|                
             
 | 
| 
 | 
 GMO i Monsanto
 Gdy to piszę (14 kwietnia 2017) mamy tydzień przed akcją, która będzie protestem przeciw wprowadzaniu do Polski upraw GMO "tylnymi drzwiami" za sprawą ustawy, która będzie czytana w Sejmie. Związane są z tym różne apele obywatelskie jak 
np. cytowane już przeze mnie na facebooku: 1. Tu chodzi o to, że nie znamy skutków 
długofalowych GMO. Trzeba przyjąć ZASADĘ OSTROŻNOŚCI, bo skutki będą 
nieodwracalne. Sztuczne modyfikacje genetyczne to stosunkowo nowa praktyka z 
odpowiednio jeszcze niepełnym rozpoznaniem naukowym  Temat GMO już częściowo poruszałem w tej witrynie poprzez cytowanie paru artykułów (popularnych, ale pisanych przez naukowców), ale podobnych materiałów w sieci jest wiele 
http://lepszezdrowie.info/zywnosc_mod_genet.htm  Jest wiele głosów, że fobia związana z GMO jest nieuzasadniona, że od dawna jemy żywność zmodyfikowaną, że modyfikacje sztuczne nie różnią się od mutacji naturalnych itp. Z lektury tych i innych materiałów jasno widać, 
że sprawa GMO, to element większej układanki - działań środowisk 
głoszących takie poglądy w imieniu przemysłu. 
 I dlatego, niezależnie od ww. 
szczegółowych argumentów przeciw GMO, osobiście nie ufam firmom 
biotechnologicznym, zwłaszcza takim jak wspomniana Monsanto (zamieszana 
wcześniej i w inne afery jak promowanie aspartamu), bo tam gdzie liczy się 
przede wszystkim pieniądz, tam zanika etyka i rzetelność naukowa. Nawet jeśli 
teoretycznie pewne zabiegi GMO byłyby korzystne, to kto zapewni, że  
wszystko zostało sprawdzone? Obserwujemy to (i opisywaliśmy w tej witrynie) i na 
innych polach - np. w farmacji, produkcji i lansowaniu szczepionek, w micie 
cholesterolowym itp.  Zatrzymajmy się zatem nad Monsanto - cytując niedawny artykuł: „Monsanto Papers”. Wielki biznes vs. zdrowie ludzi i dobro wspólne całej PlanetyNie ustają kontrowersje wokół działalności ponadnarodowej 
firmy Monsanto. Ostatnio zrobiło się głośno o tzw. Monsanto Papers. Jak daleko 
mogą posunąć się lobbyści? Czy przekupowanie naukowców jest tylko czubkiem góry 
lodowej? Jak długo będziemy jeszcze truci przez herbicydy zawierające glifosat? 
Czy rolnicy i konsumenci mają szansę bronić swoich interesów w konfrontacji z 
monopolistą, którego jedynym celem jest generowanie zysków kosztem naszej 
Planety? Zapraszamy na pierwszą część opracowania. Dla ludzi o mocnych nerwach… Na początku było kłamstwo…Środki chwastobójcze oparte na glifosacie są najczęściej stosowanymi 
herbicydami. Najpopularniejszy to Roundup, flagowy produkt firmy 
Monsanto. Użycie herbicydów opartych na glifosacie gwałtownie wzrosło w latach 
90-tych, po wprowadzeniu na rynki roślin GMO. Aż 85% z nich jest odporna na 
działanie glifosatu, co oznacza, że dzięki ich genetycznej modyfikacji opryski 
tą substancją są dla nich nieszkodliwe w przeciwieństwie do innych roślin. Jeszcze do niedawna wydawało się, że pozycja glifosatu jest niezachwiana. 
