|
|
Naukowcy (cz. 1)? Tutejsza popularyzacja zagadnień zdrowia jest nieco amatorska i z pozycji
medycyny naturalnej oraz komplementarnej. Tym razem zajrzałem do naukaonline.pl. Jest to serwis wspierający
nobilitowany periodyk Polskiej Akademii Nauk (ho, ho!) pt. Academia.
Pięknie wydany. Ale czy zawsze szata współgra z treścią? Należało by spodziewać
się najwyższych lotów... Biorę "na warsztat" parę artykułów. Najpierw, w tym odcinku, "Wyszukuję, więc nie wiem" autorstwa dra hab. n. med. W. F. i prof. dr hab. D. J.. Dwaj naukowcy młodszego pokolenia. Pierwszy z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, specjalista od biostatystyki i medycyny translacyjnej, drugi z Akademii Leona Koźmińskiego, bada społeczności otwartej współpracy. Zacytuję pewne stwierdzenia z artykułu i skomentuję je (kolor brązowy). ------------------- ...można zaobserwować wzrost ruchów antynaukowych, w szczególności
kwestionujących dorobek współczesnej medycyny, ...to zjawisko ... jest
wyraźnie groźne. Spadek zaufania wobec służby zdrowia wszędzie jest tym większy, im ta jest mniej wydolna. Zatem polska przewlekle niedofinansowana opieka zdrowotna jest idealną pożywką dla ruchów antynaukowych i paramedycznych. Niechęć do lekarzy i medycyny jako takiej jest podsycana długimi czasami oczekiwania na wizyty – choćby ponad 13 miesięcy na wizytę u endokrynologa dziecięcego w województwie łódzkim. Znaczenie mają także paternalistyczne podejście do chorych z jednej strony i ich rosnące oczekiwania z drugiej. Wszystko to zwiększa napięcia na linii lekarz – pacjent, wyrazem czego staje się rosnąca liczba pozwów sądowych wobec medyków. Z tą diagnozą należy się zgodzić. Zachodzi jednak
pytanie: dlaczego tak się dzieje. Czy nie wynika to w dużej mierze z postawy
samych naukowców? To oni są doradcami polityków i zarządzających, to oni tworzą
opinie i analizy. Gdyby były bardziej oparte na trosce o dobro społeczne,
rzeczywiste remedia a nie uległe sponsorowanym grantom i programom wymuszanym
przez koncerny farmaceutyczne - sprawy ułożyłyby się lepiej. ... Jeden z przykładów: analiza danych szpitalnych w Karolinie Północnej w USA wskazała, że 0,6% hospitalizacji zakończyło się zgonem pacjenta, przy czym w 63% przypadków podejrzewano, że powodem były błędy w postępowaniu. Ekstrapolacja tych danych na całe USA, wykonana przez Makary & Daniel, sugerowała, że liczba zgonów z powodu błędów medycznych może być trzecią – po chorobach układu krążenia i chorobach nowotworowych. Takie działania przekładają się na spadek zaufania do środowiska i przyczyniają się do częstszego kwestionowania proponowanych metod terapeutycznych. Nic dodać - stosowane metody są niewłaściwe (znane
zjawisko chorób jatrogennych), co odnosi się zwłaszcza do stanów przewlekłych.
Nic więc dziwnego, że te metody są
kwestionowane. Czy naukowcy, którzy to widzą, nie powinni włączyć się w
poszukiwanie rozwiązania zamiast krytykować opozycję? I co? Właśnie o to chodzi - zarówno o rzetelny wywiad
jak i humanistyczne podejście do pacjenta oraz rzeczywiste
poszukiwanie najlepszej terapii, a nie strofowanie go, nadętą postawę "to
my decydujemy, co jest właściwe (wg procedur)", zamykanie się na to, co -
chociaż nie zawsze naukowe - daje dużo lepszą skuteczność niż chemiczne
medykamenty, chemioterapia czy wypalenie. Czasem trzeba się zastanowić, co jest naukowe. Nie
kwestionując klasycznych schematów rozwoju nauki, nie powinno się tolerować - w
imię właśnie rozwoju - tłumienia dyskusji, naginania danych pod politykę i
biznes, ślepego zaufania do autorytetów oraz skostnienia wiedzy. Czy doktor
uzyska habilitację, gdy jego wywód zaprzeczy dorobkowi instytutu? Czy jego praca
będzie opublikowana? To właśnie "nieprawomyślne" i indywidualne odkrycia i wizje
popychały rozwój nauki - czasem skokowo. Zaufanie jest ważne, ale na zaufanie trzeba zasłużyć ... W szczególności jak mieć zaufanie do kogoś, kto kłamie? Wystarczy wspomnieć, że wprowadzenie powszechnych szczepień zapobiegło dziesiątkom milionów zgonów. Ewidentne kłamstwo. I to pisze specjalista od statystyk
medycznych! Chciałbym zobaczyć takie dane - ale takie od np. początku XX w. W
tej skali czasu widać, jak ilość zgonów na choroby zakaźne systematycznie malała
- jeszcze przed wprowadzeniem szczepionek, a po ich wprowadzeniu spadek
następował dalej z tym dotychczasowym trendem, tyle że wolniej - szczepionki nie zmniejszyły negatywnych
skutków a wręcz je zwiększyły. W tym liczne powikłania, często znacznie
odroczone w czasie, a nie koniecznie zgony. Powikłania (NOPy) są rejestrowane w
minimalnym stopniu i wg złych kryteriów (np. kwalifikacje NOP
tylko w okresie miesiąca od szczepienia - bez uwzględnienia póżniejszych
powikłań) - fałszując oficjalne statystyki.
