W paru tutejszych artykułach powoływałem wpisy z mego bloga
www.etsaman.blox.pl. (uwaga z
maja: już powołania zmienione).
Właściciel platformy zamyka ten serwis z końcem kwietnia 2019.
Chociaż zamierzam przenieść treści na inną platformę - nazwa bloga
www.lapidaria.home.blog., to uczynię to w 2. połowie
kwietnia, nie będąc pewien wyniku.
Dlatego, by tutejszy Czytelnik nie trafiał na komunikat "brak strony"
robię tu cząstkowe archiwum właśnie tych powoływanych wpisów, a na
LepszeZdrowie.info poprawiam odnośne linki, tak by kierowały tutaj. Niestety nie
kopiuję bardziej zagłębionych materiałów - mam nadzieję, że nie będzie to
potrzebne... Nie sprawdzałem też aktualności linków zewnętrznych.
W razie czego proponuję sięgnięcie do
www.archive.org/web .
Uzupełnienie poprzednich postów o smugach chemicznych:
http://www.facebook.com/notes/leszek-korolkiewicz/chemtrails-moje-przyczynki-dowodowe/252884591416013
(zawiera liczne linki)
i wstrząsający, poważny film (który to już z rzędu?)
http://www.youtube.com/watch?v=A6o8TGQ5s4A&feature=related
Podnieśmy głowy!
Co mam na myśli - pod koniec tekstu.
Nie pracuję na etacie (ale na zlecenia), co daje mi możliwość
wygospodarowywania wolnych dni, a nawet w pewnej mierze realizować program „gdy
pogoda, to za miasto”.
Drugim atutem jest posiadanie swego refugium, czyli po prostu działki z domkiem
w lesie, na tyle nie dalekiego, że można tam pojechać spontanicznie, a na tyle
dalekiego, że czuć tam prawdziwą przyrodę, ciszę, mistykę, gdzie nawet gdy
pracuję – odpoczywam.
Właśnie wróciłem po trzydniowym pobycie, łapiąc taką pogodę jakiej nie bywało
nawet często w lecie. Dość powiedzieć, że wygrzewałem się z książką w ręku w
samych slipach i myślałem o kąpieli w rzece.
Jest to miejsce, które już nieraz opisywałem, także tutaj (http://lapidaria.home.blog/2007/05/J8211-moja-milosc.html ).
Gdy instalowaliśmy się tam ponad 20 lat temu, była to okolica prawie dzika, z
urozmaiconymi lasami, oaza spokoju.
Niestety teraz sporą część lasu wycięto, powstaje coraz więcej siedzib, domów,
dawne ścieżki są zaślepione parkanami (obserwuję wykup ziemi, w ślad za którym
często nie widać osiedlenia – prawdopodobnie jako lokaty, ale po co w takim
razie grodzić?).
Powstają też nowe drogi samochodowe, np. właśnie oddano do użytku łącznik leśny
między dwoma wsiami z super asfaltem. Z jednej strony fajnie, bo rowerem dawniej
nie dawało się tam przejechać ze względu na głęboki piach. Tam gdzie przedtem
ruchu praktycznie nie było – teraz co chwila samochód.
Z drugiej strony zaobserwowałem parę skutków niepokojących. Otóż, korzystając z
bezkarności i jakby upajając się jakością drogi, samochody pędzą tam 140 km/h. O
mało nie kosztowało mnie to życia.
Natomiast bez szans jest okoliczna zwierzyna. Na asfalcie, w takie ciepłe dni
wygrzewają się węże (głównie zaskrońce). To co widziałem, to masakra – co
najmniej 30 sztuk rozjechanych na przestrzeni 2 km. Byłem też wieczorem
świadkiem jak łoś w ostatniej chwili uskoczył przed przejeżdżającym samochodem.
Tak więc okolica straciła na swej atrakcyjności rozumianej jako oaza spokoju.
Rozumiem trend mieszkańców miast by z nich uciekać, ale też widzę degenerację
tej oazy.
