Jak lepiej?
Artykuł dyskusyjny. Ma dwie części: "pro" i "wątpiącą".
Gdy słuchałem prelekcji Nelly Radwanowskiej,
np. "Jam
Jest.....Świadomość, Wdzięczność, Kreacja"
czułem jakby głos swojej duszy. 'Miód na serce'.
Bo poszukując "uniwersalnej
reguły zdrowia" od dawno zyskiwałem przekonanie, że
zdrowie jest naszym naturalnym stanem, do którego możemy
powrócić.
Pani Nelly to tylko przykład, bo obecnie wiele jest takich opinii.
Przypomnę, że już ponad 100 lat temu Wallace D.
Wattles - nowożytny pionier w
budowaniu w sobie świadomości zdrowia, pisał podobnie
(zwłaszcza w książce
„Nauka jak być bogatym” [lub tytuł
"Naukowa metoda wzbogacania się”]
oraz w "New Science of Living and
Healing". W szczególności o niepotrzebnym skupianiu się na
chorobach.
To nawet coś więcej niż tzw. uzdrawianie duchowe i wiele
podobnych praktyk jak: afirmacje, reiki, Huna, metoda
J. Silvy,
Sedona Method (H.
Dwoskin), sesje
Hellingerowskie, leczenie po prostu … miłością, praca z umysłem – wizualizacje,
lub wyłączenie umysłu, Technikę Uwalniania wg
Lestera Levensona,
regresing (L.Żądło),
bioenergoterapia,
medycyna informacyjna, Healing Codes
Aleksa Lloyda, muzykoterapia,
leczenie przez wybaczanie, theatahealing,
Meta Medycyna i Nowa Germańska Medycyna (dra Hamera),
metoda dwupunktu,...
To sposoby na dokonywanie niemal ... cudów.
Książka
Davida Spanglera „Sztuka
dokonywania cudów” (‘Everyday Miracles”)
opisywała to w
1996 r. Czyż już wtedy nie mówiło się o fizyce kwantowej i
interpretacji chorób jako sygnału, że powinniśmy się
dostroić do tego, co oferuje nam Wszechświat? Albo prace
Ruperta Sheldrake’a?
Gregg Braden napisał książkę Nauka Cudów a Bruce H. Lipton, doktor nauk biologicznych, pisał podobnie w bestsellerze The Biology of Belief: Unleashing the Power of Consciousness, Matter and Miracles.
Podobnie takie książki jak „NLP i zdrowie" (Ian McDermott i Joseph O’Connor), David R. Hamilton „Uzdrawianie ciała za pomocą umysłu”, Serge Kahili King "Natychmiastowe uzdrawianie", "Matryca energetyczna Innowacyjne uzdrawianie" - Richarda Bartletta oraz dra Franka Kinslowa „Sekret natychmiastowego uzdrawiania - wprowadzenie do Mocy Synchronizacji Kwantowej" i późniejsze - jako rozwinięcie koncepcji kwantowych.
Na pewno bliższe mi jest podejście do zdrowia jako pewnego rodzaju równowagi w człowieku niż medyczne bitwy o zdrowie na poligonie jego ciała i psychiki.
Skoro - wg wielu koncepcji
rzeczywistość kształtowana jest przez myśl/intencje, to
podobnie kształtowane może być i nasze zdrowie.
Rożne przypadłości mogą być indukowane
przez nasze przekonania, blokady psychiczne, stres,
zakodowane głęboko (nawet genetycznie) w nawykach i w
śladach dawnych urazów. Wszystko (?) to można
odblokowywać, czemu służą różne techniki.
Ale nawet techniki, obrzędy, sposoby,
przedmioty (‘gadżety dla umysłu’) są pomocne O ILE
pomagają nam SKUPIĆ się na nawiązaniu łączności ze swą
idealną, prawdziwą tożsamością. Zdrowie jest jej
atrybutem.
