Nieuleczalne:
choroby, system czy ludzie?
(artykuł z 2014 r.)
W tutejszym dziale ANTY wielokrotnie punktowałem
negatywne zjawiska na polu ‘opieki zdrowotnej’. Czasami
delikatniej niż na to te zjawiska zasługują – generalnie
miarkuję słowa.
Tym razem muszę upuścić dużo pary, by nie wybuchnąć…
Bezprzykładne draństwo!
Ludobójstwo i pośrednia eutanazja w świetle prawa.
Znieczulica. Głupota, arogancja, ignorancja …
Mógłbym tak długo, ale po emocjach trzeba trochę
stonować i powiedzieć
o co chodzi. To staje całkowicie jasne i uzasadnione po
lekturze książek i biuletynów spoza głównego nurtu,
które to wytykają, a zwłaszcza niedawno wydanej książki
Jerzego Zięby „Ukryte terapie – czego nie powie ci
lekarz”. Pokazuje ona dlaczego takie epitety są
na miejscu.
Tytuł książki nawiązuje właśnie do
ukrytych, zatajonych, pognębionych i wyśmianych terapii
– za to że … są skuteczne i kompromitują współczesną
medycynę.
Stoją za tym często niskie pobudki, chęć zysku,
fałszywej sławy, koterie a nawet może to być element
psychopatycznych skłonności i planów panowania nad
światem, depopulacji, …
Chodzi też o arogancję tych zwierzchności którym podlegają na świecie medycyna, farmacja a nawet nauki medyczne. To nie do wiary, jak wielu naukowców branży medycznej, pomimo wielkich postępów w kwestiach szczegółowych, bardzo często nie potrafi otworzyć umysłów i uparcie tkwi przy błędach rzeczowych i doktrynalnych, które w rezultacie kosztują zdrowie a nawet życie milionów ludzi. To jakiś obłędny mechanizm wzajemnego nakręcania się arogancji i ignorancji.
Gdy ci, który powinni nieść światło, przez kłamstwa, fałszerstwa i z niskich pobudek kariery sprzeniewierzają się swej roli, to i ich ‘uczniowie’ – przez lenistwo a także przez konformizm powtarzają te błędy i przewinienia w całej strukturze ‘służby zdrowia’.
Na końcu tej struktury są zwykli lekarze. A przecież to zawód najwyższego zaufania społecznego – powierzamy im życie. Jednak wielu z nich zdradza przysięgę Hipokratesa.
Jak wiadomo – wśród grzeszników zdrajcy trafiają do najniższego piekła, bo to największa niecność, zwłaszcza gdy zawodzi się zaufanie dotyczące życia.
Niedouczenie lekarzy powoduje że popełniają nieświadomie (i świadomie?) błędy, a wtedy szkodzą pacjentom.
Wg powiedzenia chińskiego: Doskonały lekarz to ten, który zapobiega chorobie, zwyczajny to taki, który potrafi chorobę wyleczyć, ten zaś, który chorobę tylko leczy, to żaden lekarz.
A jeśli szkodzi?
Jeden z fragmentów przysięgi Hipokratesa, oprócz słynnego „przede wszystkim nie szkodzić”, mówi tak:
„Będę stosował zabiegi lecznicze wedle mych możności i zdolności ku pożytkowi chorych, broniąc ich od uszczerbku i krzywdy”.
Innymi słowy, lekarz ma prawo zastosować terapię, która uzna za stosowną dla danego pacjenta. Wśród tych „możności” należy wymienić wiedzę.
A z tym jest paradoksalnie źle (paradoksalnie, bo żyjemy w świecie informacji i niespotykanych możliwości) – zwłaszcza wśród szeregowych lekarzy.
Ale potrafię to zrozumieć – gdy lekarz nie był odpowiednio kształcony.
Trzeba podkreślić, że autor wielokrotnie przestrzega przed atakowaniem samych lekarzy:
„Nie wińcie lekarzy za to, że z
braku czasu nie są w stanie się dokształcić, że mogą nie
wiedzieć JAK dane schorzenie wyleczyć metodą inna niż ta,
która znali do tej pory…
Bądźcie wyrozumiali (w tym sensie), ale … nie tolerujcie
arogancji, bo to o Wasze zdrowie lub życie chodzi”.
Można to opisać trafnym mottem z książki Czesława Bieleckiego o tytule (nomen-omen) Jest alternatywa: „Każdy wie, ile chce”.
„Absolutnie niewybaczalne jest jednak podejście, kiedy lekarz nawet nie chce zapoznać się z istniejącą WIEDZĄ, która pozwoliłaby mu skutecznie leczyć schorzenie, którego on leczyć nie potrafi”.
