Startowa
Do nadrzędnej
Nowości
English
Komunikaty
Pro
Anty
English articles
O nas
Współpraca
Linki
Polecamy
Ściągnij sobie
Zastrzeżenie

 

Moje zdrowotne perypetie

 

Dlaczego mam wiele zastrzeżeń do obecnej medycyny i lekarzy?
Od wielu lat tropię niekompetencję i fałszerstwa naukowców z branży medycyny na usługach farmacji, w tym - niestety także lekarzy. O tym jest wiele artykułów na naszej stronie (zwłaszcza w dziale ANTY), ale tym razem przedstawię też osobiste powody.
Oczywiście nie wchodząc za daleko w szczegóły i sprawy intymne. Zatem krótko.
Temat dotyczy zarówno mnie jak i wybranych członków rodziny.

Żyję już długo i uzbierałem pokaźne zdrowotne dossier.
(warto takie mieć, ale ostrożnie z poddawaniem się zakusom, by była to państwowa baza cyfrowa, do której dostęp mogą mieć hakerzy a nawet polityczni manipulatorzy)

Nie miałem dobrego zdrowia od dzieciństwa. Przypadało ono na trudne wczesne czasy powojenne, co może tłumaczyć braki żywnościowe i słabą jeszcze opiekę zdrowotną. Rodzice nie mieli wiedzy medycznej (ojciec - wtedy okaz zdrowia i siły, w ogóle nie przywiązywał do tego wagi), zatem  polegali na wiedzy i praktyce ówczesnych lekarzy i dostępnych środkach. Z perspektywy lat oceniam mimo wszystko, że ci przedwojenni lekarze mieli bodajże lepsze wykształcenie niż obecni, a na pewno lepsze podejście do człowieka.
Z powodu tych braków żywieniowych miałem w niewielkim stopniu krzywicę, także parę dość groźnych upadków, w tym jeden ze wstrząsem mózgu. Cierpiałem też przez pewien czas we wczesnym dzieciństwie na reumatyzm, leczony raczej skutecznie, ale trochę nieodpowiedzialnie sulfamidami, co już prawdopodobnie wtedy nadwerężyło mi wątrobę.
W czasach młodości dwa razy lądowałem w szpitalu w związku z wątrobą  (wirusowe zapalenia wątroby), co później odbiło się na dalszych kłopotach z układem pokarmowym a i bóle stawów też się odzywały.

Chciałem bardzo uprawiać sport (jak Ojciec), czynną rekreację, trochę się fizycznie wyrobić, ale musiałem zwalniać, ograniczać się czując jak coś w wątrobie lub okolicy pobolewa, czasem tak silna "kolka",  że się zwijałem z bólu. Zauważyłem, że wysiłek fizyczny szkodzi mi. Nie zostałem atletą ani nawet biegaczem. To oddziaływało bardzo na moją psychikę.

Miałem też "przygody" z dentystami. Z powodu złego zgryzu pewna dentystka spiłowała mi za mocno przednie dolne zęby - potem cierpiałem z tego powodu. Po wybiciu górnej jedynki w czasie bójki na koloniach zaczęły się moje perypetie ze źle zrobionym zębem sztucznym, stany zapalne przenoszone na inne zęby, ropna torbiel, którą trzeba było usunąć przez tzw. resekcję (otwarcie dziąsła, odcięcie korzeni i łyżeczkowanie). Stany ropne powtarzały się jednak, dalsze niedobrze zrobione interwencje generowały inne przypadłości. Po wielu latach dowiedziałem się, że to mogło mieć wpływ na szereg innych chorób, w tym amalgamaty - wtedy używane bez zahamowań (później usunięte).
Ponad 30 lat miałem pewien nietypowy, uciążliwy i przykry problem śluzowy związany nie tyle z samym nosem (suchy), co z przestrzenią nad przełykiem. Byłem u tak wielu laryngologów, przeszedłem wiele badań, także szpitalnych, że to osobna spora opowieść o nieudolności czy złej interpretacji przez lekarzy związku, co jest przyczyną a co rezultatem. Dopiero pozamedyczna porada "znachora" wyciągnęła mnie z tego prawie całkowicie.

Były i inne sprawy, o których krótko nadmienię dalej. "Leczyłem" się u różnych WIELU lekarzy. Ich postawę oceniam jako, niestety, bardzo powierzchowną. Nie wszystkie choroby muszą mieć przecież ostrą, czystą formę - czasami trzeba wniknąć głębiej.  Nie należę do ludzi przesadnie dbających o siebie, narzekających, niecierpliwych. Przeciwnie, jeśli już się skarżę, to przyczyny muszą być nasilone. Złe samopoczucie, bóle, rozstrój żołądka itp. nie są urojeniami.  Raz, dwa w roku, bez znanej mi przyczyny czułem się wspaniale, wszystkie bóle, niesprawności gdzieś znikały. Wtedy mam odniesienie - wiem jak mogło by być. Niestety wkrótce, też bez wyraźnej przyczyny, wszystko wracało do przykrej "normy". Dolega mi wiele rzeczy - gdy chodziłem do lekarza wstyd mi się do WSZYSTKIEGO było przyznać, odczuwałem też niezręczność: może pomyślą że jestem hipochondrykiem?  Dlatego i tu nie będę wszystkiego wyliczał. Wiadomo też, że w gabinecie jest brak czasu na wyłożenie wszystkiego.