Coraz więcej przybyszów, ruchu, betonu, hałasu, …
Ostatnie dni to najazd amatorów grzybobrania. Jest to polska specyfika i to
nasilająca się.
Jeśli i w tej mierze narzekam, to nie chodzi mi o konkurencję, bo po pierwsze
nie zbieramy grzybów na ilość, jak to widzę u wielu (muszą być dwa duże kubły na
osobę), po drugie znamy swoje miejsca i to nam daje dostateczną satysfakcję.
Zbieramy raczej przy okazji spacerów rowerowych.
Widać wyraźnie na przestrzeni lat zmniejszanie się ilości gatunków
szlachetniejszych. Prawdopodobnie wynika to z tego intensywnego zbieractwa.
Większość grzybów jest zerwana przed wysianiem zarodników i tereny grzybne
„wyjaławiają się”.
Mam zwyczaj na parę grzybów zerwanych zostawić i zamaskować kolejny grzyb. To
może naiwne, ale gdyby więcej ludzi tak postępowało – myślę, że było by to z
pożytkiem.
Dodatkowo, grzybowicze wjeżdżają gdzie się da samochodami. I śmiecą. Co krok
butelki lub puszki po piwie. Dziś widziałem taki obrazek: dwie kobiety – w
jednej ręce koszyk, w drugiej puszka z piwem. Czy te puszki po opróżnieniu
powędrują do koszy z grzybami? Nie sądzę.
A może te kobiety potem wrócą do samochodów?
Tutaj dygresja z mojej ulubionej działki zdrowia. Czy amatorzy piwa wiedzą, że
jest to jeden z najgorszych zakwaszaczy? I że nie gasi pragnienia. Jest to napój
kaloryczny, który dodatkowo stymuluje insulinę, pobudza apetyt i hamuje redukcje
tłuszczu nawet przy wysiłku.
Nasze przeciętne rozumienie siebie i przyrody, sumienie ekologiczne, kultura, są
niestety marne. Także nasza alienacja z przyrody jest czymś, co obraca się
przeciw ludziom.
A edukacja ekologiczna? Ile mamy tego np. w telewizji? Żeby choćby parę procent
na tle różnych bzdur…
Wracam jednak do pozytywów ostatnich dni.
A propos telewizji. Mieliśmy coś lepszego. Na wiosnę „nasza” dzika, ale oswojona
już kotka powiła trzy urocze kotki. Gdy tylko przyjeżdżamy wkrótce pojawiają się
i zaczyna się …zabawa. Psoty, harce, krążenie po kuchni w poszukiwaniu
smakołyków, popisy zwinności na okolicznych drzewach. Mamy dużo śmiechu a nawet
wzruszeń. Urocze zwierzaki.
Ostatnie noce były cudownie księżycowe. Czegoś takiego nie obserwuje się w
mieście. Czyste niebo i blask księżyca rozświetlający romantycznie i tajemniczo
okolicę.
W ogóle lubię przyglądać się niebu w nocy, i tylko tam, z daleka od łuny miasta,
przy czystym powietrzu uzyskuje się to przyprawiające o ciarki wrażenie…
Ale, wczoraj rano wstaję i patrzę w niebo, by ucieszyć oko błękitem i cóż widzę?
Poprzecinane kilkunastoma krzyżującymi się pasmami po horyzont.
Pierwsza reakcja – smugi kondensacyjne za samolotami. Jednak coś tu nie pasuje…
Nie rozwiewają się. Od rana nie słyszałem samolotów. I skąd ich taka ilość –
nietypowa dla tego miejsca?
Czyżby chemtrails? Ta hipoteza wydawała mi się dawniej mało wiarygodna,
zwłaszcza dla Polski. Może jednak trzeba się temu tematowi bliżej przyjrzeć? Oto
parę linków jakie od razu wynalazłem: www.chemtrails.blox.pl/ ,www.newworldorder.com.pl/artykul.php?id=590 , www.otworz-oczy.org/index.php/523/, www.globalnaswiadomosc.com/chemtrails.htm i
dziesiątki innych. Także na Facebooku jest sporo informacji i akcji, a ostatnio
widziałem akcję protestu via tzw. wlepki.