Myślę jednak o czymś 'więcej', co nazywam ‘zdrowiem nieuwarunkowanym’.
To filozofia, że wszystko JUŻ jest,
pozostaje nam tylko wybrać, dostroić się…
To kwestia poziomu świadomości.
Radykalnie wykłada to Bashar w wielu swych
wystąpieniach, np.
https://youtu.be/0xoav-blQts (po angielsku).
O tych metodach, zwłaszcza dwupunktu pisałem kiedyś szerzej tutaj. (wykorzystałem powyżej niektóre fragmenty).
Pani Nelly Radwanowska kładzie
nacisk na 'nic nierobienie' (by nie było
nieporozumień - zobacz jej nagrania, by wiedzieć o co
chodzi), co koresponduje z tym,
co postuluje metoda dwupunktowa, zwłaszcza Frank Kinslow.
Wioletta Szafoni - praktyk 2p - mówi tak:
„Ja tylko podaję intencje do pola i oddaję się błogiemu niemyśleniu."
Widzę proces rozwoju metod, w którym same techniki mają tylko rolę pomocniczą, a coraz bardziej dostrzega się rolę czystej świadomości i niedziałania (gubienia myśli).
To koresponduje z rozwojem fizyki kwantowej w ujęciu filozofii jedności wszystkiego.
To wszystko współgra, podoba mi się gdy patrzę na to 'oczyma duszy'.
Następnym mottem dr
Nelly jest aby
nie polegać (za bardzo?) na
lekarzach i doradcach - oprzeć się tylko na swym wnętrzu
i świadomości. Dalej - by niczego i nikogo nie osądzać. Postulat
wręcz biblijny. Lecz jak daleko powinien sięgać?
O tych przekonaniach poniżej.
I nie chodzi tylko o panią Nelly, ale i o wielu
innych autorów głoszących podobne idealistyczne
podejście.
Nie mówię, że jest złe, ale czy
wystarczające?
I tutaj właśnie zaczynają się moje 'sprzeczne
uczucia' i część polemiczna tego artykułu.
Mam wątpliwości,
czy można całkowicie przenieść ww. idee na szereg
innych, poza zdrowiem, płaszczyzn naszego życia.
Jesteśmy istotami społecznymi. O ile rozumiem, że naprawę
świata należy rozpocząć od siebie, to chyba nie tylko do
tego powinniśmy się ograniczyć.
Wiem, że walka i skupianie się na wrogu czy ideach, które nie służą człowiekowi i sprawie , bo "zasila" tego wroga energetycznie.
Ale czy mamy zatem być tylko zapatrzeni we własne zadowolenie, w nasz pozytywny obraz świata? Czy nie popadamy w postawę aspołeczną a nawet w solipsyzm?
Niczego nie oceniać? Wiem: jeśli krytykujesz, to idee, postępowanie, a nie człowieka...
Czy jednak mamy pójść dalej i z krytykowania postaw także mamy rezygnować?
Znana mądrość mówi " Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili." (Edmund Burke).
Jesteśmy świadkami wielu manipulacji, jakich dokonują na ludziach politycy i ich usłużne media. Podobnie producenci ze swoją machiną marketingową. Zaprzęgnięta jest i nauka, religie, odpowiednio sterowana kultura.
To wszystko ma na celu dominację władzy - jak najbardziej scentralizowanej i bezwzględnej w zniewalaniu społeczeństw.
Ogłupianie ludzi na różne sposoby
ma w swym instrumentarium wspieranie ich
obojętności,
ich bierność, owo niemyślenie, brak krytycyzmu.
Właśnie na tym zależy rządzącym, by łatwiej
przeprowadzać to, co im się tylko zamarzy.
Czy zatem pewne pięknoduchowe teorie, idealizacja świata,
to (po części) aby nie wytwór takiej polityki?
Może część tak pięknych wizji i
teorii, po linii wishful thinking, to sztucznie
stworzone i podtrzymywane twory?
