Artykuł dra Janusza Kołodziejczyka** umieszczony na
Facebook'u 9.07.2019
Zacytowany tutaj ze względu na powiązanie z 
artykułem o boreliozie (w reedycji - będzie w 
połowie lipca 2019) oraz poruszanym u nas wielokrotnie (nie)bezpieczeństwem 
szczepionek oraz podejrzeniami o różnych broniach biologicznych.
TAKA SOBIE OPOWIEŚĆ O ZAKAŻENIACH 
WEWNĄTRZKOMÓRKOWYCH...
Rodzaj Mycoplasma jest dość szczególnym typem 
organizmu. Zasadniczo podług współczesnej nomenklatury biologiocznej zaliczana 
jest do bakterii, jednak od bakterii wyróżnia ją przede wszystkim brak ściany 
komórkowej (nawet wg definicji właściwej wszystkim bakteriom) oraz duży stopień… 
prymitywizacji. Jest uważana za jedną z najprostszych możliwych, jeżeli nie 
najprostszą znaną komórkę, tzn. definiuje minimalną wielkość i ilość 
przechowywanego DNA niezbędną do funkcjonowania samodzielnej, autonomicznej 
komórki (innym przykładem są Rickettsje, obecnie również zaliczane do 
proteobakterii).
Gatunkami najpowszechniejszymi, a zaliczanymi do patogenów są M. genitalium i M. 
pneumoniae – jak nazwy wskazują, jedna, wiązana z przypadłością weneryczną, 
druga zaś – z zapaleniem płuc. Najważniejszą cechą Mycoplasmy, zarówno jako 
patogenu, jak i normalnego ‘mieszkańca’ naszych organizmów jest fakt, iż jest 
ona OBLIGATORYJNYM PASOŻYTEM WEWNĄTRZKOMÓRKOWYM. Co to oznacza? Ano to, że poza 
komórkami jej nie znajdziemy – np. w ślinie czy osoczu krwi.(!) Zarażenie sie 
jest więc niezwykle trudne (!), podobnie jak wykrycie obecności pasożyta, gdyż 
ze względu na niewielkie rozmiary i brak ściany komórkowej mała jest szansa 
zauważyć ją wewnątrz komórek w badaniu mikroskopowym (jeżeli nie użyjemy 
specjalnych metod), zaś poza komórkami praktycznie w ogóle jej nie uświadczymy. 
Niestety, układ immunologiczny zasadniczo – również (będzie niszczył 
zainfekowane nią komórki, ale o tym później).
Panikę n/t jej wszechobecności pragnę nieco ostudzić – owszem, jest ona 
wszechobecna. Owszem, wiele wskazuje, że jeżeli nie jest owocem, to niemal na 
pewno była przedmiotem rozlicznych manipulacji w celu nabawienia ją własności 
patogennych. Jest jednak formą życia/żyjątkiem bardzo delikatnym, dyskretnym i, 
w formie niepatogennej, prawdopodobnie również dość powszechnym, wszędobylskim i 
równie ważnym dla naszego zdrowia, co wszystkie bakterie, wirusy, grzyby i in., 
żyjące wewnątrz i na zewnątrz wielkiego ekosystemu pod nazwą człowiek.
Formy patogenne niestety, szczególnie te sztucznie spreparowane – jeżeli nie 
zaobserwowane – mogą faktycznie okazać się fatalne w skutkach. Posłużę się 
przykładem tzw. ‘AIDS’.
Istnieje pewna mutacja, zwana Delta32 w genie kodującym antygen powierzchniowy 
CD55 – takie białko, które znajduje się na powierzchni naszych komórek i 
oddziaływuje z wieloma innymi białkami – innych komórek, naszych i obcych, a 
także wirusów i innych czynników subkomórkowych. Owa mutacja powoduje delecję 32 
aminokwasów (skrócenie białka o 32 elementy składowe) co czyni je całkowicie 
dysfunkcyjnym. Pojawiła się w północnej Europie najprawdopodobniej jako 
odpowiedź na dżumę i faktycznie – osoby nią dotknięte nie tylko funkcjonują 
normalnie, ale również są odporne na dżumę (precyzyjnie: heterozygoty i 
homozygoty, tj. te, posiadające tylko jedną kopię wadliwego genu od jednego 
rodzica, bądź dwie, od obydwojga; dżuma – tu syn. infekcji bakterią wywołującą 
tę chorobę, Yersinia pestis). Co ciekawe, są również odporne na infekcję 
Mycoplasmą. Co jeszcze ciekawsze, są również odporne na infekcję ‘wirusem HIV’.
