Ten artykuł ma odniesienie do wielu dziedzin naszego życia, ale tutaj skupimy
się na aktualnych wydarzeniach ze strefy zdrowia.
Kampania szczepionkowa ma za sobą taką siłę (nieograniczone fundusze, lobbing,
wieloletnią propagandę i programowanie
profilu
studiów, "badania
kliniczne", autorytety medycyny rockefellerowskiej,...), że opinii publicznej i
mediom trudno się jej oprzeć. Ale gdy sięgnie się głębiej, potwierdza się myśl z
Herberta jak na ilustracji.
Dowodem na to była ostatnio (3.10.2018) wstępna
debata w Sejmie nt.
obywatelskiego (nie partyjnego!) projektu ustawy o dobrowolności szczepień.
Wykazała arogancję oponentów ustawy w zakresie traktowania obywateli, petycji
ponad 120 000 osób i obowiązku jej rozpatrzenia przez Sejm. Inicjatywa ta ma
duże poparcie na świecie.
Pokazała także brak aktualnej wiedzy o szczepionkach, w tym
nawet utytułowanego szefa Głównej Inspekcji Sanitarnej. "Położył swój autorytet"
za stwierdzeniem, że szczepionki nie zawierają neurotoksyn (glin, rtęć,...) oraz
skłamał w sprawie dra Wakefielda, by tylko wymienić parę.
Ogólnie można scharakteryzować tego rodzaju wypowiedzi jako
powtarzanie od lat
sfałszowanych i plotkarskich wiadomości, bez dokładnego sprawdzenia
źródeł.
Kompromitacja. To bulwersujące, bo te kłamstwa przedstawił Sejmowi, który
ostatecznie będzie decydował o ustawie oraz poszło to w świat. Skompromitował
też
w ten sposób
swoją instytucję,
która od lat zwalcza cokolwiek się
zakwestionuje w zakresie szczepień, podobnie jak
korporacja
zawodowa - Naczelna Izba Lekarska
(notabene, która
uzurpuje sobie prawo do karania
lekarzy, nawet odbierania im prawa wykonywania zawodu, mimo że nie od niej je
dostali).
Kompromitujące było też zachowanie wielu posłów, którzy odmawiali prawa dyskusji
tematu w parlamencie, jakby nie rozumiejąc, że do tego on służy.
Co do wiedzy, to z wielu wypowiedzi i hałasu medialnego wynikają przynajmniej
dwa zagadnienia.
Wykorzystuje się propagandowo hasła, że to projekt antyszczepionkowców,
co nie jest prawdą, bo inicjatorom projektu chodzi o prawa wyboru, uczciwe
traktowanie rodziców oraz mówienie prawdy, a nie szufladkowanie ich jako
proepidemików, co jest absurdalne także z naukowego punktu widzenia. Było to
wyraźnie podkreślone przy przedstawieniu projektu, ale jakby nie zostało
usłyszane. Podobnie jak szereg argumentów prawnych, moralnych i wynikających z
zasady lekarskiej "przede wszystkim nie szkodzić".
Krzywdzące jest przypisywanie organizacji StopNOP i jej sympatykom złych
intencji - dochodziło też do pomówień, że są wrogiem dzieci i wyrodnymi
rodzicami. Wprost przeciwnie, jak jasno wynikało w poruszającym wystąpieniu i
odpowiedzi podyskusyjnej Justyny Sochy - referenta projektu. Reprezentują liczne
środowisko poszkodowanych rodziców i troskę o zdrowie.
Rozważ i oceń moralnie: sceptycy w sprawie szczepień działają nie dla biznesu i
profitów, ale z troski o zdrowie, wolność i prawdę. Nawet narażają
się i są sekowani także prawnie przez władze. Proszczepionkowcy - świadome czy
nie - służą olbrzymiemu biznesowi i opresji, chociaż mogą mieć też dobre
intencje, ale tu trzeba też dotknięcia problemu od środka a nie powierzchownych
emocji
i głoszenia sloganów.
Po drugie, co do nauki, to trzeba wiedzieć, że obecne
szczepionki, ich skład, intensywność i kalendarium, to zupełnie co innego niż
dawniej. Aktualna wiedza specjalistów nie powiązanych z medycyną
rockefellerowską, która to medycyna jest nastawiona na zysk, oraz takież badania
obnażają wiele kłamstw i manipulacji.
Siły biznesowej farmacji "wyhodowały" sobie przez wiele dziesięcioleci potężne
zaplecze. W różnych dziedzinach medycyny akademickiej. W szczególności, tak
szkoleni są lekarze, nawet nieświadomi fałszerstw. Po prostu sami nie dociekają
głębiej jak to jest - ufając temu, co kiedyś przekazano (i to zdawkowo) im na
studiach, a potem wierzą
okólnikom i procedurom ustalonym przez urzędników. I tzw.
Medycynie Opartej Na Dowodach. Jaka jest jakość tych dowodów opisuję w paru
miejscach, np. artykuł Wiarygodność? Mała.
A w zakresie szczepień, gdzie zyski koncernów są największe, akurat najmniej
jest rzetelnych badań, o czym jeszcze dalej.
Jest jednak wielu lekarzy, którzy bardziej włączyli myślenie i widzą
niebezpieczeństwa, chociażby z własnej praktyki, oraz rozumieją niektóre
mechanizmy biologiczne powodujące te zagrożenia, jak i w działaniu konformizmu
środowiska medycznego.
Jednak nie mogą ani w tej sprawie zabrać głosu ani działać wg swojego uznania -
bojąc się ostracyzmu a nawet represji.
Są jednak i tacy lekarze, którzy położyli na szalę swoje kariery i spokój by
czynnie przeciwstawić się zakłamaniu.
