Ból jest fizyczny, cierpienie psychiczne i duchowe.
Tutaj wypadało by zająć się bólem od strony medycznej. Ale tak wiele o tym napisano, że raczej tylko zwrócę krótko uwagę na dwustronne relacje miedzy bólem a cierpieniem. I przypomnę a propos bólu niedawno rozpoczętą wielką akcję obywatelską, której szczegóły sukcesywnie znajdziesz na www.PolacyDlaPolakow.pl oraz na www.AkademiaZdrowia.pl .
Cierpienie może powodować
osłabienie układu immunologicznego, osłabia wolę życia,
ogranicza pole widzenia (zatem także sposobów wyjścia z
cierpienia), może prowadzić do depresji, a nawet działań
autodestrukcyjnych.
Mówi się przecież o chorobach psychsomatycznych.
Cierpienie może prowadzić do chorób psychicznych i utrudnia
proces wyleczenia ...
A ból jest atrybutem większości chorób - sygnałem organizmu, że coś dzieje się w nim niedobrze.
Niestety, bywa tak że to już nie tylko ostrzeżenie ale istotny, czasem dominujący, zewnętrzny element choroby.
Są bóle nie do wytrzymania. Przykładowo,
kto doznał ostrej rwy kulszowej - wie, o czym mówię.
Farmakologia zna wiele środków na ból. Te najsilniejsze jak
morfina są niebezpieczne - uzalezniając przesuwaja barierę
wrażliwości w górę a przy przedawkowaniu jest śmiertelna. W
przeciwieństwie do morfiny na szereg bólów dobrze działa
marihuana
(olej konopny oraz substancje wziewne) nie stwarzając
uzależnienia i bez groźnych efektów ubocznych
Ale są i takie, których nie można uśmierzyć lekami.
Anestezjologia wyłącza ból poprzez wyłączenie świadomości.
Na bazie tej obserwacji niektórzy potrafią wyłączyć ból
panując nad swoją świadomością.
Pocieszające jest to, że typowe bóle są
przemijające - czy to w sposob naturalny czy po wyleczeniu
przyczyny.
Nadzieja, że czas jest po naszej stronie, jest krzepiaca.
Gorzej, gdy nic nie pomaga. Tak bywa w ciężkich chorobach przewlekłych. Ból nawet stopniowo się nasila.
Fakt, że nic nie pomaga - oprócz bólu rodzi cierpienie. Z braku nadziei, z bezradności.
Najgorzej, gdy przez lata, gremia lekarzy
i terapeutów, nie mogą ustalić co jest przyczyną bólu, nie
rozpoznają choroby, a zatem rokładają ręce.
Człowiek dodatkowo czuje się opuszczony.
Wachlarz możliwych dramatycznych konsekwencji jest obszerny.
Podam przykład.
Ktoś aktywny, kogo pasją był np. sport i
turystyka, staje się niesprawny. Dochodzi do tego że ląduje
na wózku inwalidzkim, albo zostaje przykuty do łóżka.
Traci pracę i nie ma środków by zająć się efektywnym
leczeniem. Cierpi nie tylo z powodu załamania swego trybu
życia i planów jakie miał, ale przede wszystkim ze względu
na kłopot jaki sprawia rodzinie. Muszą się nim opiekować,
wymaga pielęgnacji, także tej najbardziej przykrej dla obu
stron.
Nagle okazuje się że przyjaciele byli nimi tylko przez to,
że cenili go za wspólne wypady i imprezy, a teraz już ich
nie obchodzi.
Cierpi poniewaź rodzina traci swój dotychczasowy
status materialny - nie tylko jego plany i nadzieje się
załamują.
Zaczynają się wyrzuty i złośliwości. Niektórzy drwią z jego
kalectwa. Wreszcie najbliższa osoba go opuszcza nie radząc
sobie z wyzwaniem, albo gorzej - okazuje się że poszkodowany
był dla niej tylko tyle wart, na ile łożył na życie i
zapewniał rozrywkę.
Łatwo sobie wyobrazić, że owa bezradność i opuszczenie powoduje dodatkowy stres a ten może ból pogłębiać i generować dalsze choroby.
Wiem, że są tak cierpiące osoby. Bolesne przypadki, gdzie przymiotnik 'bolesne' oznacza duży stopień i bólu i cierpienia.
Wiem, też że są i takie, które potrafiły
wyzwolić sie z tego zamkniętego kręgu wzmacniajacych się
nawzajem czynników.
Wymaga to wielkiego hartu i wręcz filozoficznego spojrzenia
na sytuację - z dużym dystansem do sytuacji i perspektywą.
Jednak zawsze lepiej być przezornym, co w kwestiach zdrowia przekłada się na profilaktykę i wiedzę.
Na tym ogólniku poprzestanę, bo miało być krótko. W tym serwisie znajdziesz sporo konkretnych podpowiedzi...
PS.
O cierpieniu jest wiele rozważań filozoficznych.
Niestety większość z nich nie trafia mi do przekonania (że
uszlachetnia, że musi być, że w tym chlubnie naśladujemy
świętych, itp.). Temat na sporą rozprawkę. Ale tutaj
skwituję go krótko:
Negatywne energie przyciągają sobie podobne. Sytuacja się
'nakręca'. Więc lepiej jej unikać.
I to że nie zostaliśmy powołani do cierpienia, lecz do
radości i miłości...
Leszek Korolkiewicz