Co do ‘wirusa HIV’, każdy powinien znać następujące fakty:
1) Nigdy nie zostały dla niego spełnione podstawowe postulaty 
Kocha, tj. m.in. nigdy nie wyizolowano go od pacjenta chorego na AIDS (czy wasze 
hamulce intelektualne również puściły…? Zgadza się – wbrew obiegowym opiniom, 
nawet gdy przejrzymy prace instytutów, które pierwsze ogłosiły odkrycie wirusa, 
nie znajdziemy tam ani słowa o jego izolacji od pacjenta, gdyż takowej… nie 
dokonano! Wirus pojawia się na specjalnie spreparowanych klonach ludzkich 
limfocytów, ale procedura rzekomego ‘zarażenia’ owych klonów jest pełna 
karygodnych błędów, zaś pochodzenie klonów wzbudza szereg podejrzeń);
2) Instytut w USA, i dr Gallo to postacie więcej niż 
podejrzane: Sam CRI (Cancer Research Institute) z dnia na dzień DOSŁOWNIE został 
utworzony, w tych samych budynkach i z tą samą infrastrukturą z… zgadliście – 
laboratorium broni biologicznych, w których m.in. przez szereg lat dr Gallo 
kierował pracami (co oficjalnie potwierdzili pracownicy instytutu, zeznając 
przed komisją senacką) nad sztucznym wytwarzaniem patogenów, m.in. wirusów, 
wywołujących nowotwory, jak np. HTLV-II, i to jako instytut już co najmniej od 
lat 50! (przypomnę – w oryginalnej pracy Gallo HIV jest określany mianem 
HTLV-III, zaś linie limfocytów, które wykazują cechy infekcji, były wcześniej 
używane do testowania… m.in. HTLV-I i HTLV-II, wywołujących białaczkę!; po 
drugie – oficjalnie rozpoznanie struktury DNA to lata 1952-1953; po trzecie – w 
zeznaniach przed komisją instytut przyznał się do zarażenia DZIESIĄTEK MILIONÓW 
ludzi owymi wirusami, między innymi SIV – tak, znów zgadliście, poprzez 
szczepionki, rozprowadzane pod egidą WHO);
3) Wszyscy pacjenci ‘0’, z rozpoznaniem AIDS byli… szczepieni eksperymentalnymi 
szczepionkami na żółtaczkę, wypuszczonymi… przez rzeczone laboratorium/instytut;
4) Żaden z potwierdzonych modeli infekcji wirusem HIV nie 
udowadnia jakiejkolwiek roli CD55 w infekcji, w przeciwieństwie do infekcji Y. 
pestis i Mycoplasmą;
5) Zarażenie HIV, podobnie jak Mycoplasmą, jest bardzo trudne 
i, pominąwszy kontakt analny, jest potrzebne około 1000 (tysiąca) stosunków 
niezabezpieczonych innymi drogami, by się zarazić;
6) Pomijając Afrykę, statystyki chorych na AIDS to nadal 
domena mężczyzn z bardzo wyraźną przewagą (ok. 2:1), co wyraźnie wskazuje na 
kontakt analny, pominąwszy iniekcje dożylne, od seksu niezależne, jako główną 
drogę zarażenia – ma to swoje wyjaśnienie: właśnie wtedy dochodzi do 
mikrokrwawień, które umożliwiają… zgadliście znów: przedostanie się 
dostatecznych ilości całych komórek pomiędzy organizmami, co jest niezbędne 
m.in. do zakażenia Mycoplasmą;
7) Testy ELISA, wykonywane na obecność HIV, są całkowicie 
niemiarodajne i niewiarygodne, co podkreślają ich producenci na opakowaniach, 
gdzie wyraźnie stoi, iż ‘nie mogą być używane jako środek diagnostyczny’ i 
potwierdzone muszą być badaniami DNA;
8) Badania DNA są niewiarygodne, gdyż… w każdej komórce 
naszego ciała jest niemal 10 razy więcej… materiału genetycznego retrowirusów, 
takich jak HIV, niż naszych własnych genów!;
9) AZT, główny lek przeciw AIDS, jest tak niesamowicie 
toksyczny, że nawet tak sprzedajna organizacja, jak FDA nigdy nie dopuściła go 
jako leku przeciwnowotworowego – dopiero AIDS otworzyła dla niego ‘furtkę’; co 
ciekawe, na opakowaniu widnieje opis skutków ubocznych, który… dokładnie pokrywa 
się z opisem ‘syndromu AIDS’ (! Brzmi upiornie? A jednak… niedowiarkom – polecam 
sprawdzić samemu);
10) Czy wspomniałem już, że HIV – superzabójca limfocytów 
jest bardzo wybredny i jest go niesamowicie trudno namnażać, nawet na koloniach 
limfocytów? Nie, nie tych specjalnych niewiadomego pochodzenia dr Gallo, ale 
standardowo używanych w laboratoriach;
11) Wisienka na torcik – przeprowadzono badania na dwóch 
dużych (ponad 100 osób) grupach osób ze zdiagnozowaną infekcją HIV: jedna z grup 
podjęła leczenie, druga nie. Z grupy nieleczonej zmarła jedna osoba. Z grupy 
leczonej – wszyscy przed upływem dwóch lat;
12) Oraz, na sam koniec, polewa lukrowa: same testy są 
niewiarygodne, a WHO nadal kombinuje, na czym Świat stoi, np podając w opisie 
szczepionki Calvepan (tak, tej ‘dobrej’, bez adjuwantów!), że jej przyjęcie 
spowodować może ‘fałszywie pozytywne wyniki testów na m.in. HTLV, HIV, HBV – a 
to Ci komedia, prawda?!