I tak znów krążę koło przyrody i jej zagrożeń…
Ciepło obudziło owady. Lubię je obserwować. Co chwilę jakaś ważka siada na
mojej kolorowej czapce. Pająki (chociaż to nie owady) snują wytrwale swoje sieci
pięknie błyszczące w słońcu. Niestety sporo ich porwałem niechcący chodząc po
lesie – przepraszam.
Lecą już nitki babiego lata…
Ale najbardziej lubię obserwować te najmniejsze owady. Biorę lupę i nawet przez
nią z trudem widzę submilimetrowe muszki (?), które mimo tych mikroskopijnych
rozmiarów wyraźnie pokazują swe inteligentne zachowania: coś badają, wybierają
drogę, przeprawiają się sprytnie przez przeszkody, jakby chwilami zastanawiają
się, poprawiają błędy, nawracają, odlatują … Gdzie u nich mieszczą się zmysły,
mózg, mechanizmy ruchu – jak doskonała to konstrukcja w porównaniu z naszymi
maszynami.
Gdy wyjeżdżam na dłużej, biorę zawsze laptop by także popracować. Niestety bez
zasięgu internetowego, bo i komórka tu nie odbiera z racji przesłonięcia miejsca
przez okoliczne górki. Ale to może i dobrze. Pewne prace mogę przecież robić
off-line. Tym razem byłem bez komputera, za to z książkami. To zdjęcie pokazuje
jedno z moich działkowych miejsc pracy :) -http://www.facebook.com/pages/hamak/218241945291#!/photo.php?pid=225051&id=100000416050412
Ponieważ przez brak laptopa trochę ucierpiało moje bieżące doglądanie
e-biznesów, to na zakończenie pozwolę sobie to nadrobić o tyle, że drogim
czytelnikom zaproponuję udział w dwóch z nich.
Na stronie https://docs2.google.com/document/edit?id=1bA3E__Kck50sI0YUBk3ZL8-77pbBNXSmoZeHxGrO284&pli=1 pokazuję
wstępną informacje o tzw. zakupach ekologicznych (tak, ekologia, to jeden z
moich koników), przy czym jest to jednocześnie bardzo atrakcyjna inicjatywa i
możliwość rozwoju swego dochodu pasywnego z wykorzystaniem dotacji unijnych.
...
Tytułowy temat zasługuje na sporą książkę, ale
tutaj lapidarnie i wywoławczo poruszę czubek góry lodowej...
Poruszyła mnie
wiadomość w TV że w Polsce rocznie na śmietnik trafia 9 milionów ton żywności.
Ma to dla nie nie tylko wydźwięk gospodarczy ale i humanitarny - mówi się
przecież o szerokich strefach niedożywienia - nie w przysłowiowej Afryce, ale
... w Polsce.
Czyżbyśmy byli tak bogaci aby tyle wyrzucać? Na
pewno nie. W Europie jako całości wyrzuca się 90 milionów ton, mamy w tym 9 mil.
a pozostałe to prawdopodobnie "osiągnięcie" krajów najbogatszych, które na to
być może stać ... gospodarczo.
Dotykamy przy okazji sprawy ekologii i
recyklingu. Recykling sprzyja zamożności narodów, pokazuje racjonalną
gospodarkę, świadomość społeczną.
Wg http://www.administrator24.info/artykul/id2904,500-kg-odpadow-komunalnych-na-mieszkanca-w-ue-315-kg-w-polsce
(tam sporo statystyk), Polska co prawda produkuje mniej odpadów komunalnych
(zapewne dzikie wysypiska nie są tu uwzględniane) niż średnia europejska, ale
także w przetwarzaniu odpadów komunalnych plasuje się znacznie poniżej unijnej
średniej – ze wskaźnikami odpowiednio 315 kg i 263 kg na osobę. Aż 73%
przetworzonych odpadów trafiło na składowiska, tylko 1% do spalarni, 18% do
recyklingu, a 8% wykorzystano na kompost.