Jednak w roku 2009 pojawiło się pierwsze zagrożenie, a wraz z nim przyszły 
kolejne. Zyski ze sprzedaży glifosatu są kolosalne, koncerny podjęły więc walkę 
o pozostawienie swojego sztandarowego produktu na rynku. Jednak sposób 
prowadzenia tej walki raczej do etycznych nie należy. Jak to się wszystko zaczęło?W 1985 amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) zaklasyfikowała 
glifosat do substancji mogących wywoływać raka. Na jej ocenę wpływ miały 
wyniki jednego z badań dostarczonych przez Monsato, zgodnie z którym wraz z 
dawką glifosatu rosła zachorowalność myszy na rzadki nowotwór nerki. Ocenę EPA 
podważył Marvin Kuschner, patolog związany od 1979 z działającą przy Monsanto 
Komisją ds. Zagrożeń. Naukowiec ponownie przyjrzał się wynikom badania i 
stwierdził, że taki sam rodzaj raka wystąpił u myszy z grupy kontrolnej (tj. 
takiej, której nie podawano glifosatu). Ten nowotwór okazał się niezwykle ważny 
dla Monsanto: potwierdzenie jego istnienia oznaczało, że to nie glifosat był 
czynnikiem rakotwórczym. A jak to było w Europie?Proces wydawania zgody na stosowanie glifosatu w Europie rozpoczął się w 1993 i trwał niemalże 10 lat. O zgodę tą ubiegało się Monsanto wraz z grupą producentów, którzy w celu przeprowadzenia oceny bezpieczeństwa glifosatu Monsanto dostarczyło wyniki sfinansowanych przez siebie badań, które jednocześnie potraktowano jako tajemnicę handlową, co oznaczało, że nie były one ani publikowane ani przedstawiane społeczeństwu lub naukowcom. Ocenę glifosatu pod kątem jego wpływu na zdrowie i środowisko miało wykonać wskazane przez UE państwo członkowskie: Niemcy. Sprawą zajęły się więc niemieckie instytucje: Federalne Centrum Badań Biologicznych dla Leśnictwa i Rolnictwa (BBA). W 1999 ww. instytucje opublikowały raport, który rekomendował wydanie zgody na stosowanie glifosatu. W 2002 w oparciu o kolejny raport przygotowany przez unijną agencję ECCO, UE dopuściła glifosat do stosowania na jej terenie przez kolejne 10 lat. Mimo tak długiego okresu rozpatrywania wniosku niemiecka organizacja pozarządowa BUND uważa, że ocenę UE można łatwo podważyć. Przede wszystkim ww. instytucja BBA ma silne powiązania z przemysłem, także agroprzemysłem, co mogło prowadzić do konfliktu interesów. Po drugie, w unijnej agencji ECCO zasiedli ci sami ludzie, którzy wcześniej, jako pracownicy BBA i BgVV, wydali opinię dotyczącą bezpieczeństwa glifosatu. Oczywistym jest, że nie podważaliby oni swojej wcześniejszej oceny tej substancji. Ponadto, jak przekonuje inna organizacja Earth Open Source (zrzeszająca naukowców), zarówno Niemcy jak i UE odrzuciły lub zignorowały w swojej ocenie wyniki ważnych eksperymentów. Mianowicie, prowadzone w latach 80-tych i 90-tych badania na zwierzętach wykazały wpływ glifosatu na zniekształcanie płodów nie tylko przy dużych, ale także średnich i małych dawkach. Niemiecki instytut ds. szacowania ryzyka odniósł się do zarzutu EOS, podkreślając jego zasadność i konieczność przyjrzenia się tej kwestii, jednak do sprawy nigdy nie wrócono. Według BUND: „Powiązania z przemysłem, odrzucenie kluczowych badań oraz obsadzanie decyzyjnych instytucji tymi samymi osobami rzuca cień na decyzję UE w sprawie glifosatu. Można mieć wątpliwości, czy zgoda została wydana w oparciu o niezależną i bezstronną ocenę zagrożeń dla zdrowia i środowiska.” Zgoda jednak została wydana i po upływie 10-letniego okresu stosowania na terenie UE glifosatu, tj. w 2012, producenci ponownie wystąpili z wnioskiem, tym razem o przedłużenie zezwolenia. Jednak wprowadzone w 2009 unijne regulacje nie były już dla przemysłu tak przychylne. Ponowna autoryzacja nie będzie już taka prostaObowiązujące od 2009 rozporządzenie Parlamentu Europejskiego nr 1107/2009, 
dotyczące wprowadzania do obrotu pestycydów, uznało za konieczne dostarczenie 
przez przemysł nie tylko wyników sfinansowanych przez niego badań, ale także 
recenzowanych publikacji niezależnych naukowców. Te zaś, w przypadku 
glifosatu, wskazują na jego szkodliwość. Mimo tych niekorzystnych dla przemysłu regulacji, w maju 2012 Monsanto wraz z 
innymi koncernami przekazało niemieckim władzom (które nadal zgodnie z unijnym 
prawem odpowiadają za proces oceny glifosatu) dokumenty obejmujące także 
publikacje recenzowane. Część z nich bezsprzecznie wskazywała na genotoksyczność 
glifosatu (czyli zdolność do uszkadzania DNA), uznawaną za mechanizm rakotwórczy. 