Ruch antyszczepionkowy jest w pełni uzasadniony - zarówno jako sprzeciw wobec
takich praktyk i kłamstw, z tytułu braku rzetelnych badań nad skutecznością a
zwłaszcza bezpieczeństwem szczepionek (liczne i katastrofalne), stosowania
terroru przymusu szczepień oraz ze wzgledu na koszty społeczne, w tym niepotrzebne obciążanie
budżetu państwa na niepotrzebne szczepionki a później
leczenie poszkodowanych - patrz np.
ten artykuł o szczepieniach. ... Ale rynek sprzeciwu wobec nauki i podważania jej dorobku jest bardzo
lukratywny ... ... Skutkiem rozwoju społeczeństwa cyfrowego stało się między innymi
zwiększenie nieufności wobec „wiedzy eksperckiej” przy jednoczesnym wzroście
znaczenia „mądrości tłumów”. Efekty tego procesu nie dotyczą wyłącznie nauki –
wystarczy zaobserwować choćby fenomen Wiki-Leaks czy poparcie dla Edwarda
Snowdena, działacza społecznego, który ujawnił dużą ilość tajnych danych, aby
zauważyć, że społeczeństwa zachodnie coraz bardziej domagają się dostępu do
informacji i jej ahierarchicznej, transparentnej dystrybucji. Ponadto widoczny
jest wzrost zainteresowania ahierarchicznymi modelami tworzenia autorytetu i
rozwoju wiedzy, w opozycji do wiedzy uniwersyteckiej i formalnej. Trend ten
wpisuje się dodatkowo w dalszy spadek zaufania do autorytetu profesjonalnego i
instytucjonalnego i rozwój nieformalnych merytokracji, typowych dla gospodarki
opartej na wiedzy. Z tym też można się zgodzić - z dodaniem, że i lekarze i naukowcy także wiedzę powinni stale uzupełniać. Da się zaobserwować, zwłaszcza u młodych lekarzy, postawę sporego zadufania i polegania na tym, co się wyniosło ze studiów, bez późniejszego ustawicznego dokształcania. Korzystanie z kursów fundowanych przez farmację, która z lekarzy chce zrobić przede wszystkim sprzedawców leków, to za mało. ... opór lekarza wobec forsowanej tezy [pacjenta, który ma własne wyobrażenie o tym , co mu jest lub o metodzie, która mu pomoże] lub jawne wytykanie błędów rozumowania antagonizuje pacjenta wobec lekarza, wspierając popularny mit o zatajaniu informacji o cudownych terapiach „ujawnianych” w Internecie. Sprzyja to narastającemu poczuciu istnienia spisku, przekonania, że niewygodna prawda może być ukrywana przed społeczeństwem. Niestety - takie spiski faktycznie mają miejsce, samo
CDC i FDA było zmuszone przyznać się do pewnych przypadków, a to tylko czubek
góry lodowej, którą stopniowo ujawniają niezależni badacze
oraz ci naukowcy głównego nurtu, którzy postanowili nie zatajać dalej
prawdy. Podważanie autorytetów jest solą prawdziwej nauki - o
ile prowadzone w dobrej wierze i z poparciem dowodów, nawet tych praktycznych -
jeszcze przed naukowymi. O "antynaukowości" antyszczepionkowców już
było. Okazuje się że to szczepionkowcy nie mają
argumentów naukowych (mowa zwłaszcza o obecnej wersji szczepionek i metodzie ich
ordynowania). Co do porażek medycyny - nie są
wyimaginowane - kolosalne wydatki, a ilość i ostrość chorób wzrasta, w tym
nowych i spotykanych już o małych dzieci, co przedtem nie
miało miejsca. Owszem medycyna ma niezaprzeczalne
sukcesy w przypadku chirurgii, protezowania, ratownictwa, w przypadkach ostrych,
w stomatologii, anestezjologii, diagnostyce... Ale gros chorób i kosztów to
przypadki przewlekłe uznawane nagminnie, ale błędnie, za nieuleczalne i leczone
bez końca i bez skutku. ---------------- Na koniec - smutna refleksja. Prawie cały artykuł panów doktorów jest
przykładem alienacji naukowców ze sfery realnych potrzeb pacjentów i
zasklepienia w posiadanej wiedzy, która - prawdopodobnie ukształtowana
zawężajaco na studiach i kursach - nie aspiruje do szerszego spojrzenia (?).
Wydaje mi się to typowe dla młodego pokolenia - dążącego do kariery, nie zawsze
do wiedzy i mądrości. Mam też pewne podejrzenia co do stypendiów „Polityki”, FNP, Fulbrighta, które
zostały podane w dorobku autorów. cdn. (pojawiło się potem parę podobnych wpisów, zobacz np. Wiarygodność badań naukowych). opr. L. Korolkiewicz |
Zapisz się na
(Twoje dane sa całkowicie bezpieczne, Twoja Super Ochrona Medyczna
|
Wyszukiwarka lokalna Umożliwia wyszukiwanie wg stopnia
dopasowania lub dat (patrz opcje wyników po wyświetleniu).
Copyright Leszek
Korolkiewicz 2007-19
admin( @ )lepszezdrowie.info
Zastrzeżenie i
Polityka Prywatności |