Na statystycznego mieszkańca Unii Europejskiej
przypadło w 2010 roku 502 kg wytworzonych odpadów komunalnych. – podał Eurostat
(unijny urząd statystyczny). Z tego do przetworzenia trafiło 486 kg: Na
składowiska wywieziono 38%, do spalarni 22%, do recyklingu 25%, a do kompostowni
- 15%.
Zatem u nas 73% śmieci po prostu wyrzucono wobec
38% w Unii.
Warto zaznaczyć, że Unia E. nie jest jakimś wzorcem do naśladowania - dużo
lepszym byłaby Japonia...
Z innych źródeł wynika, że przy wywózce śmieci robi się kokosy pobierając od nas
parokrotnie więcej niż wynosi koszt składowania, ale to inny temat - co prawda
charakterystyczny dla naszej szemranej gospodarki.
Mało się utylizuje substancje szkodliwe, np. zawarte w bateriach,
świetlówkach, itp.
Wrócę do tego kiedyś w ramach artykułów o ekologii.
Jeszcze postscriptum do mego postu z dn.18 października [2009] o "ociepleniu
klimatu".
Zakończyła się konferencja ekologiczna w Kopenhadze.
Wynik konferencji był do przewidzenia.
Pisze o tym wielu, w szczególności Tomasz Teluk na http://prawica.net/node/20357
.
Sarkazmy autora są uzasadnione.
Podzielając sprzeciw wobec panikom medialnym i wszelkim biznesowym lobbystom
- jeśli w czymś miałbym odmienne zdanie, a właściwie byłbym bardziej wyważony,
to ująłbym to tak:
Bądźmy jednak ostrożni, przemysł trzeba oczyszczać ze szkodliwych
oddziaływań na przyrodę, gdzie ew. ocieplenie to TYLKO JEDEN z aspektów
ekologii, bo chodzi też o zatrucia, erozję i skażenie ziemi, zagrożenia
gatunków, deficyt wody, wyczerpywanie zasobów nieodnawialnych, ...
Daję wiarę TYM ekologom i meteorologom, którzy mówią, że nie tyle chodzi o
długofalowe ocieplenie (co do którego nie ma pewności), co o rozchwianie
ekosfery, o widoczne w naszym pokoleniu zmiany w pogodzie, zanik okresów
przejściowych, dynamikę zmian krótkookresowych, która nie pozwala postawić
prognozy na więcej niż parę dni. Tego dawniej nie było.
Z teorii układów dynamicznych i teorii katastrof (działy matematyki):
rozchwianie, jeśli nie jest stabilizowane, grozi niestabilnością.
Nie ma nic złego ani niezwykłego, gdy niepokoimy sie o NASZ czas, o zjawiska,
których sami doświadczamy.
Krok dalej są ci, którzy myślą długofalowo i niepokoją się o następne pokolenia
- podobnie jak niepokoją się o krótkowzroczność wszelkiej rabunkowej gospodarki.
Strategia jest ważniejsza od taktyki.
Przebijają się opinie, że samo ocieplenie (stabilne), o ile nie pociągnie
nieprzewidzianych skutków, było by w Polsce korzystne - kolejny szeroki
kontrowersyjny temat...
Polecam też inne artykuły p. T. Teluka - patrz http://prawica.net/Teluk
oraz dyskusję pod nimi.
PS. nie dowierzam wielu "naukowcom" ani wielu "ekologom".
Jednym z moich testów na wiarygodność ekologa jest to, czy pali papierosy. Jeśli
pali, to podejrzewam, że w ekologii działa raczej na pokaz (?) i nie potrafi
mieć wpływu na to, na co mógłby mieć sam realny wpływ (gdy biadoli, że działania
ekologów są tak mało doceniane lub mało skuteczne).
