoby miały pH w dolnej granicy normy (7,36 i 7,38) — więc
bardziej w kierunku kwaśnym.
Wszystkie pozostałe osoby — miały pH krwi bliżej górnej granicy normy, a aż pięć
osób miało przekroczoną górną granicę — czyli miały krew ZBYT ZASADOWĄ!
WNIOSEK: większość ludzi ma kłopot z nadmierną zasadowością a nie zakwaszeniem
organizmu.
Szok, ale tak właśnie jest.
Tylko dlaczego?
Dlaczego tak się dzieje?
Wszystkiemu winne jest oddychanie, drodzy państwo.
Jeśli oddychamy zbyt głęboko (czyli 99% ludności świata), to usuwamy zbyt dużo
dwutlenku węgla.
A dwutlenek węgla . . . to lekki kwas.
Lekki kwas, którego WAŻNYM zadaniem jest między innymi nie dopuścić do zbytniej
zasadowości (alkalizacji) krwi.
Doktor Jan Pokrywka, którego bardzo cenię, ujął to tak:
„Obniżanie CO2 w płucach przesuwa pH krwi w stronę nadmiernego odkwaszenia,
czyli nadmiernej zasadowości. (…) Nadmierna zasadowość jest groźna, może
prowadzić nawet do zatrzymania akcji serca.
Dlatego organizm dąży do utrzymania właściwego pH. Przy niedoborze zakwaszenia
płynów ustrojowych organizm używa do tego niefizjologicznych metabolitów
zakwaszających (różnych kwasów organicznych i nieorganicznych).
Właściwym elementem zakwaszającym jest kwas węglowy, czyli wynik połączenia
dwutlenku węgla z wodą. Z braku kwasu węglowego organizm używa innych
metabolitów. Uzyskuje w ten sposób właściwe pH, ale cierpi na tym cały
metabolizm”.
W innych słowach: MUSIMY się „zakwaszać” dwutlenkiem węgla; wtedy organizm nie
zużywa do tego metabolitów z przemiany materii, na przykład trawienia mięsa,
albo kwasów mineralnych.
Co więcej . . . nadmierna zasadowość krwi — okazuje się jest NAJCZĘSTSZYM
zaburzeniem równowagi pH, jak pokazują zebrane przeze mnie wyniki gazometrii.
Powtórzę to: ludzie o wiele częściej cierpią na zbyt dużą ZASADOWOŚĆ krwi, niż
na zbyt dużą kwasowość.
Ale moje 35 badań to nic w porównaniu z tym . . .
Sprawa zamknięta!
Ludzie oddychają głęboko i tracą za dużo dwutlenku węgla.
Tracą za dużo dwutlenku węgla, więc pH krwi zbyt mocno przesuwa się w stronę
zasadową.
Organizm odrabia te straty POZOSTAWIAJĄC we krwi kwaśne metabolity powstałe z
przemiany materii (np. jedzenia mięsa). A to źle, bo do utrzymania pH nie
powinny służyć produkty przemiany materii, tylko dwutlenek węgla!!
I tak powinniśmy myśleć o równowadze kwasowo-zasadowej. Nie w kontekście
żywienia, lecz w kontekście oddychania.
W porównaniu do oddychania, żywienie tylko w ułamkowym stopniu wpływa na pH
naszych tkanek.
Przez pół wieku uczył tego doktor Konstantyn P. Butejko na terenie ZSRR, a potem
Rosji.
Dziś w Polsce uczy o tym doktor Pokrywka, który nie tak dawno poznał prace
doktora Butejki.
A od paru miesięcy— i ja uczę o tym w Biuletynie Zdrowia. [patrz
Oddychanie wg Butejki ]
Uczę, jak poprzez metodę Butejki utrzymać zdrową ilość
dwutlenku węgla w organizmie.
Kto stosuje ćwiczenia, jakie opisuję w Biuletynie Zdrowia, ten nigdy nie musi
się bać o równowagę pH swojego organizmu.
...
Ale przecież po to pijemy wody zasadowe by się odkwaszać... - słychać już
wokół głos protestu.
Prawdopodobnie najgłośniej ze strony producentów urządzeń alkalizujących wodę i
tych, którzy je kupili.
Cóż... Urządzenia do alkalizacji wody są
drogie.Ale ludzie je kupują.
Kupują, bo dali się przekonać sprzedawcom tych urządzeń.