I tak  żadne dotychczasowe wizyty lekarskie nie przyniosły upragnionego skutku. Moje zdrowie było oceniane jako dobre. A ja przez dekady czułem się źle, co prawda z małymi przerwami, ale każdy kolejny "nawrót" wydawał mi się gorszy.

W dotychczasowym życiu byłem bodajże 11 razy w szpitalu, także na dłużej. Moje tamtejsze obserwacje są dość zbieżne z tymi, jakie kiedyś opisał Stefan Garczyński - A gdyby reforma w szpitalnictwie?

W stosunkowo niedawnych czasach miałem kontuzję kręgosłupa. Tu wkraczamy w nowy etap, kiedy lepiej zrozumiałem siły, jakie naturalnie w nas tkwią, metody alternatywne.
Jak to się stało, że po paru konsyliach, które mnie kierowały na operację, gdy wylądowałem w szpitalu na zabieg ... wywinąłem sie z operacji, a kręgozmyk i uszkodzenie kości prawie ustąpiło. Tak wyszło w badaniu, po tym jak niedługo wcześniej ktoś, we współpracy ze mną, wykonał mi zdalną procedurę ... Dwupuktu. Opisywałem to kiedyś na tej stronie. Cuda czy moc umysłu, serca, miłości?

Po paru latach - przepuklina pachwinowa, operacja. Zrobiona nieudolnie lub bez uwzględnienia dodatkowych czynników. Wynik - około rok takich bólów, że nie mogłem spać, miałem kłopoty jelitowe, schudłem szybko 7 kg.
Z tego czy innego powodu bóle rozszerzały się na większość ciała, że było podejrzenie fibromialgii.

I znów - opanowane metodami niemedycznymi.
Powyższe przykłady zachwiały nieco moje dobre zdanie o chirurgach - w porównaniu do lekarzy, którzy nie dają sobie rady z chorobami przewlekłymi i przez to są mało godni zaufania w tym zakresie...

I tak, "kółko się zamyka" - stare złe doświadczenia nakładają się na nowsze obserwacje medyków i ich mocodawców. Mimo wielkich nakładów, szumnych deklaracji - ludzie coraz liczniej i bardziej chorują, są nowe choroby i cierpienia.

Nie wymieniłem wszystkiego z mojego dossier, natomiast teraz przywołam parę faktów z historii Rodziców.

Jak wspomniałem, Ojciec był okazem zdrowia i siły aż do emerytury, choć palił, Mama miała trochę kłopotów reumatycznych.  Zarówno ze strony Ojca jak i Mamy moi przodkowie byli długowieczni.

Tuż po przejściu na emeryturę "przyczepiły się" do Niego różne dziwne choroby, z którymi lekarze nie bardzo wiedzieli jak sobie poradzić. Do tego okazało się że Ojciec ma raka płuc. Lekarze dawali ok. 10% szans na przeżycie. Dzięki kompetencji i życzliwości pewnego chirurga z Gdańska, rak został tam usunięty (wycięcie płuca). Ale stan pacjenta był wciąż poważny i Ojciec pozostał jeszcze w szpitalu gdańskim przez ok. pół roku.  
Wola życia i wspomaganie się Rodziców pozwoliły na niemalże zupełny powrót do zdrowia i Ojciec przeżył jeszcze prawie 20 lat. To w tych latach odbyli swoje większe podróże zagraniczne, mogli się cieszyć wspólnymi wyjazdami do sanatoriów i na wczasy.  Wspominam o tym właśnie ze względu na ów czynnik psychiczny i aktywność.  Ich pokolenie było twarde i zdrowsze od  obecnego. W przypadku Mamy i Ojca pewien wpływ mogły mieć ćwiczenia sportowe w młodości - pływanie Mamy, lekka atletyka Ojca. Powrót do zdrowia dzięki lekom? Nie - korzystali z Mamą ze słynnych preparatów Podbielskiego.
Jednak w końcu przyszło załamanie na tle powikłań. Bardzo źle wspominam jak Ojca potraktował wtedy szpital, gdzie pozbawiony dostatecznej opieki i nadziei - zmarł.

Podobnie było z Mamą - zmarła zaniedbana w tym samym szpitalu - przyjęta dopiero za drugim podejściem (na zapalenie płuc, ale także wycieńczona innymi przypadłościami i wcześniejszym aplikowaniem leków ze skutkami ubocznymi). W pamiętnym dniu 2 kwietnia 2005 r,

Oddam przy okazji Jej hołd - Mama wykazała dużo dzielności, opiekując się Ojcem,  borykając się jednocześnie z własnymi chorobami i konsekwencjami kontuzji - dawniejszych (wypadek kolejowy w czasie wojny) i późniejszych (wypadek samochodowy, upadki). Mama wynajęła  pokój w Gdańsku i codziennie opiekowała się mężem. Ja też dojeżdżałem. Później po powrocie do Warszawy, przykre i dokuczliwe komplikacje dawały znać o sobie jeszcze parę lat - Mama cały czas pielęgnowała Ojca.