Chociaż chciałbym przyjąć podobną wyważoną postawę autora wobec lekarzy, to nie obejdzie się bez pewnych uszczypliwości.
Zacznę od osobistego doświadczenia
z ową arogancją i ignorancją. Jak już kiedyś opisywałem
– lekarze bodajże nigdy mi nie pomogli (pamiętam tylko
jeden pozytywny przypadek). Od kilkunastu lat dociekam
zatem sam jak się leczyć, zgromadziłem o tym na tyle
wiedzy, że gdy jestem u lekarza – potrafię ocenić czy
jest kompetentny. Pomijam już inne zjawisko jak
‘odwalanie’ spraw po linii najmniejszego oporu, całą
niewydolność systemu i biurokrację. Ale nawet prywatne
wizyty, do których teraz mam łatwiejszy dostęp poprzez
abonament O.M.
S7 , nie są wiele lepsze. Oto
np. specjalista, który nawet mnie nie bada, tylko na
podstawie wstępnego opisu dolegliwości od razu stwierdza
z pewnością co mi jest. Gdy widzi moje zwątpienie czy
aby rzeczywiście jest to takie oczywiste, obrusza się i
zaczyna przechwalać się w jakich to gremiach lekarskich
piastuje funkcje, kogo to konsultuje i prowadzi…
A ja – bez takich koturnów - widzę, że nie ma pojęcia o
pewnych sprawach – nawet w ramach swej specjalizacji
(!). Widzę, że ‘leci rutyną’, że chyba nie czyta
najnowszych doniesień, że drwi z innego podejścia niż
swoje.
Tak.... brak wiedzy jest niebezpieczny. Bez żadnego wątpienia wiele istnień ludzkich byłoby ocalonych, uratowanych, gdyby lekarze posiadali odpowiednią wiedzę np. na temat witaminy C. Niestety, popularność tej witaminy nie idzie w parze ze znajomością możliwości wykorzystania jej w celach ratowania zdrowia czy wręcz życia człowieka. Czy jest możliwe, żeby po zastosowaniu witaminy C osiągnąć znaczy skutek terapeutyczny w przypadku chorób zakaźnych, bakteryjnych, nowotworów, schizofrenii, chorób serca, miażdżycy itd...? Okazuje się, że tak.
Ale to tylko wyrywkowy przykład.
Autor zadaje prowokacyjne pytania a potem odpowiada na
nie pokazując drogi do zdrowia dużo prostsze niż te,
które karmią farmację.
Oto parę z nich, które pokazują radykalność i
innowacyjność (na tle oficjalnie praktykowanej medycyny)
rozwiązań, które już (i to od dawna) są możliwe.
- Czy nowotwór można zniszczyć bez chemio czy radioterapii? Można – to jest fakt.
- Czy miażdżyca tętnic jest odwracalna? Oczywiście – to też fakt.
- Czy przyczyną miażdżycy jest cholesterol? Nie ! – to też fakt.
- Czy chory na cukrzycę może zaprzestać używania insuliny? Może – jest to niezaprzeczalny fakt.
- Czy da się obniżyć o co najmniej 50% ryzyko wystąpienia nowotworów? - Da się.
- Czy da się obniżyć nawet o 80% ryzyko wystąpienia cukrzycy Typu 1 u dzieci? - Da się.
- Czy są nieinwazyjne sposoby leczenia chorób pozornie nieuleczalnych jak np. Hashimoto (przewlekłe zapalenie tarczycy), choroba Gravesa-Basedowa (nadczynność tarczycy), reumatoidalne zapalenie stawów, choroba Buergera, stwardnienie rozsiane, schizofrenia … Tak! Są takie sposoby.
- „Najwyżej 3 do 6-ciu miesięcy” - to jest często określany przez onkologów czas, jaki ma jeszcze do przeżycia pacjent z nowotworem trzustki z przerzutami do innych organów. Czy jednak można takiemu pacjentowi przedłużyć życie nawet i o trzy lata, a może więcej i to bez chemioterapii? Można – to jest fakt. Można by wyliczać jeszcze wiele takich faktów…
- Czy da się usunąć zagrażające życiu zwapnienie zastawek bez konieczności przeprowadzania ryzykownej operacji na sercu? Da się.
- Czy można doprowadzić do stosunkowo szybkiego wyleczenia osteoporozy bez stosowania środków farmakologicznych dających poważne skutki uboczne? Z pewnością tak.
- Czy można wyleczyć reumatoidalne zapalenie stawów bez stosowania sterydów czy innych środków przeciwzapalnych? Oczywiście.