Sprzedawcy często mówią, błędnie interpretując prace
Otto Warburga, że rak ginie w środowisku zasadowym, a dobrze rozwija się w
środowisku kwaśnym. Ale o tym dalej
Jak ktoś nam mówi o cudach wody alkalicznej i że rak
nie może żyć w środowisku zasadowym, odruchowo uzbrójmy się w pancerz nieufności
i nie dajmy go sobie przebić.
JAK TO WSZYSTKO SIĘ ZACZĘŁO
– z wodą o wysokim pH, czyli alkaliczną
Kto nie spał na chemii, ten wie, że skala pH to miara
kwasowości lub zasadowości.
Jeśli pH czegoś wynosi mniej niż 7, jest to kwaśne. A
jeśli więcej niż 7, jest to zasadowe (alkaliczne).
Można tak podzielić nie tylko wodę, ale i żywność. Na
przykład warzywa są „zasadowe”, a mięso jest „kwasowe”.
Miłośnicy diet opartych na równowadze pH wierzą, że
jeśli jemy dużo produktów kwasotwórczych – i pijemy dużo płynów kwasotwórczych –
to krew nam skwaśnieje, wskutek czego staną się nam złe rzeczy, np. zaatakuje
nowotwór, osteoporoza i wyrosną nam diabelskie rogi.
No, może za wyjątkiem ostatniego.
Lecz aż tak głęboko, jak w żywność, wnikać dziś nie
będziemy. Innym razem.
Dziś skupmy się na tej wodzie.
Otóż prawda wygląda tak. Najwięcej informacji o wodzie
alkalicznej rozsiali po świecie ludzie reklamy. I prawie żadnych z tych
informacji nie da się uzasadnić naukowo.
Co da się uzasadnić, to poniższe . . .
FAKTY O WODZIE
alkalicznej / jonizowanej
których nie znałeś
Fakt 1 — Jonizatory do alkalizacji wody nie mogą
działać, bo czysta woda pitna (nienasycona sztucznie jonami, np. wapnia) jest
zbyt słabo przewodząca, aby mogła przejść cośkolwiek znaczącą elektrolizę przez
urządzenia temu służące.
Fakt 2 — Czysta woda pitna nie może być prawdziwie
kwaśna lub zasadowa, ani nie można jej taką uczynić przez urządzenia. Najpierw
TRZEBA do niej sztucznie dodać jony o właściwościach metalicznych, głównie wapń
i magnez, dopiero wtedy jonizacja ma znaczenie.
Fakt 3 — Organizm SAM dba o równowagę kwasowo-zasadową.
Nie możemy na nią wpłynąć wodą.
Fakt 4 — Organizm pozbywa się nadmiaru kwasów nie przez
spożycie zasadowej wody, ale przez mechanizmy kompensacyjne (patrz fizjologia),
np. oddechowy.
Fakt 5 — Jeśli wypijemy sztucznie alkalizowaną wodę,
jej zasadowość znika z chwilą dotarcia do żołądka, w którym panuje kwaśne
środowisko.
Fakt 6 — Z powyższego wynika, że pijąc codziennie wodę
o wysokim pH, niszczymy środowisko żołądka, które ZAWSZE winno pozostać kwaśne.
Fakt 7 — Zanim woda z żołądka dotrze do jelit (gdzie
jest wchłaniana), jej pH jest zobojętniane (traci swą kwasowość) przez soki
trzustkowe. Więc KAŻDY płyn, jaki pijesz, jest ostatecznie przerabiany przez
organizm na zasadowy.
Fakt 8 — pH tego, co pijesz, ma ZEROWY wpływ na pH krwi
czy komórek organizmu.
Namawiam! Nie wydawajmy grosza
na rzeczy niepotrzebne
Czyli urządzenia do alkalizacji wody.
Jeśli już, kupujmy FILTRY, które oczyszczą wodę.
Wspomnieliśmy o pracach Otto Warburga - że podobno rak ginie w
środowisku zasadowym, a dobrze rozwija się w środowisku kwaśnym.
Słowa takie można usłyszeć często.
Przeważnie od sprzedawców jonizatorów wody lub tabletek
do alkalizacji wody.
To nieprawda.
Warburg nigdy czegoś takiego nie wygłosił. I
nigdy nie dostał za to Nobla.
Nobla dostał za odkrycie działania enzymów oddechowych.