Ma negatywny wpływ na najbliższe otoczenie i nie ceni nawet jego jądra, którym
jest... jego własne ciało.
Energetykę uważam za bardzo ważną dziedzinę gospodarki, jeden z jej
fundamentów. Mimo że jestem inżynierem, ta dziedzina nie jest moją
specjalizacją. Zatem, z pozycji nieco zorientowanego Obserwatora, piszę o
pewnych zjawiskach które budzą moją ogólnie pojmowaną troskę o przyszłość tej
branży. Mam na myśli zarówno zagrożenia jakie mogą wynikać z pewnych kierunków
strategicznych, jak i możliwości pozytywne. Rekapituluję tu pewne rozproszone
myśli, które już się pojawiały na tym blogu.
Co do zagrożeń, to niepokoją mnie:
1. program budowy elektrowni atomowej:
- od tego kierunku odchodzą kraje zaawansowane technologicznie np. Niemcy
- przykład Fukuszimy pokazuje zarówno skalę możliwych szkód (oficjalnie
niewiele się o tym mówi, ale można znaleźć o tym liczne informacje w mediach
„drugiego nurtu”) jak i brak gwarancji bezpieczeństwa nawet przy wysokim rozwoju
technologii
- nasza polska nieudolność inwestycyjna, coraz większe uzależnienie od dostaw
i wykonawstwa pozakrajowego (= gdzie wędrują zyski?) i korupcja – to wszystko
może się zakończyć kolejnym fiaskiem budowy, zwiększonym ryzykiem awarii oraz
dużym przekroczeniem założonych kosztów
- koszty planowane są olbrzymie, a ponadto koszty eksploatacyjne (paliwo,
woda) też duże
- uleganie rządowym ambicjom superprojektów na pokaz; za te pieniądze można
by pchnąć do przodu to, w czym jesteśmy od dawna lepsi i bardziej naturalnie
umocowani
- tłumiona dyskusja społeczna, ograniczanie pomysłów alternatywnych
- kolejny krok w kierunku centralizacji energetyki – co uważam za błąd – jak
w poniższym punkcie
2. Centralizacja energetyki:
- w odniesieniu zwłaszcza do prądu - wymaga kosztownych i stratnych linii
przesyłowych, które generują dodatkowe koszty eksploatacji i remontów
- obecny stan linii jest zły, miejscami katastrofalny
- jest reliktem gospodarki centralnie sterowanej a obecnie uzależnieniem nie
tylko od władz krajowych ale i częściowo ponadnarodowych (przykłady z gazem)
- jest wrażliwa na wrogie działania (wojenne, hakerskie, od kataklizmów) oraz
działania monopolistyczne dyktujące warunki i ceny a nawet wykorzystujące
szantaż gospodarczy
- ograniczanie demokracji lokalnych, które powinny mieć na miejscu wybór
modelu gospodarczego i wpływ na to co się dzieje na ich terenie.
3. Parcie na alternatywę gazu łupkowego:
- trend znacznie przereklamowany i przeszacowany – w USA zamiast obiecywanych
perspektyw na stulecie, zapasy zostały zrewidowane do potencjału do ok. 20 lat i
to przy rosnących kosztach wydobycia i konieczności zagospodarowywania nowych
zasobów/miejsc
- amerykańskie firmy (które jeszcze nie zbankrutowały) w popłochu wycofują
się z projektu, ograniczają zaangażowanie, starają się wypchnąć swe technologie
niezorientowanym i „napalonym” kontrahentom zagranicznym
- katastrofalny wpływ na ekologię – zatrucie gleby i wody, olbrzymie
zapotrzebowanie na wodę, której zasoby w Polsce są bodajże najniższe w Europie
- system koncesji, który oddał większość zysków zagranicy
- kolejne lekceważenie opinii publicznej, zwłaszcza z zagrożonych terenów.