Reasumując swoją historię  - praktycznie nikt ze światka medycznego mi nie pomógł.

Wziąłem rozbrat z tym środowiskiem, tym bardziej, że lekarze (z chlubnymi licznymi wyjątkami, ale rozproszonymi po kraju) teraz uprawiają parodię leczenia (teleporady, praktyczne podporządkowanie jednemu celowi - "pandemii", a nawet dopuszczają się przestępstw, jak pokazano np. w tym raporcie -  https://pl1.tv/title/ujawniamy-rozmowy-z-tajnego-forum-lekarzy-ukrywana-prawda-o-szczepieniach/. A już o etyce, podejściu holistycznym - trudno mówić.

Gdy to piszę mam 74 lata. Pomijając pewne braki z tytułu wieku i gorsze dni, które zdarzają się każdemu, czuję się lepiej niż np. 15 lat temu a w pewnych aspektach - lepiej niż w młodości.
W tym roku kilkadziesiąt kilometrów na biegówkach, codzienne leśne spacery 10 km+, wycieczki rowerowe (to wszystko bez nadmiernych obciążeń), kontakt z przyrodą, właściwe oddychanie, prace na działce - w sumie dużo ruchu, uziemianie się (chodzenie boso). Dobra suplementacja, porzucenie leków. Pozytywne nastawienie, wizualizacje, dziękowanie i przebaczanie, czyli elementy psychologiczne i "duchowe" (patrz w spisach artykułów te zaznaczone na zielone). Dbanie o siebie i dobre relacje.
Dieta zgodna z zaleceniami naturoterapeutów, chociaż nawet nie rygorystycznie. Szanowanie i słuchanie mądrych praktyków. No i okresowe badania kontrolne, na ogół prywatnie i wg osobistej wiedzy co badać.
To wystarcza...
Przy większej dyscyplinie, myślę, że będę miał szanse na 90+. Oczywiście, nikt nie zna dnia ani godziny (np. wypadki), z drugiej strony, jako optymista i nieco wtajemniczony w to, co się dzieje poza przekazem mainstreamu, mam nadzieję na nowe wynalazki (lub uwolnienie już istniejących) radykalnie poprawiających zdrowie i znacznie wydłużających życie.

PS. Podzielę się pewną ciekawostką. To kłopoty z prawą stroną ciała.
Człowiek nie jest symetryczny w swej budowie anatomicznej, ale bywa że i z wyglądu oraz przypadłości.
Moja prawa strona twarzy jest nieco inna od lewej - prawdopodobnie masz to samo w jakimś stopniu - sprawdź przykładając lusterko pionowo do nosa. Mam praw ucho większe od lewego. Bóle głowy, ucha i zębów - na ogól po prawej stronie.
Miałem kłopoty z wątrobą od młodości. Operacje przepukliny pachwinowej po prawej stronie. Rwa kulszowa - gdy mnie dopadała, to z prawej strony. Mam słabszą prawą nogę. Zaczątki żylaków  - tylko po prawej ...
Jak dotąd nikt nie określił przyczyny takiej chorobowej asymetrii - czyżby wszystko od wątroby?

 



Wyszukiwarka
lokalna

na dole strony
Także w Komunikaty
_______________

Zapisz się na 
Biuletyn

Zobacz informację
wstępną

(Twoje dane są całkowicie bezpieczne;
za zapis -
upominek > Informacja wstępna)

 _______

Twoja Ochrona Medyczna
Twoja Super Ochrona Medyczna

 Zdrowie i Fitness
Zobacz na Facebook'u

kawa dla zdrowia

Zdrowie ze ^ smakiem

Zdrowy biznes

 

  Widge

 

Otwórz serce


Twój System

 

Share

Follow etsaman2 on Twitter

 

 

 


                    Wyszukiwarka lokalna Umożliwia wyszukiwanie wg stopnia dopasowania lub dat (patrz opcje wyników po wyświetleniu). 
                    Google aktualizuje swe indeksowane zasoby co pewien czas, zatem nie zawsze to, co się pokaże jest aktualne. Zawiera reklamy Google
.
  

                         Copyright Leszek Korolkiewicz 2007-21   admin( @ )lepszezdrowie.info   Zastrzeżenie i Polityka Prywatności 
                      Na tej stronie wykorzystujemy tzw. ciasteczka - małe pliki tekstowe (ang. cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki.  
                         
Korzystanie z naszego serwisu bez  zmiany ustawień dotyczących cookies, umieszcza je w pamięci Twojego urządzenia > Zastrzeżenie. (patrz też lewy margines).   Powrót do strony głównej.