- Czy bez zastosowania bardzo szkodliwych środków farmakologicznych można usunąć z tętnic blaszkę miażdżycową? Tak - można.
- Czy pacjent ze śmiertelnym powikłaniem grypy ptasiej, świńskiej itd. … jest skazany na nieuchronną śmierć czy też można go wyleczyć? Można.
- Czy w ciągu kilku dni można wyleczyć OSTRE zapalenie wątroby różnych typów nie dopuszczając do powstania groźnych stanów przewlekłych? Oczywiście, że można.
- Czy można wstrzymać rozwój takiej choroby jak stwardnienie rozsiane czy toczeń? Wiele wskazuje na to, że tak.
Itd.
Jedną z tez książki jest że nie ma (prawie) chorób nieuleczalnych.
Chociaż to stoi w sprzeczności ze stanowiskiem oficjalnej medycyny, nie jest to pogląd ani nowy ani odosobniony.
Profesor Julian Aleksandrowiczw
swojej książce „Nie ma nieuleczalnie chorych”
pisał „niedostateczna jest tylko nasza wiedza’.
Przypomina się znane powiedzenie św. Augustyna
"Cud nie dzieje się w sprzeczności z naturą lecz w
sprzeczności z tym co nam o naturze wiadomo"
Zauważmy, że medycyna za choroby „nieuleczalne” uważa nawet te, które jeszcze 100 czy 50 lat temu skutecznie leczyli … sami lekarze! Jako dobitny przykład (jeden z wielu podawanych przez autora) można przytoczyć stosowanie preparatów jodowych dzięki którym osiągano wyleczenie w ok. 90% przypadków trudnych lub obecnie ocenianych jako nieuleczalne już sto lat temu. Cofnęliśmy się w rozwoju.
Widać tutaj wyraźnie manipulację od strony instytucji regulujących świat medyczny – nastąpiło znaczne przeregulowanie ale też działanie lobby farmaceutycznego, które szuka zysku w ograniczaniu istniejących skutecznych metod naturalnych a nawet w tworzeniu nowych jednostek chorobowych, obniżaniu markerów (już dużo niższe wartości jakiegoś wskaźnika mają kwalifikować do leczenia) oraz ich walce z niekorzystnymi dla nich odkryciami i postawami.
Jakże wiele mitów i nieporozumień kursuje nie tylko w świadomości społecznej, ale nawet w środowisku lekarzy i ‘naukowców’. Autor wykonał wielką pracę pokazując te błędy i przystępnie je tłumacząc. I chociaż ma własna praktykę terapeutyczną (co wzmacnia wiarygodność), to wszystkie swoje wywody podaje nie jako swój własny wymysł, ale podbudowuje je ISTNIEJĄCYMI wynikami licznych badań naukowych. A że te badania nie przebiły się jeszcze do podręczników i praktyki lekarskiej – to inna sprawa, to ów duży błąd systemowy. Pochodzący nie tylko z inercji nauki, ale często z celowego zatajania lub wykluczania. Podane są liczne przykłady jak bałamutne, niesprawdzone lub wręcz kłamliwe stwierdzenia naukowe bardzo szybko weszły w obieg informacyjny i zostały przyjęte jako obowiązujące stanowisko nauki, a te istotne, podbudowane rzetelnymi badaniami – schowane do szuflady.
Szczególną cechą stosowanej ‘wiedzy medycznej’ jest jej powierzchowność, podejście mechanistyczne i oderwane od całościowego widzenia człowieka. Powierzchowność i uogólnienia przejawia się i w tym, że nawet lekarze nader często nie rozróżniają odmian witaminy E, D, K… które mają całkiem odmienne działanie. Podobnie jeśli chodzi o to które kwasy tłuszczowe są rzeczywiści niezbędne i skąd je brać.
Natura ludzka jest leniwa,
dociekliwość wymaga wysiłku, stąd skłonność do
uogólnień, upraszczania, przyjmowania wielu rzeczy na
wiarę.
Obecnie mamy na to socjologiczno-polityczne powiedzenie
– lemingi, które pozwalają się ślepo wieść jak stado
baranów przez ‘autorytety’.
Tragedią jest, że i studenci medycyny mogą się tu kwalifikować. Ale to głównie wina pedagogów, programu nauczania. Tragiczne jest to, że ci studenci, zanim jeszcze skończą studia, pozbawieni są samodzielnego, krytycznego myślenia przez wpajanie im na wstępie ich zawodowej kariery, że te czy inne choroby są nieuleczalne. Skoro tak, to prawdopodobnie nigdy nie będą szukać dla nich kuracji, będą ‘odpuszczać’, bo po co się wysilać skoro nauka ‘udowodniła’ że nic nie da się zrobić …
Gdy lekarz „odpuszcza”, gdy świadomie neguje możliwość innego leczenia, to skazuje pacjenta na śmierć. To forma eutanazji (przecież formalnie zabronionej prawem).