4. Nie przywiązywanie dostatecznej wagi do alternatywnych źródeł energii,
w tym nie spełnianie dyrektyw unijnych co do procentowego udziału OZE w całości
energetyki. Grozi to dodatkowymi dużymi kosztami karnymi i innymi sankcjami.
Jakkolwiek można mieć zastrzeżenia co do całej koncepcji konieczności
ograniczania CO2, to taka dywersyfikacja energetyki byłaby korzystna.
Wciąż są szykanowane lub ograniczane projekty związane z dostarczaniem do
sieci prądu z elektrowni wiatrowych i fotowoltaiki – parę ambitnych koncepcji i
wiele indywidualnych przedsięwzięć, w które ludzie się zaangażowali po
obietnicach rządu, znalazło się na krawędzi bankructwa.
Co do perspektyw pozytywnych widziałbym przynajmniej parę kierunków.
Słowo ‘przynajmniej’ nawiązuje do znanej z historii cywilizacji
nieprzewidywalności nowych rozwiązań technicznych, rewolucyjnych odkryć. Mając
to na uwadze możemy pokusić się o dozę spekulacji a nawet fantazji. Z drugiej
strony, znana jest inercja dużych systemów, ich opór przed zmianami wynikający
głównie z chęci zachowania istniejącej dominacji, generowania dalszych zysków.
Duże korporacje (np. „big oil”, ale nie tylko energetyczne) zwalczają zatem
rozwiązania konkurencyjne i te, które podważyłyby nawet w teorii podstawy
istniejącego systemu. Są różne „przecieki” o istnieniu alternatywnych rozwiązań
technologicznych, które są utajniane, a gdy poza gestią korporacji - „sekowane”,
ośmieszane.
Mam dogłębne przeczucie, że rozległe linie przesyłowe, elektrownie-molochy
bazujące na paliwach kopalnych, za kilkadziesiąt (kilkanaście?) lat okażą się
takim anachronizmem jak dawne wieże triangulacyjne, i przyszłe pokolenia będą
się nie tylko z tego śmiać ale i mocno dziwić jak byliśmy nierozsądni i ślepi.
Przechodząc do możliwych i dziś widzialnych możliwości wymieniłbym:
- złoża geotermalne - Polska stoi na bogatych ich złożach – wg ocen
pokrywających z nawiązką krajowe potrzeby (należy jednak uwzględnić koszty
dotarcia, które w niektórych rejonach będą duże, a w innych złoża są już na
wyciągnięcie reki – to kwestia odpowiedniej polityki energetycznej i ew. pomocy
państwowej)
- elektrownie przydomowe – fotowoltaiczne i solarowe (ciepła woda
użytkowa); znam przykłady zastosowania nowoczesnych rozwiązań, które produkują
nawet nadmiar energii, którą udostępnia się sąsiadom lub ew. do sieci.
Powyższe dwa przykłady ilustrują możliwości osiągania samowystarczalności i
energetyki rozproszonej realizującej wolność obywateli – niewrażliwej na
monopolizację i „łaskę” państwową oraz zagrożenia zewnętrzne.
Z tych względów uważam, że przyszłość energetyki, to właśnie energetyka
rozproszona.
Dla potrzeb lokalnego przemysłu możliwe jest tworzenie farm energetycznych
wykorzystujących te nowoczesne rozwiązania – odnotowywany jest stały postęp w
tym zakresie i powiększanie skali zastosowań – np. w Niemczech.
Pomysły Tesli i jego naśladowców co do tzw. wolnej energii z przyrody (różne
pomysły i prototypy) to może po części fantazja, temat dyskusyjny, ale postęp
polega właśnie na zajmowaniu się pomysłami awangardowymi, na dociekaniu
alternatyw, a nie kurczowym trzymaniu się starych schematów. To obszerny temat,
którego nie będę tu rozwijał.
Racjonalna gospodarka energią i jej oszczędzanie.