 Przed Monsanto stało więc nie lada wyzwanie, ale dużo groźniejszy cios miał 
dopiero nadejść. Jednak w porównaniu do prawodawstwa sprzed 10 lat, kiedy to wydano pierwszą decyzję, unijne regulacje nie były już dla nich tak łaskawe. Ale kto bogatemu zabroni? Wystarczy tylko głęboko sięgnąć do kieszeni… Zgodnie ze zmienionymi regulacjami, na terenie UE nie można stosować pestycydów, jeśli zawarta w nich substancja czynna może: powodować raka, niszczyć DNA lub negatywnie wpływać na rozrodczość. W nowych regulacjach pojawił się także wymóg, by w dokumentacji dostarczanej przez producentów środków ochrony roślin znalazły się nie tylko wyniki sfinansowanych przez nich badań (jak to było dotychczas), lecz również badań z publikacji recenzowanych. Dla Monsanto obie te zmiany były niekorzystne: w przypadku glifosatu liczba niezależnych naukowców potwierdzających jego szkodliwość, a nawet rakotwórczość cały czas rosła. Jak wspomniano, w maju 2015 na koncerny spadł kolejny cios. Działająca przy 
Światowej Organizacji Zdrowia Międzynarodowa Agencja ds. Badań nad Rakiem IARC 
przedstawiła oficjalne stanowisko ws. bezpieczeństwa stosowania glifosatu. 
Według niej glifosat jest prawdopodobnie rakotwórczy dla ludzi. W obliczu nowych regulacji unijnych oraz oceny IARC, Monsanto wraz z innymi producentami glifosatu mieli ciężki orzech do zgryzienia. Znaleźli jednak rozwiązanie na wyjście z tej sytuacji: skoro wyniki badań naukowych były dla nich niekorzystne to być może potrzebne były wyniki innych nowych badań. Wraz z stworzoną przez siebie w 2012 koalicją Glyphosate Task Force (GTF) korporacje rozpoczęły pracę nad oczyszczeniem glifosatu z ciążących na nim zarzutów. Branża sfinansowała szereg prac naukowych potwierdzających brak 
szkodliwego wpływu glifosatu na ludzkie zdrowie. Ich autorzy zostali 
powołani przez firmę konsultingową Intertek, a za pracę płaciło Monsanto. Co 
ciekawe, wszystkie artykuły ukazały się w jednym i tym samym czasopiśmie 
recenzowanym. 9 sposobów manipulacji faktami: czyli jak przeinaczyć wyniki badań naukowych by czarne okazało się… białe! Głównym punktem strategii autorów finansowanych przez przemysł była 
publikacja nie wyników własnych badań, lecz publikacja oceny wyników badań 
przeprowadzonych przez innych niezależnych naukowców. Oceniano zarówno jakość 
wyników tych badań jak i jakość wynikających z nich wniosków. Przemysł rękoma 
świata nauki chciał w ten sposób wskazać, które z tych nich mają solidne 
podstawy naukowe, a które są ich pozbawione. 1. Zarzucić czytelnika informacjami niezwiązanymi z tematem, pomijając te 
naprawdę istotne  
 Odnosząc się do wyników badania Monsanto, w którym wraz ze wzrostem ilości podawanego glifosatu rosła zachorowalność u szczurów na raka trzustki, Greim po prostu przemilczał ten fakt. Przytoczył natomiast bardzo dokładnie odnotowane w tym badaniu zachorowania na raka przysadki, choć ich wzrost nie był znaczący. 2. Chcąc odrzucić niewygodne dowody: przytaczać fakty bez ich kontekstu W swoim artykule były konsultant firmy Monsanto, Gary Murray Williams, 
stwierdził, że „opinia IARC oparta jest jedynie na wybranych publikacjach 
naukowych. Pozostałe zostały przez agencję pominięte bez podania jasnych powodów.” 