Zwłaszcza za granicą, ale i w Polsce jest paru już głośnych medialnie, jak dr n.
med. Jerzy Jaśkowski lub lekarz Hubert Czerniak. I osoby wymienione w
wystąpieniu Justyny Sochy.
Nie chcę nikogo obrazić personalnie, zwłaszcza ze wzgledu na
tych drugich lekarzy, ale chyba większość środowiska w zakresie szczepień (czy
tylko?) przypomina tych, o których w wielu dziadzinach, głównie w polityce,
mówiło się "użyteczni idioci".
Nie to, że są idiotami w ogóle - to jasne, ale chodzi o to, że dają się
łatwowiernie, "lemingowo", wykorzystywać jako autorytety wobec pacjentów -
przez biznes, który pacjentów widzi przede wszystkim jako klientów - bez względu
na skutki zdrowotne. Cynizm tego mechanizmu polega na tym, że im te skutki są
gorsze (z zachowaniem bezpiecznych pozorów) tym dla biznesu lepiej, bo jest pole
do dalszej sprzedaży.
Co do danych naukowych i doświadczalnych, które wskazują na
groźne niebezpieczeństwa w obecnym systemie szczepień i w samych szczepionkach -
jest multum materiałów na ten temat. Dla osób, które nie mają cierpliwości
przekopywać się przez te materiały, przykładowo krótki wykład o
powikłaniach poszczepiennych (NOP) pani dr n. med. Urszuli Krupy
- https://youtu.be/92bFgxUaHAw
.
Są też w Polsce naukowcy, w tym profesorowie, którzy kwestionują w tym zakresie
główną narrację.
Bardziej poglądowo przedstawiają to liczne wypowiedzi ww. dwóch lekarzy
(znajdziesz na YouTube) i w książkach dr Jaśkowskiego.
Bodajże najbardziej znanym ostatnio popularyzatorem głębszej
wiedzy o szczepionkach a jednocześnie przekazującym ją w języku zrozumiałym dla
każdego, jest zniesławiany i szykanowany Jerzy Zięba. Mimo że jest tylko
pośrednikiem między naukowcami i ich publikacjami a społeczeństwem, które chce
obudzić, to jest silnie atakowany personalnie. I wiadomo dlaczego - zostały
zagrożone interesy. Wg wielu także uznany stan wiedzy. Ta jednak rozwija się a
postęp nigdy nie dokonywał sie przez ślepy konformizm.
Jerzy Zięba po ok. dwóch latach dociekliwego studium tematu stał sie
antyszczepionkowcem i to zdecydowanym.
Tego już za wiele - dla wielu.
Podsumowując jego stanowisko -
to
proszczepionkowcy, w świetle tej poszerzonej i
zaktualizowanej wiedzy, ... nie mają argumentów i to oni są groźni.
Zatem jest uzasadnione rozważenie prze komisję sejmową (do której projekt został
skierowany) tego stanowiska i argumentów wnioskodawców projektu.
Chodzi tutaj nie tylko o sam aspekt medyczny ale o wolność i prawa obywateli w
ogóle.
Te sprawy sa ważne, wg J. Zięby aktualnie najważniejsze, ponieważ mogą
zdecydować o przyszłości Narodu, którego młode pokolenie jest niszczone
zdrowotnie a nawet doprowadzane do bezpłodności.
Ponieważ odnośnych materiałów p. Jerzego jest bardzo dużo, to zachęcam
przynajmniej do wysłuchania tego wystąpienia - właśnie o wadze zagadnienia -
https://youtu.be/HOum-CUKGz0.
Co do innych materiałów Zięby, zwłaszcza już głośnej serii 35
prezentacji, która zawiera ważne kompendium argumentów, zobacz ich wykaz
w tym artykule, a szersze
informacje z najróżniejszych źródeł opisywałem w swojej serii dossier - zobacz
np. Szczepienia dossier #4 (i
liczne linki).
Samą sytuację pamiętnej debaty w Sejmie na gorąco J. Zięba omówił
w tej prezentacji - wystarczy
obejrzeć od ok. 6 do 30 minuty.
Reasumując, są liczne i silne argumenty, które powinny
być uwzględnione w rzetelnej dyskusji. I które powinny utemperować klakierów
szczepień - przynajmniej w tym zakresie, który okaże sie bezsporny.
Kibicuję dalszemu rozwojowi zdarzeń, trzymając stronę zasady ostrożności opartej
na rozpoznaniu tematu. Obawiam się jednak, że wzorem paru poprzednich
komisji sejmowych poświęconych zdrowiu publicznemu (np. sprawa GMO), głos strony
społecznej nie zostanie ani dostatecznie wysłuchany ani uwzględniony w uchwałach.
Obym się mylił.
Zabieram głos i ja w tej sprawie po raz kolejny, i chociaż wiem, że niewele
znaczy przy moim "zasięgu", to uważam to za swój obowiązek. Konsekwentnie, przez
wiele lat, staję po stronie poszkodowanych i kontestuję to, co szkodzi.
Nie jest to głos odosobniony - w omawianej sprawie zobacz też np. artykuł
Liroy i Socha pokazali klasę… dzicz w sejmie.
(na portalu państwa Brzoza jest więcej materiałów demaskujących m.in.
przekręty w medycynie).
Nadzieja na lepszy świat umiera ostatnia.
Byś miał/a własne, w miarę obiektywne zdanie na ten temat - niestety trzeba "odrobić
lekcję" - przynajmniej we wskazanym tu zakresie. Oczywiście, możesz zachować
swoje, ale bez tej pracy domowej nie mów, że wiesz wszystko "w temacie"...
Leszek Korolkiewicz
PS.
czy widziałeś poprzednie
Nowości?