Obecnie dużo energii jest marnowanej. Wymieniłem wcześniej stratne
przesyłanie, ale to tylko ułamek zagadnienia.
Należy poszerzać świadomość obywateli w tym zakresie - efekt skali, np.
z tytułu włączonych domowych urządzeń stand-by, złych nawyków co do ogrzewania,
wietrzenia, gotowania itp.
Promowanie energooszczędnego budownictwa i ocieplanie istniejących
budynków. Chociaż istnieją państwowe programy termoizolacji, to jeszcze
stosunkowo mało akcentuje się zaawansowane technologie domów energooszczędnych i
zeroemisyjnych – są liczne przykłady wzorcowe, ale niestety mało propagowane.
Zasadnicze znaczenie mają procesy produkcyjne (poprawa sprawności
energetycznej, w tym zaawansowane sterowanie i kontrola) a także "czyste
technologie” produkcyjne, gdzie nie trzeba dodatkowych nakładów (w tym
energetycznych) na redukcje szkód ekologicznych.
Racjonalizacja transportu, zwłaszcza samochodowego - w dużej skali:
systemy transportu miejskiego i dalekiego ("TIRy na tory"), odpowiednie
projektowanie miast, a w małej (?) skali – mniejsze i racjonalne użytkowanie
samochodów, samochody o mniejszych emisjach i spalaniu benzyny, ograniczanie
ruchu, alternatywne środki lokomocji.
Ograniczanie zbędnych podróży (zwłaszcza lotniczych, w sukurs przychodzi biznes
elektroniczny, telekonferencje itp.).
Zmiana profilu produkcji rolniczej w kierunku ograniczania hodowli
zwierząt i produkcji mięsa, która jest bardzo energochłonna na rzecz upraw
warzyw, zbóż i owoców do bezpośredniej konsumpcji przez ludzi (z korzyścią dla
zdrowia).
Gry komputerowe (i nie tylko) stały się wielkim przemysłem. Zyski z tej
branży napędzają rozwój technologii - zarówno w samych grach jak i w podobnych
dziedzinach np. w animacjach filmowych, reklamach, technikach wirtualnej
rzeczywistości, symulatorach, itp. Zresztą to napędzanie idzie w dwie strony -
zwłaszcza gdy 'uwalniane' są pewne rozwiązania, które były stworzone na potrzeby
wojska.
Trzeba przyznać, że postęp w tych dziedzinach jest niesamowity - szczególnie
gdy ogarnia się pamięcią jakże niezgrabne początki na prymitywnych komputerach.
Pamiętam to dobrze - jako facet starszej daty i ktoś, kto przez lata był (też)
programistą.
Dziś chciałbym spojrzeć na gry komputerowe właśnie z perspektywy starszego
człowieka.
Nie ujmując nic znaczeniu rozwoju tej techniki przychodzi zastanowić się nad
jej skutkami społecznymi.
Przyznam, po dawnych fascynacjach, sprawa już mnie osobiście nie dotyczy - nie
gram.
Może z tego powodu nie powinienem się wypowiadać o samych grach.
Prędzej o tym rodzaju rozrywki.
Dlaczego nie gram?
Cóż, zacznę od (smutnego) zagadnienia czasu - w moim wieku ma się go już mało,
a ... tyle chciałoby się jeszcze przeczytać, zobaczyć, zrobić... (wspomniałem o
tym na początku wpisu Czas-
jak go mieć [jest tam odwołanie do strony
L-earn.net, która obecnie jest prawie nieczynna - rekonstrukcja]).
Przywilejem młodości jest nie tylko zabawa, ale poczucie, że czasu jest dużo, że
"jeszcze wszystko zdążę".
Po drugie - już dawno opuściła mnie chęć rywalizacji z kimkolwiek, a nawet
podnieta zdobywania jakichś wirtualnych punktów. Zapewne frustrowałbym się tym,
że już nie jestem taki sprawny.