Na potwierdzenie swojej opinii Williams przytacza ww. „publikację Greima i 
innych z 2015, którzy przeanalizowali pod kątem rakotwórczości wyniki 14 badań: 
9 na szczurach, w tym jedną publikację recenzowaną, oraz 5 na myszach.” Dla 
porówniania IARC odniósł się jedynie do 6 badań na szczurach i 2 na myszach. 
 Jak już wspominałam w pierwszej części, w 1985 amerykańska Agencja Ochrony Środowiska EPA zaliczyła glifosat do kategorii C, tj. substancji mogących wywołać raka u ludzi. Po przeprowadzeniu ponownej sekcji zwłok badanych myszy, naukowcy związani z przemysłem dopatrzyli się jednego zachorowania na raka w grupie kontrolnej, tj. nie spożywającej glifosatu. Po wieloletnich dyskusjach w tej sprawie w 1991 EPA zmieniła kategorię glifosatu na E, tj. „dowiedziono, że nie jest rakotwórczy.” Williams wskazuje, że zmiana decyzji agencji nie mogła być oparta na błahych przesłankach, lecz na solidnych dowodach naukowych i nie wspomina o kontrowersyjnej historii, która miała wtedy miejsce. 4. Formułować nieprawdziwe twierdzenia mając nadzieję, że nikt nie zwróci 
uwagi na szczegóły Według Williamsa wyniki czterech badań na myszach dotyczących toksyczności i rakotwórczości glifosatu opisanych w pkt. 1 powyżej wskazują na to, że nie powoduje on nowotworu nerki. Jednak jego wnioski są nieprawdziwe! Jak widać z zamieszczonej poniżej tabeli w dwóch na cztery z wymienionych badań, przy podaniu średnich i wysokich dawek glifosatu, zachorowalność na raka wzrosła: 
 Williams stwierdził, że: „nie zaobserwowano statystycznie istotnych wzrostów w częstotliwości zachorowań na jakikolwiek rodzaj nowotworu ani związku tych zachorowań z wielkością dawek glifosatu.” Pomijając nowotwory nerki, dostępna Williamsowi ocena agencji BfR zwracała uwagę, że w dwóch na pięć badań wykazano statystycznie istotny wzrost zachorowań na nowotwór naczyń krwionośnych u samców myszy. 5. Faworyzować publikacje potwierdzające założoną tezę, nawet jeśli sa 
słabe. Jednocześnie pomijać artykuły, które jej przeczą mimo, że jakość ich jest 
wysoka. Zespół Acquavella doszedł do wniosku, że według przeprowadzonej przez niego „oceny 
wagi dowodów tylko jedno badanie dotyczące gifosatu zasługuje na najwyższą wagę, 
podczas gdy do pozostałych można wnieść tak wiele zastrzeżeń, że nie mogą być 
brane pod uwagę.” Acquavella argumentował: „Nasze wnioski odnośnie chłoniaka 
nieziarniczego różnią się od wniosków IARC, ponieważ uznaliśmy, że brak 
zachorowań na ten rodzaj nowotworu w badaniu Agricultural Health Study (AHS) 
jest bardziej przekonujący niż zebrane wyniki z badań kliniczno-kontrolnych z 
charakterystycznymi dla nich ograniczeniami.” 6. Twierdzić, że przeanalizowało się wszystkie fakty, lecz nie ujawniać 
tych niewygodnych Zespół Williamsa twierdzi, że „przeanalizował wszystkie dostępne dane naukowe, 
w tym wyniki z niepublikowanych raportów, z których część dostarczono do 
instytucji wydających zgody na stosowanie glifosatu.” Czyli, że był 
dokładniejszy od IARC. Czy aby na pewno? 7. Sprawić, by argument wyglądał jak naukowy poprzez odniesienie się do 
literatury recenzowanej, ale wywróć dowody do góry nogami W tej publikacji zespół Williamsa podjął się przeprowadzenia „krytycznej 
analizy” wpływu glifosatu na rozwój i rozrodczość u zwierząt i ludzi. Jednym z 
badań skrytykowanych przez Williamsa było doświadczenie przeprowadzone przez 
zespół Beureta, który zaobserwował po podaniu glifosatu wzrost peroksydacji 
lipidów (czyli utlenianie tłuszczów prowadzące do zniszczenia komórki) w 
wątrobie szczurów ciężarnych i ich płodów. Ponieważ szczury spożywające 
glifosat jadły mniej niż te z grupy kontrolnej, Williams podważył zasadność tej 
obserwacji powołując się na literaturę naukową: „Ograniczenia w diecie mogą 
wpływać na peroksydację lipidów i poziom aktywności peroksydazy glutationowej”. 