W skrócie…
Gdy komórka ma dość tlenu, uzyskuje energię na drodze
fosforylacji oksydacyjnej.
Gdy dostarczanie tlenu do komórki spada o 30-35%, wtedy
przechodzi ona na metabolizm beztlenowy.
Metabolizm beztlenowy to inaczej fermentacja.
Produktem fermentacji jest kwas mlekowy o niskim pH.
Komórki rakowe oddają go na zewnątrz.
Dlatego mikrośrodowisko raka jest trochę kwaśne, a nie
zasadowe (alkaliczne).
Zauważ dodatkowo.
Na przykład, są tkanki organizmu, które są kwaśne całe
życie człowieka – i czy rak w nich rozwija się częściej?
ABSOLUTNIE NIE.
Żołądek jest najkwaśniejszym miejscem w organizmie.
A jelito cienkie i grube przeważnie utrzymują zasadowe
pH lub neutralne.
I jeśli rak najlepiej rozwija się w kwaśnym środowisku,
to rak żołądka byłby DUŻO częstszy niż rak jelita.
A tymczasem…
Jedną z najczęstszych przyczyn śmierci u ludzi jest rak
jelita grubego.
Zaś rak żołądka od ponad 100 lat jest najrzadszą
przyczyną śmierci z powodu wszystkich raków.
I co teraz?
WNIOSKI
Gdyby głupota umiała latać, propagatorzy picia
alkalicznej wody w celu ochrony przed rakiem, fruwaliby jak gołębie.
Prawdziwą przyczyną raka nie jest kwaśne środowisko,
lecz zbyt małe dostarczanie cząsteczek tlenu do komórek [jak omówiono
wcześniej].
Ale... przecież tak często mamy zgagę, którą przecież trzeba
zneutralizować jakimś preparatem zasadowym...
Owszem - jeśli mamy dolegliwości trawienne z mdłościami i utratą łaknienia, to
jest problem.
Ale jak go usunąć?
Leczenie konwencjonalne, jak jego przedstawiciele sami
przyznają, polega na leczeniu OBJAWOWYM.
. . . A takie leczenie dolewa oliwy do ognia.
Zaskoczę Państwa tym, co napiszę:
Jedną z przyczyn refluksu,
zgagi, czkania, jest ZA MAŁO
soków żołądkowych
Stwierdzę więcej: to jest jedna z najczęstszych
przyczyn.
Przy chorobie refluksowej, jak pokazują przypadki
kliniczne, ponad 90% ludzi ma pewien stopień hipochlorhydrii — czyli zbyt
wysokie pH soku żołądkowego na czczo.
Co więcej — podręczniki fizjologii nie wymieniają
nadmiaru kwasu w żołądku jako przyczynę choroby refluksowej.
. . . A oczywiście pH powinno być NISKIE.
Nawet i więcej — sok żołądkowy i niskie jego pH to
warunek KONIECZNY do zapewnienia dobrego trawienia!
Ba, Przyroda tak stworzyła żołądek, żeby znosił bardzo
niskie pH . . . żeby był zupełnie odporny na kwaśne środowisko.
Ale i to nie wszystko: w podręcznikach naukowych
czytamy, że do wchłaniania aminokwasów, do wchłaniania minerałów, do wchłaniania
witamin — związków, które dają zdrowe, długie życia — niezbędny jest bardzo
kwaśny żołądek.
Dlatego — uważam — każdy, kto w ciemno zachęca do
odkwaszania żołądka środkami, które zobojętniają kwas solny, stosuje tak zwaną
filozofię strusia.
. . . Głowa w piasek, żeby nie widzieć powyższych
faktów.
Tak, no bo jeśli zachęca się do zobojętniania soków
żołądka, to lekceważy się ich istotność dla zdrowia.
Gdy tymczasem —
Obniżanie pH żołądka poprzez
zobojętnianie soków żołądkowych
jest szkodliwe
Z prostego powodu . . .
Gdy brakuje kwasu w żołądku, furtka dla
chorobotwórczych mikroorganizmów do organizmu jest otwarta. Na oścież.
Wystarczy zjeść kromkę chleba, która leżała na stole,
na którym siedział kotek . . . i już zakażenie jest możliwe.
Normalnie — kwaśne soki żołądka zniszczyłyby takie
mikroorganizmy. Ale jeśli się bezmyślnie zobojętnia soki żołądkowe, to te
mikroorganizmy przeżywają w środowisku żołądka, wędrują do dwunastnicy i jelita
cienkiego.