Rywalizacja, walka w realnym świecie to wielki problem - w opozycji do
współpracy i rozwoju, powiem nawet, że to zarzewie wielu problemów cząstkowych,
które trapią naszą cywilizację. Nie będę rozwijał tego szerokiego tematu,
natomiast mam przekonanie, że nasza kultura masowa i polityka wciąż podsyca
takie nastawienia.
Widać to zwłaszcza w zalewie filmów sensacyjnych z przemocą na każdym kroku,
z pompą adrenaliny, z "bij-zabij".
Ma to przełożenie na gry komputerowe, w których wciąż jest dużo 'strzelanek'.
Ponieważ gry są głównie dla młodych, to czy nie stoi za tym pewnego rodzaju
indoktrynacja w kierunku przemocy, a nawet tego, co czasem nazywają "cywilizacją
śmierci"?
To wciąga i deprawuje mniej zrównoważonych emocjonalnie. Nie bez racji są
stwierdzenia, że obecny terroryzm, czy przestępstwa w ogóle, są karmione i tym
wpływem. Kształtowaniem nieczułości już od najmłodszych lat.
To wciąganie staje się czasem początkiem hazardu i smutnym końcem w postaci
nie tylko całkowitego uzależnienia, ale i realną katastrofą materialną - ze
skutkami także dla całej rodziny.
Znam takie przypadki.
Jest w tym także pewien bardzo nieciekawy aspekt - zarabianie na wciąganiu
młodzieży w ten wirtualny świat. Jak powiedziałem na wstępie - to wielki
biznes.
Sam też jestem nagabywany w sieci by przyłożyć rękę do tego biznesu jako
pośrednik. Nawet gdybym miał na tym nieźle zarobić - nie mógłbym z powodów
etycznych...
Młodzież teraz coraz bardziej alienuje się - i wśród rodzin i wśród
rówieśników. Paradoksalnie, chociaż ilość kanałów porozumiewania się rośnie -
komunikacja bezpośrednia - twarzą w twarz - powoli zanika. Wszyscy wpatrzeni w
smartfony lub siedzą wiele godzin przy komputerach zamknięci w swych pokojach.
Ma to nie tylko skutki społeczne, ale i zdrowotne. Brak
ruchu (który jest konieczny dla rozwoju ciała i jest niezastąpionym
lekarstwem), zła postawa (przygarbienie), psucie oczu...
Wszechobecne wi-fi, smog
elektromagnetyczny, dopełnia ponury obraz podstępnego psucia zdrowia.
Szczególnie smutne jest wystawianie na te zagrożenia już małych dzieci, które
'muszą' mieć swój smartfon, a nie koniecznie czas na zabawę 'na podwórku'.
Z tym czasem jest coraz gorzej dla wszystkich - zagonienie rywalizacją, postawy
roszczeniowe (mieć wszystko już za młodu) dokładają stresów. Z jednej strony
potrzeba odprężenia jest w tej sytuacji zrozumiała, z drugiej strony - jej forma
potrafi dodać jeszcze więcej stresu i zabrać dodatkowo czas, który można
spożytkować korzystniej. Na rozwój, sport, lektury, spotkania towarzyskie...
Sam, chociaż też spędzam sporo czasu w sieci, to jest to moje miejsce pracy i
marketingu (widzę w tym pożytki dla siebie i innych) oraz staram się równoważyć
bycie w sieci z życiem w 'realu'.
Dziś wirtualne życie coraz bardziej zastępuje prawdziwe, to surogat.
Na koniec powiem, że odkryłem już dawno pewną fascynującą grę, która przebija
komputerowe.
Angażuje wszystkie zmysły, uczucia, stawia nas przed realnymi zagrożeniami ale i
wynagradza realnie. Stwarza nieskończone możliwości dla chętnych i prawdziwie
odważnych.
To życie. Najlepsza gra.
---------
Dopisek- nowa wersja wspomnianego bloga jest odtwarzana na
www.lapidaria.home.blog
PS2.
czy widziałeś
Nowości?