Podsumowując – dla każdego, nie tylko biologa 
molekularnego, nie jest chyba zbędne wyciąganie dalszych argumentów, by 
zauważyć, że coś tu jest bardzo nie-tak i że najprawdopodobniej to jedna wielka 
lipa. Badania są niewiarygodne, a nic, co wymierzone jest w samego wirusa nie 
przynosi żadnych rezultatów, bo sam wirus niczego nie wywołuje. Zresztą nawet 
żaden proponowany mechanizm jego faktycznego działania… nie działa. Nie sprawdza 
się w praktyce. No cóż, nie trudno zgadnąć – albo w ogóle go nie ma (1), albo 
jest naturalnym wirusem, występującym w komórkach i ich otoczeniu, który pojawia 
się pod wpływem infekcji Mycoplasmą (2)* albo jego białka, względnie cały genom 
sa częścią genetycznie zmodyfikowanej Mycoplasmy, tj. broni biologicznej (3);
* Moim zdaniem ta wersja jest ze wszystkich 3 najbardziej prawdopodobna, zaraz 
przed 2 i na długo przed 1 – natura zna wiele takich przypadków, gdy wirusy 
uaktywniają się tylko w obecności innych patogenów, które np. dostarczają 
niezbędnych do powielania enzymów, czy też zwyczajnie aktywują transkrypcję; co 
ciekawe, wówczas de facto może się okazać, że ‘nasza’ Mycoplasma nawet nie jest 
w zasadzie… zmodyfikowana zbytnio. Po prostu wielka zasłona dymna, a ludzie ją 
‘kupują’ i skupiają się na wirusie, który nie jest żadną przyczyną, lecz 
skutkiem ubocznym; w Afryce to nie żadna epidemia AIDS jest, ale zwyczajne 
ludobójstwo: osłabionym, niedożywionym biedakom na podstawie losowego, 
niewiarygodnego testu, podaje się codziennie dawki substancji, która działa 
niemal dokładnie tak, jak arszenik. Jak myślicie – czy brzmi to aby odrobinkę… 
naukowo i wiarygodnie?
Wnioski – proszę wyciągnąć samemu, pod dokonaniu obszernych poszukiwań na 
własną rękę, nie tylko uwierzeniu mi na słowo.
Chronienie się? Zwyczajna ostrożność, zdrowy tryb życia i tyle. Unikanie seksu 
analnego (który w większości kultur, pod nazwą sodomii, był zakazany – ciekawe, 
wszystkie inne przeróżne pozycje i perwersje są dopuszczone, sodomia – nie. 
Otóż, nie przez przypadek – wiele patogenów, żyjących naturalnie w jelicie, może 
przedostać się, poprzez mikrouszkodzenia do krwi, będącej właściwie naturalną 
pożywką i… wiadomo, co dalej), szczepionek, bezwartościowych metod 
‘diagnostycznych’ bez powodu i wszelkiego innego parszywstwa powinno zasadniczo 
nas zabezpieczyć. Duża dawka zdrowego jedzenia i dobrego humoru – też wiele 
pomoże.
Janusz Kołodziejczyk
---------
** Dr Janusz Kolodziejczyk był u nas przedstawiony w 
tym artykule. Jest doświadczonym praktykiem
klawiterapii, publikował felietony w "Nieznanym 
Świecie" i w innych miejscach...
PS. 
czy widziałeś poprzednie 
Nowości?