Te zjawiska mają, niestety,
powiązania z farmacją, z jej przemysłowym dyktatem.
Autor kwituje to zdaniem: „Wielką tragedią ludzkości
jest to, że farmacja nie służy już medycynie, tylko że
medycyna służy farmacji”, ale temat jest wielokrotnie
szerzej rozwijany.
Przykładowo, autor porusza sprawę skandalicznej nagonki na witaminy, zarówno przez straszenie skutkami przedawkowania jak i manipulacje prawne, które mają wyeliminować w ogóle stosowanie witamin naturalnych (bo tych nie można opatentować i na nich zarabiać), a w ogóle witaminy (sztuczne) będą dostępne tylko na receptę.
Osobiście najbardziej mnie porusza, że tysiące chorych niepotrzebnie cierpi a nawet umiera, wielu można by przywrócić do funkcjonowania.
Przykładowo, czy można zignorować fakt, że badania wskazują na to, że ryzyko zapadnięcia na tak straszną chorobę jak stwardnienie rozsiane może być zredukowane, jeśli tylko poziom witaminy D byłby wystarczający? Że usunięcie bakterii Chlamydia pneumoniae znacznie pomaga w leczeniu. Dlaczego o tym nie wiemy, nie mówimy, dlaczego czegoś w tym zakresie nie robimy?
(O stwardnieniu rozsianym już kiedyś pisałem przy okazji przeciwdziałania przy zastosowaniu metody Feldenkraisa, apiterapii oraz przywołując poniższe filmy
http://niezaleznatelewizja.pl/2012/08/otwarte-forum-tematyczne-13-08-2013-jerzy-grzeszczuk-hapteny-cz-3/
(w sumie 3 części),
http://niezaleznatelewizja.pl/2012/07/alternews-17-07-2012/
(nie tylko SM) i wcześniejsze rozmowy z Ryszardem
Wiercińskim:
http://niezaleznatelewizja.pl/2012/07/alternews-16-07-2012/
).
Podobnie jest z cukrzycą, która - jak wiemy - nie tylko uzależnia od dawkowania insuliny, ale w cukrzycy typu II powoduje czasem nawet konieczność amputacji kończyn!
A można by tego uniknąć przez zwykłą zmianę nawyków żywieniowych (zwłaszcza zabójcze dawki cukru w napojach, batonach, itp.). Tragiczne jest to, że przez niewiedzę to rodzice zgotowują swym dzieciom taki los.
Na podstawie analizy tysięcy przypadków wykazano, że wpływ chemioterapii na przedłużenie życia pacjentów nowotworowych to średnio nie więcej niż 2,5 % !
Cholesterol nigdy nie był, nie jest i nigdy nie będzie PRZYCZYNĄ miażdżycy, zawałów itd… czy też całego zespołu chorobowego nazywanego „choroba niedokrwienną serca”.
„Tragedia jaką wśród wielu społeczeństw na świecie spowodowała nagonka na tłuszcze zwierzęce jest praktycznie nie do opisania”. Owszem, opisują je liczne nowsze publikacje jak np. artykuły na www.nowadebata.pl (dział Zdrowie i żywienie) ale warto sięgnąć do monografii jaką Jerzy Zięba udostępnił w Polsce w postaci swojego tłumaczenia ważnej książki dra Uffe Ravskov’a „Cholesterol – naukowe kłamstwo” - dogłębnie opisującej ‘przekręt’ z cholesterolem i wynikającą z tego nagonkę na tłuszcze nasycone.
Medycyna naturopatyczna, stosująca
substancje naturalne występujące w przyrodzie, istnieje
od tysięcy lat. Dopiero stosunkowo od niedawna stworzono
medycynę, która stosuje środki sztucznie stworzone jako
alternatywę do tych, które stosowane są od wielu setek i
więcej lat.
Skąd więc to, co tradycyjnie używane od „Adama i Ewy”
nazywa się nagle niekonwencjonalne lub alternatywne, a
to co od niedawna wytwarza się sztucznie nazywa się
leczeniem tradycyjnym? To przecież sztucznie wytwarzane
leki są ALTERNATYWĄ do leków opartych na składnikach
naturalnych. Czy i od kiedy sztucznie wyprodukowane jest
lepsze?