Stąd, jeśli są dość małe, mogą przeniknąć do krwi i
dotrzeć w okamgnieniu do mózgu, serca i innych narządów.
Jeśli są zbyt duże, żeby przejść do krwiobiegu, zostają
w jelitach, tam urosną i się namnożą.
Proszę Państwa, zobojętnianie soków żołądkowych jest
zasadne tylko w nielicznych przypadkach, na przykład wtedy, gdy się leczy
uszkodzoną śluzówkę żołądka, wrzody.
Ale nie wtedy, gdy jest niestrawność. Refluks. Zgaga. I
inne problemy tego rodzaju.
Dlatego usta tych, co bez rozmysłu namawiają na środki
zobojętniające, powinna zakwasić zgaga niespełnionego obowiązku, jakim jest
niesienie pomocy.
. . . Prawdziwej pomocy.
Ale to nie wszystko, tak jak np. nieraz mówił o tym
Jerzy Zięba - złe trawienie, zwłaszcza białek, to wstęp do bardzo wielu chorób,
głównie przez zatruwanie organizmu. Zobacz
ten wykład (część).
...
Sprawa polega na tym, że organizm nie może przygotować
do wchłonięcia tego, co jemy. To znaczy, narządy trawienne nie mogą dokonać
hydrolitycznego rozkładu jedzenia na związki prostsze, bo tylko takie nadają się
do zużycia.
Na przykład całe jabłko dla organizmu nie ma wartości.
Ma wartość dopiero, jak organizm je rozbije na cukry
proste, wyciągnie witaminy i składniki mineralne, wchłonie wodę, oddzieli
nierozpuszczalny błonnik itd.
A to znaczy, że jak trawienie jest uszkodzone, to
niewiele da jedzenie zdrowych produktów, skoro organizm i tak nie ma z nich
korzyści.
Więc co można zrobić?
Często problemy trawienne biorą się z małej ilości
soków żołądkowych – wszyscy to już słyszeli.
I żeby sobie pomóc, piją rozcieńczony ocet jabłkowy
przed jedzeniem, żeby „dokwasić” żołądek.
Jeśli nie ma nadżerek błony śluzowej żołądka, ani stanu
zapalnego, to nie jest to najgorsze rozwiązanie.
Ale polecam lepsze…
Mianowicie do posiłków dodawać sałatki warzywne, te zaś
doprawiać SOSEM Z OCTEM JABŁKOWYM.
Wtedy najpierw trzeba zjeść trochę sałatki, a potem
brać się za danie główne.
To wystarczy, by ocet z sałatki pobudził wydzielanie
soków żołądkowych, które zapewnią prawidłowe trawienie.
Takie stosowanie octu jabłkowego jest bezpieczniejsze
na dłuższą metę.
A dodatkowo mamy powód, by do każdego posiłku wymyślić
jakąś smaczną sałatkę.
Warto odnieść sie jeszcze do jednej sprawy - obawy przed witaminą C w
większych dawkach, czy to ze względu na właśnie rzekome zakwaszenie, czy
zatrucie czy np. z powodu wywoływania kamieni nerkowych.
Otóż, nigdy nie potwierdzono, że witamina C w dawkach
powyżej RDA powoduje kamienie nerkowe!
Oto cytat z Interny Harrisona…
Prawda jest taka…
Kamienie wytrącają się TYLKO u osób z chorymi nerkami
NIGDY u osób ze zdrowymi.
Więc dlaczego się straszy tymi kamieniami?
Dlatego, że w naczyniu (poza organizmem żywym) witamina C przekształca się do
szczawianów, a te łączą się z wapniem, tworząc szczawiany wapnia odpowiadające
za kamienie.
Tylko… człowiek to nie naczynie.
Ba, witamina C wiąże się z wapniem w moczu, a co za tym idzie może zmniejszać
kryształki szczawianów wapnia.
Liczne badania IN VIVO potwierdziły, że witamina C albo nie prowadzi do kamieni,
albo ZMNIEJSZA ich ryzyko.
Taka jest prawda.
A liczne korzyści z witaminy C to osobna historia; to badajże jeden z
głównych tematów wspomnianego Jerzego Zięby.
Opr. Leszek Korolkiewicz
18.05. 2019
PS. Czy widziałeś
już poprzednie Nowości?
Mój komunikator to
WowApp
|