| 
  
Startowa  Do nadrzędnej  Nowości  English  Komunikaty  Pro  Inne  English articles  O nas  Współpraca  Linki  Polecamy  Ściągnij sobie  Zastrzeżenie 
 |  | 
  
Margaryny w szkole?
Poniżej cytuję fragment z mego 
artykułu Mity sercowe 
(o dużo szerszej tematyce) by wyodrębnić i uwypuklić tylko sprawę margaryn - w 
szczególnym kontekście. 
Ukryłem pod skrótami nazwiska paru doktorów i  profesorów, którzy 
chwalili margaryny w publikacji o szerokim zasięgu w ramach  'oświaty 
medycznej'  - by oszczędzić im publicznego wstydu.  
Teraz sprowokowało mnie to, że nasz minister zdrowia (przecież utytułowany 
lekarz!) podpisał ustawę w której do stosowania w produktach żywnościowych dla 
dzieci w jednostkach systemu oświaty zaleca się jak następuje:  
"....margaryny miękkie kubkowe niearomatyzowane lub ich mieszanki; w 
przypadku smażenia jest używany olej roślinny rafinowany o zawartości kwasów 
jednonienasyconych powyżej 50% i zawartości kwasów wielonienasyconych poniżej 
40%." (http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU20150001256). 
 
Informuje o tym z alarmującym komentarzem np.
wpis Jerzego Zieby  na FB. 
Czy takich decyzji nie powinno się ścigać? 
Oczywiście sprawa dotyczy nie tylko zdrowia dzieci, ale ich zdrowie powinno być 
nam szczególnie drogie. 
 
Przy okazji dodam z przekąsem, że z kolei minister oświaty chwaliła się, 
że wywalczy jednak ponowne wprowadzenie drożdżówek do szkolnych bufetów. Żałosne, 
że sam minister zajmuje się taką "walką", jakby nie miał poważniejszych spraw na 
głowie (przedwyborcze 'podlizanie się'?), Ale, co istotnie ważniejsze: czy warto 
walczyć o coś tak niezdrowego jak połączenie cukru, margaryny, białej mąki i 
drożdży? 
 