Komentarz autora do ‘mądrych’ komentarzy lekarzy:
„ ‘medycyna akademicka opiera
się tylko na rzetelnych, randomizowanych, podwójnie
ślepych badaniach a nie na zaledwie doniesieniach z
jakichś tam badań czy obserwacji’ lub: ‘dopóki lek
(witamina!!) nie przeszedł właściwych badań, które to z
kolei nie zostały opublikowane w periodykach z listy
filadelfijskiej itd. itd.’ to ...?
To co? To będziecie woleli po prostu przyglądać się
jak ludzie cierpią, chorują (i umierają)
niepotrzebnie? Na jakie badania mamy czekać? Na badania
naturalnej substancji? Przecież nie da się jej
opatentować, więc nie ma w tym pieniędzy, a to z kolei
oznacza, że NIKT TYCH BADAŃ NIGDY nie wykona. Czekać? A
może w końcu wziąć sprawę w swoje ręce?”
To jest jednocześnie jeden z wielu apeli do lekarzy, by się ocknęli, jakie autor wypowiada w interesie nas wszystkich.
W krótkiej recenzji omawianej książki podaję spis treści, pokazujący jej duży zakres tematyczny.
Także na blogu autora podane są liczne fragmenty dzieła. W tej sytuacji ograniczyłem się do przedstawienia tylko cząstki z tego zakresu. Autor planuje wydanie kolejnych książek, zwłaszcza o micie cholesterolu, osobno o terapiach rakowych, itd.
Kiedy wreszcie ktoś mądry, odważny i decyzyjny zauważy wspaniałą synergię, która można by wdrożyć wprowadzając mądrą profilaktykę i dopuszczając szerzej naturalne metody leczenia i naturalne środki lecznicze – tanie i bez skutków ubocznych. Państwa łożą astronomiczne środki na ‘służbę zdrowia’ a mimo to ilość chorych rośnie, schorzenia są coraz groźniejsze, kolejki do lekarzy coraz dłuższe, a ich świadczenia coraz słabsze, a nawet generujące kolejne dolegliwości (jatrogenne). Czy musimy powtarzać błędy wielkiego programu amerykańskiego ‘walki z rakiem’ w którym wydano podobno 90 mld dolarów nie uzyskując efektu? Mało tego, stan się znacznie pogorszył. Podejrzewam, że także dlatego że wiele środków przechwyciły korporacje farmaceutyczne i wykorzystały na stworzenie kolejnych zatruwających nas sztucznych substancji. Może lepiej, że mamy ‘szansę przez opóźnienie’ względem Zachodu? Prawie jednym ruchem można by poprawić skuteczność leczenia, zmniejszyć ilość zachorowań, i jednocześnie znacznie ograniczyć koszty resortu zdrowia oraz osobiste wydatki ludzi na zdrowie!
Odnosi się wrażenie, że następuje tu nie tylko sabotaż zdrowia społeczeństwa ale i gospodarki państwa. Aż chce się powtórzyć za autorem: „czy leci z nami psychiatra?”
Zatem, wygląda na to że nieuleczalność systemu jest bodajże większym problemem niż same ‘nieuleczalne choroby’ (patrz też mój stary artykuł Edytorial1 ).
Prawdą jest jednak i to, że trudno
wyleczyć człowieka, który nie chce się wyleczyć
(Hipokrates). To osobny temat z pogranicza psychologii,
a nawet współczesnej kultury, w której istnieje silny
nurt nieposzanowania życia, szkodzenia sobie,
krótkowzrocznego sybarytyzmu i nałogów. Proponowane
metody alternatywne uwzględniają zaprzepaszczoną obecnie
w dużej mierze podmiotowość pacjenta w procesie
leczenia, zakładają jego współdziałanie z lekarzem.
Otwierają także drogę do sprawnego samoleczenia i
autoprofilaktyki. Wobec zapaści ‘służby zdrowia’ może
warto wziąć zdrowie bardziej w swoje ręce? Proponuję
zacząć od wspomnianej lektury, a osoby dla których nie
są to tematy nowe, zachęcam do zapoznania się z
artykułem … i zadziałania.
Leszek Korolkiewicz
----
Póżniejszy dopisek. Książce i wykładom Jerzego
Zięby poświęcam szereg dalszych artykułów i wzmianek w
Nowościach
(użyj lokalnej wyszukiwarki).
uwaga techniczna: przy ładowaniu tutejszych stron może pojawić się wyszarzenie, trzeba zejść nieco niżej do okienka pop-up (zapisz się albo skasuj okienko). Ten objaw będzie występował do czasu przejścia na inny autoresponder newslettera.