By odciągnąć uwagę od zakulisowych działań, rozbroić
uwagę, urobić ...
Wiadomo że "gwałt
się gwałtem odciska", że zasadniczo nie tędy droga do
rozwiązań, ale...
Nie można z siebie robić durnia lub niewolnika na własne
życzenie.
Mam wrażenie,
że to prowadzi do znieczulicy, do
naiwnej i głupiej poprawności
politycznej i zgubnej zbytniej
tolerancji.
Czy nie takie postawy doprowadziły do
problemów z imigrantami w Europie, do zamieszek, a nawet
aktów terroru i gwałtów?
Ofiary, zamachy, zabójstwa, ból, zniszczenia,
strach - to wszystko istnieje realnie.
Asertywność może
przybrać - w pewnych przypadkach - formę od biernego
oporu do czynnej obrony.
W obronie też dochodzi do walki. Z historii mamy liczne
przykłady bitew i walk, które przyniosły pozytywne skutki dla świata i milionów
ludzi - wojny w obronie kraju (np. z r. 1920, która
uratowała Europę), walkę związków zawodowych
(Solidarność), walki wyzwoleńcze w niektórych krajach
kolonialnych, walka parlamentarna czy referendalna
wobec złych rozwiązań, twarda obrona środowiska wobec
zakusów przemysłowych, wygrane walki w sądach w
słusznych sprawach, walka o prawa dzieci,
itd., itd.
Gdy mówimy, że jesteśmy graczami w teatrze zdarzeń tego świata, to nie znaczy że mamy być tylko obserwatorem - odgrywamy swą rolę w pełni, cieleśnie i ze wszystkimi skutkami dla życia i zdrowia - mimo że w swej naturze jesteśmy duchami.
Słynna rozmowa Kriszny z Arjuną z Bhagavad Gita o podjęciu walki jest ilustracją tego, jak spojrzenie z wyższego pułapu uwidacznia cele większe niż dane życie.
Oczywiście - są osoby które w pełni
zdają sobie sprawę z manipulacji, patrzą na świat oczami
ducha, z wyższej perspektywy, nie reagują złymi
emocjami, ich świadome działanie opiera się na wyższych
uczuciach a nie na ocenianiu i krytykowaniu.
Rozumieją względność a nawet ułudę rzeczywistości.
Nie synchronizują się z niskimi wibracjami świata.
Ale ile jest takich ludzi?
Powracając na pole zdrowia. Jaki
odsetek ludzi rozumie "metody kwantowe" (a nawet w ogóle
wie o nich)?
W jakim odsetku te metody sprawdzają się wśród ich
adeptów? Sądzę, że na dziś w sumie bardzo
niewielki.
Zatem, co z resztą ludzi? Powinniśmy widzieć sprawę w pełnym zakresie i ewolucyjnie: podstawowe usługi medyczne, prawidłowa wiedza medyczna, terapie komplementarne i dopiero w nich - w miarę rozwoju świadomości i odpowiedniej wiedzy - metody duchowe/energetyczne i samouzdrawianie...
Dlatego też w tym serwisie LepszeZdrowie.info podejmuję tematy edukacyjne oraz walczę z mitami i nadużyciami w zakresie pojmowania zdrowia i jego przywracania. Dlatego wspieram czynnie np. walkę Jerzego Zięby i jego pomocników o reformę polskiej służby zdrowia.
Powracamy do tytułowego dylematu: jak jest lepiej? Czy być introwertykiem, który zadawala się swoją idealną wizją świata, czy podjąć działania społeczne? A może pytanie jest źle postawione?
Osobiście, wierząc w 'magię' do jakiej jesteśmy zdolni stosując metody duchowe i energetyczne, zachowuję jednak możliwie dużą czujność, obserwuję świat, włączam się w akcje społeczne, które mogą ten świat zmienić na lepsze - wg mego rozeznania.
PS. Czy widziałeś już poprzednie Nowości?