Startowa Do nadrzędnej Nowości English Komunikaty Anty Inne English articles O nas Współpraca Linki Polecamy Ściągnij sobie Zastrzeżenie
| |
Jak niechcący straciłem z lenistwa 1/6 swojej wagi i co z tego
wynikło?
Kilka lat temu miałem możliwość wyprowadzenia się z miasta i zamieszkania na
prawdziwej wsi, gdzie nie widać, czym się oddycha, nie ma korków, hałasu, ani
żadnego pośpiechu. Ponieważ praca mi na to pozwalała, mogłem całymi tygodniami
tam siedzieć bez konieczności wyjazdów.
Z lenistwa robiłem zakupy raz na tydzień. Zwykle na targu odległym o kilka
kilometrów. Zaprzyjaźniłem tam się z niektórymi rolnikami sprzedającymi swoje
produkty. Po pewnym czasie zaczęli dla mnie odkładać towary z tych, które
produkowali dla siebie, a nie na sprzedaż. Były to owoce i warzywa zasilane
prawdziwym obornikiem i niepryskane. Informowali mnie również, gdy pozyskiwali
mięso dla siebie z własnej hodowli. Prawdziwe, biegające po podwórkach kury.
Karmione naturalnymi pokarmami inne zwierzęta.
Ponieważ w moim ogrodzie rodzi się mnóstwo różnych owoców, rewanżowałem im się
często. Największe powodzenie miały wspaniałe ogromne morele, jakich nikt nie
miał. Oczywiście w takim przypadku był to handel wymienny.
Dostałem nawet trochę kur i królików, które zaczęły w swoim obejściu zamieniać
skoszoną trawę, wyrwane chwasty i odpadki na wspaniały nawozo-kompost i jajka.
Jeden z kolegów podłożył mi nawet świnię. Na imieniny dostałem prawdziwą,
6-tygodniową, paskowaną loszkę. Z jej wyżywieniem nie miałem najmniejszych
problemów, jako że wszyscy poznani na targu koledzy zaczęli odkładać dla niej
niesprzedane produkty.
Po pewnym czasie ze zdziwieniem stwierdziłem, że kupuję właściwie tylko chleb
razowy, który wolniej się starzeje, miód z zaprzyjaźnionej pasieki i coraz
więcej mleka, a resztę praktycznie mam z wymiany lub własną. Ponieważ wykopałem
sobie dwa stawy, miałem świeże ryby, kiedy tylko chciałem. Z mleka zacząłem
robić, początkowo z ciekawości, własny ser. Niech się schowa każdy kupny. Teraz
nie mogę się bez niego obejść. Pełnotłuste mleko można kupić na wsi już za 5 zł
za 5 litrów. Śmietany jest z tego prawie litr, a zsiadłe mleko można kroić
nożem.
Zrobiłem sobie własną wędzarnię i zacząłem eksperymentować. Okazało się po wielu
bardzo smacznych próbach, że nieprawdą jest jakoby z 1 kg mięsa otrzymuje się
1,5 kg szynki jak to ma miejsce w przypadku wędlin sprzedawanych. Mnie
wychodziło przy długim, zimnym wędzeniu ok. 0,7 kg. Wniosek, jaki z tego
wyciągam jest oczywisty. To, co sprzedają jako szynkę, nosi tylko taką nazwę, a
w rzeczywistości to woda, chemia i trochę mięsa. I smak ma zupełnie inny.
Zacząłem pić przede wszystkim mleko i soki z owoców. Ulubionym napojem stał się
sok z marchwi, której dostawałem mnóstwo.
Wystarczało mi dużo mniej jedzenia do tego, aby czuć się najedzonym
Kiedyś z czystej ciekawości podliczyłem ile wydaję na zakupy. Zapisywałem
wszystko dokładnie przez dwa miesiące. Wyszło mi, że średni dzienny koszt za ten
okres wyniósł 2,78 zł. Wyżywiłem się za to ja, dwa psy i dzik. Zapomniałem
dodać, że dostawałem od znajomego odpady z ubojni.
Gdy czasami musiałem jechać do miasta, co zacząłem traktować jako coś
strasznego, zaczynałem się dusić smogiem już przy dojeżdżaniu do granic. Potem
przechodziło. Ze wstrętem zacząłem patrzeć na większość jedzenia, którym mnie
częstowano. Ale jeżeli zacząłem już jeść coś z głodu, to nie mogłem się najeść,
nawet gdy już nic nie chciało się zmieścić.
Po mniej więcej roku takiego życia, okazało się, że ważę o 14 kg mniej i
ustaliło się to na kilka lat. Zawsze najadałem się i jadłem to, na co miałem
akurat ochotę. Bardzo dużo było w tym owoców prosto z sadu. Nigdy nie
zamierzałem się odchudzać, ani odmawiać sobie. Samo wyszło.
Ponieważ przygotowuję się do poważnego przedsięwzięcia budowlanego, czas pobytu
na wsi przeznaczałem przede wszystkim na naukę wszystkiego, co jest z tym
tematem związane. Okazało się, że dzięki powietrzu, odżywianiu, relaksowi i nie
wiem jeszcze czemu, mogę się skutecznie uczyć dużo szybciej niż nawet w czasach
studenckich. Również wszelki rodzaj aktywności jest większy niż wtedy.
Niedawno musiałem znowu zamieszkać w mieście, gdzie widać czym się oddycha i nie
wiadomo co się je. Prawie nic mi nie smakuje, a jak już jem to nie mogę się
najeść. Łaknienie pozostaje. Ale za to waga poprawia się zauważalnie.
Wydaje mi się, że jest to spowodowane brakiem wielu ważnych składników w
kupowanym jedzeniu takich jak mikroelementy. Organizm ich potrzebuje i
sygnalizuje brak łaknieniem, które nie zostaje zaspokojone. Myślę, że również
chemia i różne środki dodawane do produktów powodują uzależnienie konsumentów.
Bardzo jestem ciekaw czy ktoś jeszcze ma takie doświadczenia.
Piotr Waydel
Za treść i dopasowanie reklam automatycznych prowajdera nie
odpowiadamy.
| |
Wyszukiwarka
lokalna
Także w Komunikaty
Zapisz się na
▼Biuletyn▼
(Twoje dane sa całkowicie bezpieczne,
za zapis - upominek)
Twoja
Super Ochrona Medyczna
|