Zapomniał on jednak wspomnieć, że przy mniejszej ilości spożywanego pokarmu 
proces peroksydazy lipidów spowalnia. Innymi słowy, jeśli grupa kontrolna 
spożywałaby tak samo niewiele jedzenia co gryzonie, którym podawano glifosat, to 
różnica w stopniu peroksydazy lipidów byłaby jeszcze większa. 8.Przekręcać wnioski z wyników badań porównując jabłka do pomarańczy Na podstawie przeanalizowanych wyników 8 badań Williams sformułował wniosek, 
że: „częstotliwość zachorowań na nowotwory nie wskazała istnienia jasnej i 
spójnej zależności, ani patrząc przez pryzmat danej wielkości dawki ani danego 
pojedynczego badania. Można więc z całą pewnością stwierdzić, że zachorowalność 
na nowotwory w tych badaniach była przypadkowa.” 9. Unikać prawdziwej naukowej debaty poprzez nie podawanie źródeł Podczas gdy wiadomym jest, że stres oksydacyjny sam z siebie może być 
genotoksyczny, to pojawia się on także w wewnątrzkomórkowych i molekularnych 
procesach, które mogą być rakotwórcze, ale nie są genotoksyczne. IARC uznała 
zarówno stres oksydacyjny jak i genotoksyczność za mechanizmy mogące prowadzić 
do raka. Według agencji istnieją silne dowody na to, że glifosat wywołuje oba te 
stany. Jednak zespół Brusicka ma odmienne na ten temat zdanie wskazując, że „dowody 
na stres oksydacyjny jako mechanizmu rakotwórczego są nieprzekonywujące.” Tym 
właśnie ogólnym stwierdzeniem Bruisick pozbył się problemu związku glifosatu ze 
stresem oksydacyjnym. Jednocześnie nie przytoczył on żadnych argumentów 
potwierdzających jego opinię. Z powyższego wyłania się obraz świata nauki, który manipuluje i fałszuje dane tylko po to, by wykonać opłacone przez przemysł zadanie. Autorzy publikacji finansowanych przez producentów pestycydów zarzucali IARC błędną ocenę, której przyczyna miała leżeć głównie w wybiórczym podejściu do danych, choć agencja ta ma jasne i czytelne zasady dotyczące tej kwestii. Jednocześnie oni sami wybierali tylko te wyniki badań, które potwierdzały bezpieczeństwo stosowania glifosatu. Nietrudno sobie wyobrazić kim są ludzie, którzy tak łatwo sprzedają swój tytuł naukowy – w kolejnym artykule dowiemy się, że są tam i obrońcy azbestu i teorii o nieszkodliwości palenia tytoniu. Ale to, co powinno zwrócić nasza szczególną uwagę to fakt, że instytucjom wydającym zezwolenia na stosowanie glifosatu – ani powiązania tych ludzi z przemysłem, ani jakość publikowanych przez nich artykułów nie przeszkadza. Ba, to właśnie na nich się powołując instytucje te wydają kolejne zezwolenia na stosowanie tej zabójczej dla nas i dla środowiska substancji. 
 Opracowanie na podstawie [obszernego] raportu przygotowanego przez Global2000. Zobacz też fragmenty książki Świat według Monsanto. Opr. Leszek Korolkiewicz 
 
 
 
 
 | 
 Zapisz się na 
 
 (Twoje dane sa całkowicie bezpieczne,  Twoja Super Ochrona Medyczna 
 
 
 
 | 
|                    
Wyszukiwarka lokalna Umożliwia wyszukiwanie wg stopnia 
dopasowania lub dat (patrz opcje wyników po wyświetleniu).                          
 Copyright Leszek 
Korolkiewicz 2007-19    
admin( @ )lepszezdrowie.info  
Zastrzeżenie i 
Polityka Prywatności   |