"... Wrócę do powtarzanych zaleceń dotyczących tłuszczów 
roślinnych, gdzie znów ogólniki doprowadzają do przekręcenia prawdy i do 
dużych szkód. 
Słynne tłuszcze 
trans są odmianą nienasyconych 
kwasów tłuszczowych o specyficznej budowie cząsteczki (izomer).  
W naturalnych tłuszczach zwierzęcych izomery trans stanowią tylko ok. 3-5% 
objętości tłuszczów. W znacznie większych ilościach występują one w wielu 
półsyntetycznie otrzymywanych stałych tłuszczach roślinnych – takich jak 
margaryna i masło roślinne. 
Z tego względu szereg krajów wprowadziło zakaz sprzedaży 
przetworzonych produktów spożywczych ze zwiększonym w stosunku do naturalnego 
stężeniem trans tłuszczów (Dania, Kanada), prowadzi się kampanie w USA i W. 
Brytanii, natomiast UE (i w Polsce) sprawa jest w powijakach (wg mojej wiedzy). 
Przy rekomendacji tłuszczów roślinnych chwali się w 
omawianych artykułach stanole i sterole roślinne 
(np. profesor D). 
Jak wiadomo, w roślinach odpowiednikiem cholesterolu jest fitosterol. Stanole 
zaś są syntetyzowane ze steroli w komórkach roślin. Jeśli jemy rośliny, jemy też 
fitosterole. 
Dr J. Plat z kolegami z holenderskiego Uniwersytetu w 
Maastricht poinformował, że roślinne sterole mogą przyczynić się do rozwoju 
chorób serca bardziej niż podniesiony poziom cholesterolu. * 
W jednej z publikacji - http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2642922/  
podsumowanie stwierdza: „Findings in patients with the hereditary disease of 
sitosterolaemia, data from epidemiological studies, as well as recently 
published in vitro and in 
vivo data suggest that plant 
sterols potentially induce negative cardiovascular effects”. 
I np.: 
Największe zagrożeniem jakie wynika z obecności utlenionych 
steroli (zwłaszcza w wyniku podgrzewania przy przygotowaniu pokarmów i produktów 
żywnościowych) w organizmie człowieka jest takie samo jak w przypadku tłuszczów 
trans. Sprowadza się to toksycznego oddziaływania na ścianki jelit oraz 
prowokacji procesów nowotworowych. 
Ponieważ sterole w roślinach pełnią zbliżoną funkcję do 
cholesterolu i konkurują z nim w naszym organizmie, to są odpowiedzialne za 
deregulację gospodarki hormonalnej. Dokładniej – upośledzają produkcję 
testosteronu. W naszych jelitach 'udają' zwierzęcy cholesterol i zajmują jego 
miejsce w cząsteczkach micellarnych. Nie pozwalają cholesterolowi wchłonąć się 
do naszego ciała. 
Fitosterole są dobre, ale te podawane w normalnym, naturalnym 
pożywieniu, które jemy na co dzień – warzywach, owocach, nasionach i orzechach. 
Ale jak mawiał Paracelsus: „Wszystko 
jest trucizną i nic nią nie jest! To dawka czyni truciznę!”.  
Producenci „zdrowych margaryn” zalecają ich spożycie na poziomie 2000 mg na dobę 
(bez rozróżnienia masy ciała), bo ta ilość zapewnia obniżenie poziomu 
cholesterolu o 10%. Oznaczałoby to – jak dla mnie – przekroczenie dopuszczalnej 
dawki 5-7 krotnie. Oczywiście nie tylko dla mnie. We wszystkich sanatoriach, 
szpitalach, przychodniach lekarskich dostępne są plakaty oraz ulotki, z których 
wynika, że należy ograniczać spożycie tłuszczów. Ale margaryny „na serce” są 
reklamowane. 
Chyba nie trzeba przypominać, że margaryna to produkt sztuczny, otrzymywany 
przez przemysłowe utwardzenie (m. in. uwodornienie) olejów roślinnych poddanych 
też niszczącemu wpływowi temperatury, dodatkowo upchany konserwantami, 
emulgatorami, barwnikami i aromatami. 
A jednak autorzy zalecają margarynę zamiast masła (prawdziwego)!  
Może jednak prywatnie margaryny nie jedzą, bo to masło jest zdrowe?  
Patrz informacje (nie dość znane, ale podane w sposób przystępny) – https://www.youtube.com/watch?v=tIOb5A-EYKg . 
Ale uwaga – nie powinno się smażyć na maśle. 
Dlaczego zatem ‘wszyscy’ są za margaryną? To jasne – biznes, 
jak już wspomniano przy okazji historii doktryny cholesterolowej. 
Ponieważ tłuszcze nasycone i białko z mięsa działają sycąco, ograniczają apetyt, 
to i branża spożywcza ma interes w ograniczaniu ich spożycia.  
Natomiast przy diecie wysokowęglowodanowej jesteśmy bez przerwy głodni i może 
właśnie o to chodzi. Da się sprzedać więcej żywieniowych śmieci. 
Niestety stereotyp „ograniczać tłuszcze nasycone, zwłaszcza zwierzęce” jest 
powtarzany prawie przez każdego z autorów.** 
Zatem – należy wnioskować, że pochwała steroli roślinnych 
występuje nieprzypadkowo także w powiązaniu z wszechobecną reklamą margaryny – 
także w omawianym dodatku do METRO. 
Przy okazji ciekawostka: w stopkach takich reklam, pisanych 
małą czcionką, czytamy (tylko kto czyta?!) „Istnieje wiele czynników ryzyka 
chorób serca. Zmiana jednego z nich [w danym przypadku spożywanie margaryny 
Optima Cardio] nie daje gwarancji obniżenia ryzyka”.  
Oczywiście, bo nie może, jako że obniżenie cholesterolu nie ma pozytywnego 
wpływu. A w ogóle ‘czynnik ryzyka’ to jeszcze nie koniecznie winowajca, to 
raczej podejrzany do wykluczenia/potwierdzenia w śledztwie.  
Podobnie - w Wielkiej Brytanii Unilever, producent margaryny Flora Proactiv 
miał problem po tym, jak umieścił sugestię w reklamie jakoby ta ‘zdrowa’ 
margaryna pozwalała utrzymać w zdrowiu naczynia krwionośne. Bo nigdy takiego 
działania w tej margarynie nie badano ani nie udowodniono. Ten komunikat został 
wycofany z reklamy.  
Mimo dziesiątek badań i lat tych badań wykazujących, że takie produkty 
zmniejszają poziom LDL, nikomu, nigdy, nie udało się udowodnić, że stosowanie 
margaryn i podobnych produktów chroni tych, co je konsumują przed zawałem serca 
lub udarem mózgu. 
Wiedzą o tym sami producenci, a lekarze nie? 
Niestety ukrywa się przed konsumentami wyniki badań 
przeprowadzonych na bardzo szeroką skalę, przez wiele lat, które jasno pokazują, 
że dieta bogata w sterole roślinne prowadzi do zawałów serca oraz chorób." 
Uwagi 
* że  podniesiony poziom cholesterolu może przyczynić się do 
rozwoju chorób serca jest dużym uproszczeniem a nawet mitem jeśli tak to 
ogólnikowo sformułujemy - patrz omówienie w
Mity sercowe  
**  szerzej o tym w całym artykule
Mity sercowe  
 
 
 
 |  | 
  
  
Wyszukiwarka  
lokalna 
Także w Komunikaty
 
 
Zapisz się na 
 
▼Biuletyn▼ 
 
(Twoje dane sa całkowicie bezpieczne,  
za zapis -  upominek) 
 
 
   
Twoja 
Super Ochrona Medyczna
 
 
 
  
  
  
 |